Zeskrobałam z podłogi resztki człowieczeństwa.. pozbierałam porozrywaną duszę.. zgarnęłam rozsypane cząsteczki serca. Połatałam, pozszywałam, posklejałam. Niezbyt udanie.. nie wszystkie kawałki do siebie dopasowałam, nie wszystkie odnalazłam.. Miejsca łączenia wygładziłam, szpary zamaskowałam uśmiechem..
Ale chyba nie do końca potrafiłam okazać, jak bardzo ucieszyła mnie wizyta cudnego, małego chłopczyka o wielkich oczach i jego przeuroczej mamy.. A przecież ucieszyła.
I wizyta i to małe życie z roześmianą buźkę i małymi stópkami w nieustającym ruchu..
Ale chyba nie do końca potrafiłam okazać, jak bardzo ucieszyła mnie wizyta cudnego, małego chłopczyka o wielkich oczach i jego przeuroczej mamy.. A przecież ucieszyła.
I wizyta i to małe życie z roześmianą buźkę i małymi stópkami w nieustającym ruchu..
i kiedy zaglądam tutaj po raz któryś życzę sobie w duchu by znów nie zabolało to co przeczytam..i słów brak i wszystkiego brak ..chciałabym byś odetchnęła, by przyszedł dzień kiedy się nie potkniesz...ale przecież to głupie,bowiem ty zawsze będziesz do niego wracała, w każdej sekundzie minucie godzinie....jedyne co mogę to uściskać Cię z daleka i dać Ci gwarancję, że nie da się o Tobie zapomnieć, o Twoim bólu i cierpieniu....niedaleko mego domu zabił się autem młody chłopak..2 dni przed świętami...dlaczego?przeczytałam , usłyszałam..nie pamiętam które z tego ale brzmiało to tak:"każde cierpienie ma sens, pewnego dnia dowiesz się jaki" ściskam i życzę 365 dni siły i jeszcze raz siły..
OdpowiedzUsuńNie widziałam Cię już od miesiąca.I nic. Jestem może bledsza,Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,Lecz widać można żyć bez powietrza.— Maria Pawlikowska-JasnorzewskaPodaje wirtualną łapkę bo znam to uczcie grabieży z resztek człowieczeństwa i umieranie na nowo podczas każdego tyknięcia zegara..........
OdpowiedzUsuńSmutek to ściana między dwoma ogrodami............przytulam mocno.....
OdpowiedzUsuńChciałabym, aby ciepłe promienie słońca ogrzały Twoje serce udręczone. Wierzę, że nastapi taki właśnie dzień, że pamięć nie wygaśnie, ale pozwoli żyć.......
OdpowiedzUsuńBo jak żyć bez ciebie? Bo jak żyć bez cząstki siebie? .... przytulam...
OdpowiedzUsuń..ukojenia chciałabym Ci życzyć i żeby radość znowu cieszyła....
OdpowiedzUsuńTen cudny chlopczyk wlasnie zasnal, a mama jak codzien zajrzala na Twoj blog. I pomyslala, a moze nie bylysmy gotowe na te wizyte? Choc bardzo chcialam Cie poznac, moze zamiast cieszyc sie z Twojego zaproszenia, powinnam pomyslec, ze wizyta z dzieckiem poza chwilowa radoscia moze wzbudzic skojarzenia, przywolac wspomnienia i smutek... I jeszcze ta wczorajsza aura, szaro, ponuro, zimno...Ze zdjec patrzyl na mnie Mlodszy, sliczny, o rezolutnym spojrzeniu, lapal za serce. Staralam sie nie rozkleic, nieustannym gadaniem przykryc smutek, nie wiem, czy mi sie udalo... Tak trudno o tym mowic majac przy sobie wlasne dziecko...Ale jesli tylko bedziesz w nastroju, przyjade, moze po prostu pomilczymy sobie razem przy herbacie. Sciskam Cie mocno, kochana:)
OdpowiedzUsuńja życze mimo wszystko Tobie duzo radości...
OdpowiedzUsuńWiesz Lorely,czasami słów brakuje,żeby coś napisać...przytulam:*
OdpowiedzUsuńTrudno iść, ale mimo wszystko idziesz... Idziesz nawet kiedy brakuje Ci tchu, kiedy chcesz po prostu zniknąć... Idziesz, bo pragniesz sprawiedliwości i spokoju... Wiele razy przychodzę tutaj, do Ciebie i czytam... Wyobrażam sobie jak wiele bólu skrywasz w swoim sercu. Podziwiam, że masz jeszcze siłę, aby to wszystko jakoś pogodzić ze sobą. Twój Młodszy synek na pewno Cię dopinguje i mówi: "Moja mama jest silna i dzielna, Jestem z niej dumny.". Podziwiam Cię, że pomimo straty własnego dziecka, połowy siebie, nadal idziesz... Bo masz jeszcze tą drugą połowę- Starszego, dla którego musisz BYĆ. Życzę Ci wytrwałości i siły na kolejne dni, a także tego, aby sprawa, która toczy się w sądzie wreszcie się zakończyła wyrokiem. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA ja Ci życzę snów. Ciepłych, kolorowych, gdzie będziecie razem, szczęśliwi jak kiedyś. Snów, które utulą Twoje osierocone serce, które dadzą siłę na następny dzień, które najpierw wleją nadzieję, powoli zmieniającą się w pewność, że JEST i będzie. Że spotkanie to tylko kwestia czasu. I które pozwolą przeżyć ten czas, nie tylko go przetrwać.
