Podwójna..

Ponad cztery lata trwa już mój listopad.
Ponad cztery lata mieszkają we mnie dwie Lorely.

Jedna wie, że nie nie przyjdziesz zaspany rano przytulić się na dzień dobry, że nie usłyszy tupotu Twoich nóg na schodach, nie zapyta czy umyłeś uszy, nie pozbiera porozrzucanych książek i skarpetek.. Wie, że już nigdy i że już nic... że powinna pochować Twoje zdjęcia i zająć się życiem..
Ale druga wciąż  rozpaczliwie pragnie Cię tulić i całować, opowiadać bajki, odprowadzać do szkoły, chodzić na spacery i obrzucać się liśćmi w parku, bawić się w berka i chowanego, pójść do kina, budzić Cię rano łaskotkami, słyszeć beztroski śmiech i robić to wszystko, na co kiedyś "nie miała czasu".

Ta druga Lorely ciągle nie może uwierzyć i zrozumieć, że ten czas już minął.. Tej drugiej Lorely czasem nie chce się żyć..

Mgnienie

Koleżanka wpadła do mnie na kawę. Młodszy miał wtedy 8.. może 9 lat. Zakręcił się gdzieś w pobliżu..
- Ty już duży chłopak jesteś.. pewnie masz już jakąś dziewczynę ? - padło standardowe pytanie.
- Tak, mam. Sześć.
-  Sześć ???? Sześć dziewczyn ??
- No tak. Bo Paulina i Anka to są moje, a tamtych  Starszy nie chciał, to też sobie wziąłem - odpowiedział całkiem spokojnie.

Nie wiem jak się nam udało nie zakrztusić tą kawą.