Aby do weekendu

Pozbierałam się i wyprostowałam. Już jest prawie dobrze. Prawie.. no ale przecież nie będę sobie zawracała głowy przeziębieniem.

Dzisiejsza wizyta w fabryce życia i śmierci też przebiegła dość sprawnie. Ba! Nawet Dr.Prowadzący przez moment pokazał ludzką twarz. Ale to chyba przez nieuwagę ;)

Wyglądam weekendu. To był ciężki tydzień. Ciągle mam kilka nocy do odespania.

Nie chwal dnia przed zachodem słońca

Kiedy jedno staje na nogi, drugie pada na pysk.
Brzuch najwyraźniej poczuł się urażony tym, że całą moją uwagę skupiłam na zdrowiejącej nerce i postanowił przypomnieć, kto jest najważniejszym aktorem na tej scenie. Ból powrócił z taką siłą, że przyjęcie pozycji pionowej jest nie lada wyczynem.
W przychodni dowiedziałam się, że skończyły się fundusze na badania..
Wspomagam się tramalem i zagrzebuję pod kołdrą.
Nie boli tylko wtedy, kiedy śpię.

Chichot losu

Niebieskie krzesełka przed gabinetem 25.
Odczekuję swoje i beznamiętnie układam się na stole zabiegowym.
Rutyna, wszystko wiem i niczego się nie spodziewam.

Na monitorze ukazuje się granatowa linia, pokazująca drogę kontrastu między nerką a pęcherzem.
Nic nowego.. zaraz się urwie..
Rzeczywiście, zatrzymuje się na sekundę..
Po czym rusza dalej...
I wolno przekracza punkt, którego od ponad dwóch lat przekroczyć nie mogła..

Jest niepewna, cienka jak włos i niczego na dzisiaj wymiernie nie zmienia, ale tak bardzo pojaśniał horyzont..
Nie mogę uwierzyć.
Szybko mrugam oczami, żeby powstrzymać łzy.

Paradoks jak chichot losu.
W szpitalu, w którym umarł mój syn, dostałam dziś nadzieję na normalne życie.

Nowa stara droga

Nie ma to jak trafione szkolenie. Unieważniło moją dotychczasową wiedzę w zakresie prawa spadkowego, po czym postawiło w punkcie wyjścia. Z taką różnicą, że teraz wiem, w którą stronę iść.

Ech. No to idę.

Ściana

Kiedy słyszę, że boli, bo ma boleć, tracę grunt pod nogami..
Kiedy pod kierunkiem polecanego lekarza, nie pada ani jedno dobre słowo od jego pacjentów, zamiera dłoń nad klawiaturą telefonu.
Okręcam się wysłużonym polarem i zwijam w kłębek.
Układam mozaiki z kolorowych pigułek..
I nawet nie mam do kogo się przytulić..

Co tu jest jawą, co snem ?

Nie mam pojęcia, jak to się stało, że nigdy wcześniej nie słyszałam tej piosenki.. i czy to przypadek, że usłyszałam ją właśnie w ten zaduszkowy czas.. ?

http://www.youtube.com/watch?v=-9BoRrMyT0w&feature=player_embedded#!