Mijam..

Kolejny rok..
Kolejny kalendarz..
Kolejny koniec i kolejny początek..
Tak szybko....

Kolejny rok odliczany Twoim niebyciem..
Trudne to dni..
Cisza jeszcze cichsza.. pustka puściejsza.. ciemność ciemniejsza..

Na każdym kroku potykam się o Twoją nieobecność.. przewracam.. ocieram zakrwawione kolana..
Trudno iść..
kiedy nawet radość nie cieszy..
Głowa mi pęka, kiedy próbuję zmieścić w niej brak Ciebie, a w sercu taka pustka.. I już sama nie wiem, czy z każdym dniem dalej jesteś, czy bliżej..
Bądź przy mnie mój mały..

Poświąteczna wizyta

Zeskrobałam z podłogi resztki człowieczeństwa.. pozbierałam porozrywaną duszę.. zgarnęłam rozsypane cząsteczki serca. Połatałam, pozszywałam, posklejałam. Niezbyt udanie.. nie wszystkie kawałki do siebie dopasowałam, nie wszystkie odnalazłam.. Miejsca łączenia wygładziłam, szpary zamaskowałam uśmiechem..

Ale chyba nie do końca potrafiłam okazać, jak bardzo ucieszyła mnie wizyta cudnego, małego chłopczyka o wielkich oczach i jego przeuroczej mamy.. A przecież ucieszyła.
I wizyta i to małe życie z roześmianą buźkę i małymi stópkami w nieustającym ruchu..

Kolęda

Nim z drzewka szpilki spadną, jemiołę wieszam tam,
gdzie się zazwyczaj kładłeś spać...
Opada ołów na dno, zdjęcie Twe nad stołem.
Z Twej kromki chleba, rano ptakom rzucę garść.
Za oknem dźwięk dzwoneczków, śnieg sypie biało,
Na sianku śpi w skrzyneczce Dzieciątko małe.
Oczy zamknęło senne, śpiewamy Mu kolędę:
Śpij, Jezuniu, śpij...
Słoninka dla sikorek, na stole trot i mak,
Od jutra coraz krótsza noc...
Mróz cukru sypnął worek, pajacyk w stroju z łat
I jedno krzesło......
jedno krzesło puste wciąż..........


            
dziękuję za wszystkie życzenia, za każde ciepłe słowo, za wsparcie, za obecność... i życzę wszystkim, którzy tu się zatrzymują.. tym którzy komentują i tym, którzy nie komentują..  Świąt spokojnych, zdrowych i rodzinnych..wszystkiego co najlepsze i najpiękniejsze...

Pieprzyć to

Jakoś sobie radziłam.. z zimą, śniegiem.. bajkowym Nowym Światem. Nawet z Mikołajem. Dzielnie kupowałam prezenty i z uśmiechem życzyłam wszystkim Wesołych Świąt.
A dzisiaj pękłam. Słucham deszczu stukającego o parapet.. patrzę przez okno na ludzi wracających z ostatnich świątecznych zakupów.. przez szpary pod drzwiami wciska się się zapach gotującego się u sąsiadów bigosu i pieczonych ciast..
Wycieram kurze i wyję. Mieszam sałatkę i wyję. Smażę rybę i wyję.
Tak zwyczajnie, po ludzku.. wyję jak pies.
Z tęsknoty za świętami. Za chowanymi w czeluściach szafy prezentami... za palcami wsadzanymi do każdej miski.. za wspólnym ubieraniem choinki.. za "a kiedy będzie Mikołaj"..
Za śmiechem i radością, noskiem przyklejonym do szyby w oczekiwaniu na pierwszą gwiazdkę, za wieszanymi w nocy cukierkami...

Nie ma takich słów.. żeby wyrazić jak bardzo mi Cię brakuje.. Wszystko jest nie tak bez Ciebie.. nie ma smaku, nie ma koloru.. nie ma zapachu.. nie ma sensu..
Nie mam słów Synku.. Nie mam siły.. nie mam chęci.. nie mam nic...

Dlaczego???? Kurwa mać !!! Dlaczego ????

Kolejny c.d.n.

Gdyby nie fakt, ze sprawa dotyczyła najtragiczniejszego wydarzenia w moim życiu, mogłabym powiedzieć, że było śmiesznie.

