W pamiętaniu

Pamiętam swoją irytację dorastającej panienki, którą babcia uważała ciągle za małe dziecko i każdy problem starała się rozwiązywać cukierkiem wyciąganym z kieszeni fartucha.. jej dobre ręce..

Pamiętam dziadka, któremu zdarzało się mówić do mnie imieniem mojej mamy.. pamiętam jak się złościł, kiedy potajemnie spuszczałam psa z łańcucha, żeby mógł się wybiegać.. ale dla którego byłam oczkiem w głowie..

Pamiętam drugą babcię i drugiego dziadka pachnących lasem i miodem.. Nasturcje oplatające ich domek pod lasem..

Pamiętam ojca.. jaki był dumny, kiedy uczeń przerósł mistrza i pierwszy raz wygrałam z nim w warcaby.. Jak później, kiedy byłam już dorosła, specjalnie dla mnie trzymał wiśnie z nalewki, które uwielbiałam..

Pamiętam szczęście przepełniające serce, kiedy usłyszałam kwilenie nowonarodzonego ciałka, bezradnie ślizgającego się po moim brzuchu.. jego pierwszy świadomy uśmiech.. pierwszy samodzielny krok.. wspólne wyprawy na sanki.. zamki z piasku na nadmorskiej plaży..

Tylko to pamiętanie zostało.. pamiętanie które sprawia, że w tych dniach jeszcze bardziej zwalniam.. jeszcze częściej się zatrzymuje.. jeszcze głębiej zamyślam..

Tajemnica w nadziei

W brzuszku mamy rozmawiają ze sobą bliźnięta.
-Wierzysz w życie po porodzie?
- Jasne. Coś musi tam być. Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to, co będzie potem.
- Głupoty opowiadasz. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jakby miało wyglądać?
- No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, jeść buzią...
- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto widział żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina.
- No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona będzie się o nas troszczyć.
- Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według Ciebie w ogóle jest?
- No przecież jest wszędzie wokół nas.. Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było.
- Nie wierzę! Żadnej mamy jeszcze nie widziałem, czyli jej nie ma...
- No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się później.

Czas pamięci

Pamięć przejawia się w zakorkowanych drogach dojazdowych do cmentarza. Zabrakło miejsc na parkingach, zagęściło się przy straganach, zaludniło na alejkach.
Dawno tylu ludzi nie widziałam w najbliższym sąsiedztwie. Dookoła zmiotki, ścierki, kubełki z wodą.. Zgięci w pół, nie podnosząc wzroku, w pośpiechu zacierają ślady rocznej nieobecności..
- Co z tą choinką zrobić ? Wyrzucić ? Całkiem dobrze jeszcze wygląda
- Połóż tam z tyłu, zaraz znowu się przyda, nie będę ciągle nowej kupować
Odchodząc, oglądają się pełni samozadowolenia. W porządku. Jak się za tydzień ktoś zatrzyma, to nie powie, że zapomniane, zaniedbane.
Dziwną zależność zauważyłam.. im rzadziej odwiedzany grób, tym większe dziś na nim pyszniły się chryzantemy.. tym wyższy palił się znicz..

Bez powietrza..

Nic.
Nie mam już siły..
Każda sprawa, nawet jeśli się nie odbywa, wysysa ze mnie całą energię.. To co najmniej tydzień wyjęty z życia.
Trzy dni przed, trzy dni po.. nie żyję.. po prostu mnie nie ma.
A tu znowu ktoś się nie stawił, ktoś zaniedbał, ktoś czegoś nie dopilnował..
Sędzia dłubiąc długopisem w zębach odracza sprawę na kolejne dwa miesiące. Mam chęć dać mu w te zęby czymś ciężkim... ale..
nie mam już siły..

Towarzysz Strach

Nie jest ani łatwiej, ani lżej. Co mi po optymistycznych (o ile w ogóle może tu być coś optymistycznego) opiniach zaprzyjaźnionych i sprzyjających lub po prostu opłaconych prawników, skoro ostatecznie i tak wszystko zależy od interpretacji sędziego..
Strach nie odstępuje mnie ani na krok.. Zmienia tylko oblicza. Czasem jak wielki kosmaty pająk wynurza się z otchłani nocy..  innym razem gęstą, szarą mgłą okręca się wokół szyi.. mocniej i mocniej.. Czasem jak oszalały, uwięziony ptak, tłucze się w panice, boleśnie obijając się o serce i żołądek..
A czasem nie robi nic.
Po prostu siada na przeciw i patrzy. A oczy ma jak zwierciadło. I widzę w nich wszystko, co chce mi pokazać. I nie wytrzymuję tego wzroku.
Wtedy zrywa się z opętańczym śmiechem i tańczy, wiruje coraz szybciej i szybciej..
Jeszcze kilka dni.. Dni prawie bez snu i jedzenia.. ze stalową obręczą na szyi..

