Niebieskie krzesełka przed gabinetem 25.
Odczekuję swoje i beznamiętnie układam się na stole zabiegowym.
Rutyna, wszystko wiem i niczego się nie spodziewam.
Na monitorze ukazuje się granatowa linia, pokazująca drogę kontrastu między nerką a pęcherzem.
Nic nowego.. zaraz się urwie..
Rzeczywiście, zatrzymuje się na sekundę..
Po czym rusza dalej...
I wolno przekracza punkt, którego od ponad dwóch lat przekroczyć nie mogła..
Jest niepewna, cienka jak włos i niczego na dzisiaj wymiernie nie zmienia, ale tak bardzo pojaśniał horyzont..
Nie mogę uwierzyć.
Szybko mrugam oczami, żeby powstrzymać łzy.
Paradoks jak chichot losu.
W szpitalu, w którym umarł mój syn, dostałam dziś nadzieję na normalne życie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Dzisiaj znowu nie przybyło Ci lat.. i lato poszarzało U sąsiadów dudni muzyka.. Zastanawiam się, jak wyglądałby ten dzień, gdybyś tu był...
-
Mruczenie monitorów, miarowe tykanie i pikanie.. szepty pielęgniarek przy biurku współczujące spojrzenia Przez uchylone okno bezczelnie ...
-
U mnie wszystko w porządku Mój Mały.. Żyję. Czuję. Uśmiecham się. Tęsknię za Tobą, za tym wszystkim, co się nie wydarzy.. za każdym dniem,...
-
"Gdybym wiedział, że dzisiaj po raz ostatni zobaczę cię śpiącego, objąłbym cię mocno i modliłbym się do Pana, by pozwolił mi być twoim ...
-
Czasami uśmiech jest maską.. mniej lub bardziej dopasowaną. Pod radością kryje się mrok, który nie znika ot tak.. Drzazga w sercu, która wy...
trzymam kciuki za to życie :)
OdpowiedzUsuńByć może on miał w tym swój udział:). Coś w tym jest.
OdpowiedzUsuńNareszcie :)
OdpowiedzUsuńOn na pewno tego by sobie życzył...
OdpowiedzUsuń:) trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńmrugam razem z Tobą...od tylu lat
OdpowiedzUsuń:) :) :)
OdpowiedzUsuńTo sukces. Myslę, że Synuś pomaga. Chce, żebys była, zdrowa, żebyś zyła. Tego Ci życzę, zmieniłam blog i zapraszam.
OdpowiedzUsuńAn-Ula/ gaja
Wspaniale! Bardzo się cieszę! Wiem, że Młodszy na pewno pomógł - powiedział Panu Bogu, że jeszcze nie czas na Wasze spotkanie... Oby tak dalej!!! :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :)
OdpowiedzUsuńAgato, mam nadzieję, że kiedyś znajdę w księgarni Pani książkę i nie mam na myśli wydanego bloga...przecież Pani jest Pisarką....
Wspaniale na koniec dnia pomimo wszystkiego usiąść i przeczytać coś dzięki czemu serce wyrywa się z radości.Bardzo się cieszę a teraz kumuluj siły na wnuki bo jak nadejdą to już nie będzie tak spokojnie . . .:):):)
OdpowiedzUsuń... To już rozumiem bardziej;)...
OdpowiedzUsuńTaki chichot losu mi sie podoba... Pozdrawiam Cie serdecznie i trzymam kciuki za Twoje zdrowko i dalsze spokojne zycie.
OdpowiedzUsuńA ja myslę, ze to nie chichot.. To mi wygląda na szczery, serdeczny uśmiech ;)
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobra wiadomość.. szybko mrugam oczami...:)
OdpowiedzUsuńWłos może być lina ratunkowa ! :)) Bardzo się cieszę !
OdpowiedzUsuńWitaj Lorely...
OdpowiedzUsuńNo właśnie.
Zycie zaskakuje.
A najbardziej tym, ze czas leczy.
I człowiek, który był martwy tyle czasu nagle ożywa.
I co prawda już nie ma takiego bólu, który mógłby go powalić i dobrze o tym wie, ale jednak czas powoduje, ze uczy się oddychać. I że tworzą się nowe przetoki.
A to co było pokrywa się mgłą.
Blednie.
Otwierają się jakieś inne drzwi.
Jakie to wszystko jest dziwne.
I tworzymy sobie historie, a to po prostu życie...
Całusy cieplutkie..:)
Ach no i oczywiście to wspaniała wiadomość.
OdpowiedzUsuńOby tak dalej:)
Jak wyszłam ze szpitala wprost w oślepiające słonce, też tak sobie pomyślałam..
OdpowiedzUsuńKoniecznie, bo to jeszcze nie koniec..:)
OdpowiedzUsuńPochlebiasz mi, ale to miłe..:)
OdpowiedzUsuńHmm.. przetoka, to właśnie to czego mam nadzieję się pozbyć ;) Broń Boże przed nową. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMalutki kroczek, ale jakże oczekiwany :)
OdpowiedzUsuńdzięki, jeszcze długo będą potrzebne :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wytrwałość :)
OdpowiedzUsuńNie wiem.. pewnie tak..
OdpowiedzUsuńOczywiście, że zaglądam do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńRok temu onkolog powiedział, żebym sie nie łudziła, bo TAKIE rzeczy sie nie zdarzają.. nie znał mojego dziecka :)
OdpowiedzUsuńTak szczerz mówiąc.. to bokiem mi już ten spokój wychodzi :))
OdpowiedzUsuńdla mnie własnie jest :)
OdpowiedzUsuń*** :)
OdpowiedzUsuńJak wyszłam z gabinetu, minełam księdza, który wtedy przyszedł na OIOM. Gdzieś się spieszył, a ja patrzyłam za nim i myślam, że wcale się nie zmienił, jakby to wszystko działo się przed kilkoma dniami, nie latami.. wtedy własnie pomysłałam sobie, że strasznie niesprawiedliwy jest ten los..
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) To dopiero jaskółka, czekamy na bociany ;)
OdpowiedzUsuńTak bardzo się ucieszyłam ! ucieszyłam się podwójnie, bo ostatnio mam swoje zmartwienia, ale to nic, to nic w porównaniu z taką radością :) walcz dalej! :)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńNic nie jest ani tak proste, ani tak skomplikowane, jak nam się wydaje ;)
OdpowiedzUsuńKochana jesteś :) Chyba ta próba wypchnięcia mnie do Poznania tak zmobilizowała mój organizm :) Mam nadzieję, że Twoje problemy tez się uda rozwiązac bezbolesnie..
OdpowiedzUsuńWspaniała wiadomość ! Bardzo,bardzo,bardzo się cieszę kochana :*
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, niezła :))
OdpowiedzUsuń:) wiesz Agatko ,ze ja bardzo sie ciesze ,ze u Ciebie dobrze ? :))) bardzo bardzo sie ciesze...i Ja wiem ,że młodszy to sprawil :)
OdpowiedzUsuńTo jeszcze nie jest nic wielkiego, ale krok w dobrym kierunku :)
OdpowiedzUsuńWitaj Lorely:)
OdpowiedzUsuńNo sorry. Złego słowa użyłam:)
Oby się nowa nigdy nie utworzyła.
Nie jestem specjalistką od tego typu spraw..
Będzie dobrze:)
Bo już gorzej niż było nigdy nie będzie...
Tego jestem pewna...
Całus:)