Kiedyś znajdę..

Miało nie być zimy.
No i nie ma. Ale jest zimno, szaro i nieprzyjaźnie.
Nie lubię poranków, które zaczynają się włączaniem wszystkich świateł.
Łagodną muzyką, imbirową herbatą i mruczącym kotem próbuję ratować się przed ponurymi myślami, które tak pięknie komponują się z krajobrazem.
Szukam w sobie w pogody. Przecież gdzieś musi być.. czasem przypomina mi o sobie jakimiś okruchami pamięci, dziwnymi, urywanymi snami, błyskawicami wspomnień..
Gdzieś pod gruzami mego świata jest spokój i wiara w to, że wszystko dzieje się po coś. Wiara w sens..
Kiedyś ją znajdę.

Przyszedł ksiądz po kolędzie

Nikt nie lubi smutnych tematów, nikt nie lubi nieszczęśliwych ludzi.
Nikt nie lubi, kiedy nie wie co powiedzieć i jak się zachować.
Mam tego świadomość i widzę to zmieszanie i zdziwienie, gdy zdarzy mi się nieostrożność.
Bo jak to ? Przecież minęło tyle lat.. no bez przesady.. czas się otrząsnąć.. nie ty jedna.. no jak długo.. to już historia.. tak nie można.. weź przestań, to takie smutne.. i wisienka na torcie - m u s i s z zapomnieć..

Toteż na co dzień ukrywam głęboko w sercu, maskuję śmiechem, zduszam wstrzymanym oddechem..
Szable w dłoń ! Niech żyje bal ! a w środku rośnie wrzód...większy i większy..

Przyzwyczajona do bólu, nawet nie zdawałam sobie sprawy, z tego co wyhodowałam, dopóki dziś ten niepozorny, łysawy ksiądz jednym precyzyjnym słowem, jak skalpelem nie uwolnił tej trującej zawartości..
Pozwolił mówić, płakać, żalić się i skarżyć. Nie dziwił się, nie uspokajał, nie niecierpliwił, nie pocieszał na siłę, nie tłumaczył..
Słuchał.. rzadko wtrącając jakieś ciepłe słowo. Naprawdę mnie słuchał, do ostatniej łzy... dawno nikt nie podarował mi aż tyle..

- Pójdę.. bo sąsiedzi już chyba o nas plotkują - :)