Ostatnie drzwi

Nowy Rok ma już prawie trzy miesiące, a ja jeszcze nie zdążyłam się przyzwyczaić, że jest nowy.
Nie nadążam za życiem, a ono nie czeka. Nieustannie coś się kończy i coś zaczyna.
Kilka dni temu po raz ostatni zamknęły się sądowe drzwi.
Zapadł ostatni wyrok.
Po prawie dziesięciu latach, cały koszmar zmieszczony w kilku tomach suchych akt znajdzie miejsce w jakimś przepastnym archiwum, wśród innych koszmarów..
I już nikt nie będzie zawodowo rozgrzebywał, osądzał, oceniał, udowadniał..
Koniec.
Wspomnienia przybierają kolor sepii.. chociaż ból ma wciąż wyczuwalny puls.
Jak wulkan.
Pod pozornym spokojem gotuje się i czasem wybucha w środku nocy...
Lawiną żalu, buntu i łez..