OdpowiedzUsuńI ja Tobie życzę wszystkiego dobrego. Żeby szybko minęły trudne dni świąteczne, które zapewne bardziej doskwierają.Ściskam i posyłam ciepłą myśl.
OdpowiedzUsuńSerce pęka....
OdpowiedzUsuńBo życie może rozsypać się w drobny mak... Są dni, kiedy wydaje mi się, że nie istnieje
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za to, że inaczej patrzę na świat.
OdpowiedzUsuńW życiu nie chodzi o to, żeby się nie potykać, tylko żeby jakoś się podnosić.. Dziękuję za ciepłe słowa.
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno Twoją łapkę z życzeniami, żebyś nie pozwalała się ograbiać..
OdpowiedzUsuńGdzieś w tej ścianie muszą być drzwi....
OdpowiedzUsuńNie wiem jakiego słońca trzeba, by na dłużej ogrzało...
OdpowiedzUsuńDzień po dniu sie uczę.. godzina po godzinie.. ciągle nie umiem..
OdpowiedzUsuńDziękuję.. moze kiedyś...
OdpowiedzUsuńPewnie już zawsze będzie mi się coś kojarzyć, coś przypominać. To nie powód, by chować przede mną wszystkie dzieci :) Zresztą.. ja kocham dzieci, to najprawdziwsze piękno tego świata. Myślę, że pierwsze spotkanie zawsze wypadłoby troszkę niezręcznie.. czy dziś czy za miesiąc, ale przynajmniej mamy to już za sobą :) Ucałuj małego L. ;)
OdpowiedzUsuńJak jest dużo, to większa szansa wydłubania czegoś dla siebie.. dziękuję :)
OdpowiedzUsuńCzasem chcę tylko, zeby mnie ktoś po prostu przytulił....:)
OdpowiedzUsuńŻyję.. więc chciałabym przeżyć to życie dobrze... nawet jesli boli.. i tchu czasem brakuje.. Idę, bo z każdym dniem jestem bliżej..
OdpowiedzUsuńBardzo mi takich snów brakuje.. i tej wiary.. i pewnosci..
OdpowiedzUsuńJesteś małą iskierką, która płomień rozpala. Przychodzisz do mnie jak Anioł i wszystkie światła zapalasz, i serce się raduje i dusza pełna radości, że Jesteś, że przychodzisz i że u mnie gościsz!!*Dziękuję .....
OdpowiedzUsuńArtur mowił - wszystko mija, nawet najdłuższa żmija.. Miną..
OdpowiedzUsuńwłasnie tak..
OdpowiedzUsuńJesli to "inaczej" jest dla Ciebie dobre, to bardzo się ciesze..
OdpowiedzUsuńKochana, jestem u Ciebie znacznie częściej niz to się wydaje.. tylko czasem, tak boli bezradność.. że nawet nic napisac nie umiem..
OdpowiedzUsuń...
OdpowiedzUsuń...pozszywałaś, połatałaś, posklejałaś...to bardzo dużo;) Jesteś dzielną kobietą, którą jestem pewna spotka jeszcze kilkadziesiąt pięknych chwil w życiu. A ból...ból nigdy nie minie, z czasem będzie tylko coraz słabszy, pozostaje pamięć i piękne wspomnienia z przeszłości...wiem, że to co piszę może wydawać się głupie, ale na własnej skórze przekonałam się, że można żyć bez najbliższej osoby, a serce boli już od 12 lat...
OdpowiedzUsuńAgatko, każde doświadczenie czegoś uczy i na coś uodparnia.
OdpowiedzUsuńpodobno uśmiech trzeba trenować, nawet gdy nie jest człowiekowi do śmiechu... taka gimnastyka mięśni zigomaticus... podobno to poprawia nastrój... Może warto spróbować?
OdpowiedzUsuńWcale nie wydaje się głupie.. wręcz przeciwnie, daje nadzieję..
OdpowiedzUsuńwiesz z wlasnego doświadczenia, czy ktoś Ci powiedział...?
OdpowiedzUsuńPróbuję, ale taki ćwiczony usmiech to dokładnie to, co napisałaś - gimnastyka mięśni..
OdpowiedzUsuńpo cichu liczylam ze te swieta nie beda jednak tak przykre jak sie zapowiadaly i strasznie sie zmartwilam ze jednak byly. wiesz... gdybys oddala kawalek Twego bolu kazdemu kto Ci dobrze zyczy, to nic by dla Ciebie nie zostalo :)sciskam Cie goraco!