Bolesna ostrość pamięci

Właśnie skończył się "Schrek Trzeci".. zupełnie nie wiem o czym był.. nie pamiętam ani jednej sceny, ani jednego dźwięku..

Pamiętam za to kampanię reklamową, zanim pod koniec czerwca 2007 wszedł na ekrany kin.. Pamiętam z jaką niecierpliwością czekali na niego moi chłopcy.. niemal przestępując z nogi na nogę, zamęczając pytaniami - Ale pójdziemy ? Ale na pewno ? Jak dobrze, że nie zbyłam ich wtedy.. że później.. że kiedy indziej.. że kiedyś..
Pamiętam jak wybraliśmy się do "Arkadii" już na początku lipca..
Pamiętam tłum ludzi przy kasach, niemożność kupienia biletów na trzy miejsca obok siebie, wypełnioną do ostatniego miejsca salę.. blond czuprynę, odwracającą się co chwila do mnie ze śmiechem.. żeby sprawdzić czy bawię się równie dobrze.. Pamiętam, że najbardziej radowała mnie jego radość..
Pamiętam frytki i hamburgery w drodze powrotnej.. Głośny śmiech i przerzucanie się cytatami z filmu.. Licytacje, która z części była lepsza, zabawniejsza.. Zapewnianie, że oczywiście mieli rację, że to kino, to świetny pomysł, że bardzo się cieszę, że dałam im się przekonać i namówić.. I że naprawdę się cieszyłam..
Pamiętam jak rosło mi serce i myślałam z dumą.. Moi Synowie..

To było zaledwie tydzień przed dniem kiedy przestałam oddychać.. widzieć.. słyszeć.. kiedy krew zaczęła płynąć w odwrotnym kierunku.. Może dwa... Nie pamiętam..
Ale pamiętam, że to były ostatnie chwile, kiedy dane mi było doświadczać szczęścia w swojej pierwotnej, nieskalanej formie..

Przestała smakować herbata.. Otwieram piwo..

Pamięć o babcinych ramionach

Martwisz się ? a zobacz co ja tu dla ciebie mam.. 
W kieszeni babcinego fartucha zawsze był jakiś dyżurny cukierek. Czasem czekoladka, częściej jakaś krówka czy landrynka, ale każdy tak samo pełen czułości, tkliwości, miłości.
Najcieplejszy, najmilszy obrazek z dzieciństwa. Najcieplejszy, najukochańszy człowiek..
Wspomnienie jej szorstkich, zniszczonych a jednocześnie najdelikatniejszych rąk na świecie ciepłem rozlewa się w sercu..

Przez wiele lat, za każdym razem, jak coś mnie gryzło, tak właśnie mi się śniła.. W tym fartuchu, i z cukierkiem na wyciągniętej ręce. I rano wiedziałam, że wszystko będzie dobrze, że ona czuwa.
Po kilkuletniej przerwie.. po czasach, których nie osłodziłyby żadne cukierki, dzisiaj przyśniła mi się znowu..
Za kilka dni mam bardzo ważne spotkanie.. Ty wiesz Babciu, że myśl o nim sprawiała, że zapominałam oddychać..
Dziękuję.. Już wiem. Przypomniałam sobie smak krówki ze "spółdzielni"..

Nieokreśloność

Zagryzam wargi, bębnię palcami w stół..
Huśtam się na falach własnych emocji. Góra, dół, góra, dół. Falowanie i spadanie. Jeśli nawet nie wypadnę za burtę, to z pewnością dostanę choroby morskiej.
Zapalam się i gasnę. Jedno słowo wynosi na wyżyny, inne strąca w otchłań beznadziei..
Jestem zmęczona. Za dużo się tego nazbierało..
Znów nic nie ma sensu.. jesień..