Małe zmartwychwstanie

Starszy..w sumie dobry chłopak, tylko jak twierdzi - logika nie pozwala mu wierzyć..
buntownik ostentacyjnie omijający kościół.. unikający księży jak święconej wody.. przewracający oczami na każde poruszenie tematu wiary.. głoszący teorie graniczące z bluźnierstwem.. robiący wielką łaskę towarzysząc mi na mszach z okazji świąt..
dzisiaj powiedział - wiesz... chyba pójdę do spowiedzi.. taką czuję potrzebę..

Samotność większa niż wielkanoc

Nie lubię tych przedświątecznych dni.. tej gorączki.. zabiegania..
Nie lubię, bo to mnie nie dotyczy.. Chyłkiem przemykam między czekoladowymi zającami, plastikowymi pistoletami na wodę i włóczkowymi kurczakami..
Taka gorsza się czuję.. niegodna.. ułomna.. zagubiona.. Nie przebieram w mazurkach, bo każdy jest dobry.. Nie kupuję kilogramów szynki, bo nie ma komu jej zjeść.. nie chowam słodyczy po kątach, bo nikt ich nie będzie szukał..
Mój dom nie pachnie ani ciastem ani pieczonym mięsem..
Pachnie smutkiem.. tęsknotą.. samotnością..i chociaż na co dzień przyzwyczaiłam się do tego zapachu, w takim około świątecznym czasie wzmaga się jego intensywność. Drapie w gardle i szczypie w oczy...a "Wesołych Świąt" brzmi jak szyderstwo..