Sprawa znowu odroczona z powodu wniosków obrońcy oskarżonego. Ale zanim do odroczenia doszło, urządziła cyrk. Powinnam jej dopłacić. Pytanie po pytaniu konsekwentnie pogrążała swego klienta. Sama bym lepiej tego nie zrobiła.
Nawet przesłuchiwany przez nią biegły w pewnym momencie nie potrafił już ukryć rozbawienia.
Teraz chce powołać innego. Takiego, który przytaknie jej wywodom, że jeśli budowa kabiny samochodu ogranicza widoczność, to takiego nieszczęsnego kierowcy żadne przepisy o pierwszeństwie, obserwacji i tym podobnych duperelach nie dotyczą. A zakaz wjazdu dla ciężarówek w tę ulicę ? No może i był.. ale dla innych. A poza tym to właśnie się przypomniało, że tam był jeszcze jeden świadek i oni chcą go odszukać.

Brak mi słów. Nie na głupotę i niekompetencje "pani mecenas", bo to akurat mam centralnie. W końcu działała na moją korzyść. Brak mi słów na decyzję sądu o przyjęciu tego absurdalnego wniosku....

Świeczki na torcie z zakalcem

No i kolejną świeczkę muszę upchnąć gdzieś na gorzkim torcie swego życia.
Patrzę na ten swoisty krajobraz, jaki stworzyły i jakaś nostalgia ogarnia.. smutek.. zdziwienie..

Kilka wypaliło się łagodnie i delikatnie, niemal nie zostawiając śladu. Inne, pochłonięte zbyt gwałtownym płomieniem zostawiły po sobie czarne dziury, jeszcze z innych, mocno pochylonych wosk kapie na tandetne różyczki z masła i cukru. Jedna zgasła, zanim się rozpaliła..

Może trzeba było lepiej ich pilnować ? Staranniej ustawiać.. prostować, póki był na to czas..?
Wciskam kolejną. Coraz ciaśniej.. coraz mniej miejsca..
Nic to... przynajmniej tutaj mam już z górki...

"... a w ciszy cicho szepce zegarek o czasie, co mi go nie potrzeba..."

A gdyby tak.. się wygasić..

Czasem sobie myślę, że lepiej nic nie przeżywać.. Nie czuć wzniośle, nie szybować w chmurach, nie zachłystywać się chwilami.
Może wtedy tak nie boli ? Bo przecież nie spada się, nie będąc na górze..
Każde zaangażowanie to emocje wysokiego ryzyka..
Zawisłam w próżni. Nic nie zależy ode mnie. Na nic nie mam wpływu.
Jak przewrócony na grzbiet żuczek, bezradnie macham łapkami i nie mogę niczego się chwycić.
Sen nie przynosi ukojenia, kawa nie stawia na nogi.
Jedyne co czuję, to zmęczenie...

Człowiek tyle jest wart, ile pomoże drugiemu

Od dawna wiedziałam, że nie można nie wierzyć w człowieka.. ale tak pięknie jest przekonywać się o tym na nowo..
Od rana na wstrzymanym oddechu nasłuchiwałyśmy informacji z fundacji o stanie konta. Sytuacja zmieniała się z minuty na minutę, z minuty na minutę bliżej operacji..
Z wiadomości sprzed pół godziny, wiemy, że brakuje ok.15 tys.zł, ale pieniądze wciąż napływają, wciąż są liczone..
Nie ma takiej możliwości, żeby Borysek nie poleciał do Monachium.. już nie. Trwa doprecyzowywanie godziny i warunków wylotu.
Teraz już tylko płaczemy. Z radości, ze szczęścia, ze wzruszenia. I nie znajdujemy słów, żeby wyrazić to najważniejsze - dziękuję..
Pozostała modlitwa, albo trzymanie kciuków, zależy kto w czym jest lepszy :)
                                                      *******
15.12.09
Z całego serca dziękujemy!!!
Dzięki Państwa gorącym sercom, szczodrości i wielkoduszności w ciągu zaledwie czterech dni spłynęła na konto Fundacji Cor Infantis cała kwota niezbędna dla uratowania naszego synka Boryska. To aż 130 000 zł, a wiemy, że pieniądze wciąż wpływają na konto… Brak nam słów wdzięczności dla wszystkich Państwa, którzy pospieszyli nam i naszemu synkowi ze wsparciem. Każdemu z osobna za każdy grosz i każdą złotówkę dziękujemy z całego serca po tysiąckroć. Dziękujemy, że jesteście z nami. Dziękujemy, że podarowaliście naszemu synkowi szansę na przeżycie. Dziękujemy, że tylu wspaniałych ludzi jest wokół nas.
W dniu dzisiejszym o godzinie 14.30 Borysek wyrusza w trudną, ale wielką podróż. Operacja będzie bardzo skomplikowana, ale jesteśmy pełni optymizmu, że po raz kolejny zwycięży i szczęśliwie wróci z nami niebawem do domu, gdzie czeka na niego stęsknione rodzeństwo.
Z całego serca dziękujemy w imieniu Boryska i własnym,
Monika i Tomasz Wąsowscy