OdpowiedzUsuń"Bose Anioli na chmurkach siedzą , i każdy na niej leciutko fruwa,i cicho czuwa :nad tatą, który płakać nie umie ,nad bratem ,który nic nie rozumie,nad dziadkiem ,babcią smutnym czasami i nad swą Mamą otuloną łzami...I cicho woła do Niej z daleka -Mamo już nie płacz ,ja czekam........"Tak bardzo chcałabym być już z NIĄ,święta nie cieszą ,tak bardzo bolą.....Doskonale wiem co czujesz,ja jeszcze się nie pozbierałam nie umiem.....
OdpowiedzUsuńŚmiej się dalej!
OdpowiedzUsuńKiedyś też przeżyłam coś podobnego do Ciebie...w ciągu kilku dni zawalił się mój świat...straciłam męża, poroniłam(moja córeczka miałaby właśnie 12 lat) a do mojej Mamy, 12 lat temu wypowiedziałam ostatnie zdanie "Mamuś widzimy się jutro" już więcej się nie zobaczyłyśmy...jej serce nie wytrzymało tego wszystkiego...zmarła 3 godziny po śmierci mojego męża i córeczki...jak widzisz ból jest nadal...cholerny ból, o którym nie da się zapomnieć, ale z którym czasem można się pogodzić i go zaakceptować. Życzę Ci wiary w siebie, ona pomaga wrócić do codzienności...Pozdrawiam i ściskam mocno.
OdpowiedzUsuńPrzyzwyczaiłam się już do tego bólu.. nauczyłam się go.. zaakceptowałam.. I pogodzilam sie z tym, że w pewnych sytuacjach już zawsze będzie przykro.. Ze świętami jakoś już sobie radzę, z Wigilia nie potrafię...
OdpowiedzUsuńNie da się pozbierać do konca.. zawsze będzie kogoś brakowało.. nigdy nie będzie kompletu.. więc co to za pozbieranie...?
OdpowiedzUsuńZaglądam czasem. Ale pamiętam stale.
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuńCzasem się zastanawiam, czy jest jakiś limit na nieszczęścia...? Nie ma...
OdpowiedzUsuń...jasne, że nie ma...i nie można przewidzieć ile jeszcze takich nieszczęść nas spotka...Wiesz kiedyś wydawało mi się, że "mój los" szczególnie mnie nie oszczędza...a dziś wiem...TRZEBA MU SIĘ PRZECIWSTAWIĆ nie możemy się poddawać!!!
OdpowiedzUsuńChciałabym znaleźć słowa pocieszenia,ale wiem,że nic nie jest w stanie pocieszyć...
OdpowiedzUsuńCholera, cały czas patrzyłam na notki z listopada, a grudzień przeoczyłam... Psikusa mi sprawiła spostrzegawczość ;)Ostatni komentarz pod ostatnią listopadową notką jest ode mnie, z życzeniami na Nowy Rok... :)A sobie samej lepszej orientacji życzę ;)Ściskam ;*
OdpowiedzUsuńNic nie pocieszy.. ale robi się cieplej na sercu, że ktoś jest i myśli..
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia i odwzajemniam :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś i ja będę coś wiedziała.. dziś jeszcze jestem na etapie Twojego "kiedyś"...
OdpowiedzUsuńpiekne blog, piekne slowa, ale moglby w ogole nie powstac...
OdpowiedzUsuńAgatko, wiesz czego Ci życzę i dlaczego, nie muszę pisać tego... ale chcę, abyś jedno wiedziała, że nie jesteś sama... Wiesz dobrze, że cały czas jestem przy Tobie myślami i przytulam Cię do serduszka, Artura i moją mamę...Pamiętaj, co obiecałaś mnie, Kasi i wielu innym czytelnikom tego bloga, nadal nie widzę go na liście zgłoszonych:-( W ten wieczór będę z Tobą. Całuję Cię mocno. A WSZYSTKIM NA NOWY ROK ŻYCZĘ WIARY W LUDZI I LEPSZĄ PRZYSZŁOŚĆ I DZIĘKUJĘ ZA WASZE WIELKIE SERCA!ps. maluszek ma się coraz lepiej, musisz nabrać dużo sił na Nowy Rok, bo czekają na nas inne dzieciaczki, a impreza charytatywna bliża się wielkimi krokami. Jak zawsze liczę na Twoją pomocną dłoń.
OdpowiedzUsuńDziękuję.. piękno w bólu się rodzi.. złoto w ogniu hartuje.. Ja też wolałabym, żeby nie powstał..
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno i całuję.. i dziękuję za wszystko. Jestem wielką szczęściarą, że spotkałam Cię na swojej drodze :) Wszystkiego najlepszego Ci życze, na ten rok i na wszystkie następne, bo zasługujesz na to jak mało kto.. i chciałabym zawsze być Ci pomocna..:).
OdpowiedzUsuń