Zimno. Coraz zimniej.

Spałam do 10.30.
To sygnał, że organizm jest gotowy do zimowego snu i lekceważy moją naiwną nadzieję na jeszcze trochę złotej jesieni i jubilerską odsłonę klonów pod oknem. Ciągle są zielone zmęczoną zielenią..
Na pokojowym termometrze rano 19 stopni.. Jeszcze nie włączyłam ogrzewania, chociaż to już graniczna temperatura.
Za to poddałam się i schowałam wiatrak do pudełka, zapaliłam świeczki i zaparzyłam dzbanek herbaty z imbirem,kurkumą i pomarańczami...
Może nawet zrobię porządki w szafie..
Nie ma odwrotu. Na Kasprowym pół metra śniegu.

Smutno. Coraz smutniej.