Ten Dzień

"Jesteś tak daleko.... Już nawet nie wiem - jak...
 Już nie wiem w co ubrać słów tych sens
 Wysyłam Światełko.... Ono  ci szepnie w uszko -
            Artuniu....  Kocham Cię"


                       

Jak co roku, w drugą niedzielę grudnia, wieczorem, stanę na dziedzińcu kaplicy, w grupie ludzi z tak samo smutnymi oczami.. żeby wszystkim dzieciom po drugiej stronie czasu wysłać znak, że pamiętamy....

Niech Mikołaj, który teraz krąży po świecie zaniesie Ci ode mnie podarunek zaklęty w tym płomyku.. moją miłość..
                           

I Ty zostań Świętym Mikołajem

  Borysek ma niespełna pół roku i za soba poważną operację serduszka. Jedną z trzech koniecznych, żeby przeżył..
Żeby zdążył powiedzieć mama.. żeby nauczył się chodzić.. budować wieżę z klocków.. jeździć na rowerku.. Żeby zdążył zechcieć być strażakiem.. policjantem.. albo lekarzem..
Hipoplazja.
Nie każdy wie, co to znaczy. Ile to bólu.. strachu.. przepłakanych nocy, przemodlonych dni. Rodzice Boryska wiedzą.
To jedna z najcięższych, wrodzonych wad serca. Nie będę teraz zagłębiać się w  medyczne szczegóły. To nieważne. To wszystko bedzie na oficjalnej stronie, która lada chwila będzie otwarta i wtedy natychmiast podam do niej link. Teraz ważne jest coś innego.
Ważny jest czas i to, że zaglada tu wielu wspaniałych ludzi, pełnych empatii i współodczuwania. To do Was się zwracam.
Stan dziecka gwałtownie i niespodziewanie się pogorszył. Nie ma czasu na czekanie i przestrzeganie terminów. Potrzebna jest natychmiastowa operacja. Rodzice trafili na informacje o prof.Malcu. Najlepszym z najlepszych. W ciągu jednego dnia udało się ustalić termin operacji na 15 grudnia, skontaktować z fundacją Cor Infantis, zorganizować transport do Monachium. Nie udało się uzbierać całej, potrzebnej kwoty na tę operację..
Dziś jego życie zależy ode mnie, od Ciebie.. i od Ciebie. Dla nas to kilka pomarańczy mniej na naszym świątecznym stole.. może troszkę mniejsza choinka.. kilka czekolad.. butelka wina.. Dla niego to..wszystko..
To wielka rzecz.. podarować komuś życie...
86 1600 1101 0003 0502 1175 2150 Fortis Bank Polska SA
z koniecznym dopiskiem - Borys Wąsowski
  http://www.corinfantis.org/index.php?text=278   

Ten jeden raz wysłuchaj Mikołaju

Podaruj mi Mikołaju..
Jedną z nim chwilę.. króciutką..
Jeden jego pocałunek.. malutki..
Jedno przytulenie.. najdelikatniejsze..
Jedno dotknięcie... muśnięcie..
Jeden jego uśmiech.. jedno na niego spojrzenie..

Taki sen, w którym dzieci nie umierają..
Podaruj mi Mikołaju..

Mgnienie

Historyjka, która przez lata funkcjonowała jako rodzinna anegdota. Która ożywała co roku w czasie pisania listów do Mikołaja.. Która znowu, od kilku dni za mną chodzi..

- Wiesz mamo.. trzeba poprosić Mikołaja, żeby Furii przyniósł kota. Tylko żeby to chłopiec był. I wtedy będą małe kociaki, wiesz ? Bo u kotów, to jest tak jak u psów - obwachują się, obwąchują i później są szczeniaki. Tylko muszą to bardzo długo robić.. Trzeba takiego kota, żeby dał radę..

Kot miał dać radę, w możliwości swojej ukochanej Furii, nigdy nie wątpił..
Miał wtedy niecałe 6 lat, a więcej wiedział o życiu seksualnym kotów niż ja.. :)