Zimno

Od tygodnia samopoczucie na równi pochyłej.
Tumiwisizm, apatia, senność i to koszmarne wewnętrzne zimno..
Zakładam trzeci sweter,  nastawiam czajnik, zapalam kolejną świeczkę.. bo to przecież listopad.. sezon aniołów, imbirowej herbaty i płomyka na parapecie.
To dlatego myśli snują się na poziomie cmentarnej płyty,
to dlatego wszystko na próżno i nic nie ma sensu,
to stąd lodowate dłonie, stopy i serce
,
Zimno budzące w środku nocy, ignorujące podwójną kołdrę i ciepłe skarpety.

Wczoraj ktoś zasugerował, że może mam gorączkę.
Pfff... gorączkę ? Ja ? Skąd ?
Nie kaszlę, nie kicham, się nie smarczę, nie boli mnie nic poza tym, co zawsze i nawet nie czuję się, jakbym miała chorować,
Jestem tylko zmęczona.. Zmęczona i zmarznięta.
Po termometr sięgnęłam wyłącznie po to, żeby ją wykluczyć.

Prawie 39.  Szok. Wydaje się niemożliwe mieć taką gorączkę i nie zdawać sobie z tego sprawy. A jednak. Dostaję gęsiej skórki na myśl, że chodziłam z tym przez tydzień..
Już nic nie mówię, choć dalej nie rozumiem.
Z czym walczy mój organizm, o czym nie mam pojęcia ?

Niebieski szlak

2007
W czerwcu przerzucając zdjęcia planowaliśmy wakacje ..
W lipcu zawalił się świat grzebiąc wszystkie plany..
W sierpniu nad białą trumną wszystko we mnie krzyczało, że to nieprawda, że to nie może być koniec, że przecież mieliśmy iść w góry..

W październiku do mego snu zajrzał Młodszy.. zaszumiał Dunajec i zapachniał Pieniński Park.. Do dziś pamiętam jedzone pod drzewem kanapki z buraczkami (??)

2011
Dojrzałam.
Od czerwca coraz silniej budziło się we mnie pragnienie i potrzeba stanięcia na platformie Trzech Koron. Obowiązek.
W lipcu spakowałam do plecaka fotografię w niebieskich ramkach..
To była odrealniona, metafizyczna podróż.  Na granicy dwóch światów.. trochę tu, trochę tam.  Nieudolnie spróbowałam ją opisać w 7 numerze gazetowni na stronie 28. Zapraszam.