Czasem sobie myślę, że lepiej nic nie przeżywać.. Nie czuć wzniośle, nie szybować w chmurach, nie zachłystywać się chwilami.
Może wtedy tak nie boli ? Bo przecież nie spada się, nie będąc na górze..
Każde zaangażowanie to emocje wysokiego ryzyka..
Zawisłam w próżni. Nic nie zależy ode mnie. Na nic nie mam wpływu.
Jak przewrócony na grzbiet żuczek, bezradnie macham łapkami i nie mogę niczego się chwycić.
Sen nie przynosi ukojenia, kawa nie stawia na nogi.
Jedyne co czuję, to zmęczenie...
Może wtedy tak nie boli ? Bo przecież nie spada się, nie będąc na górze..
Każde zaangażowanie to emocje wysokiego ryzyka..
Zawisłam w próżni. Nic nie zależy ode mnie. Na nic nie mam wpływu.
Jak przewrócony na grzbiet żuczek, bezradnie macham łapkami i nie mogę niczego się chwycić.
Sen nie przynosi ukojenia, kawa nie stawia na nogi.
Jedyne co czuję, to zmęczenie...
Ale po jakimś czasie żuczkowi udaje się wygramolić i przejść kawałek dalej aż do następnej wywrotki ......masz racje czasem lepiej nc nie czuć.....przepraszam że nie pocieszam ale nie bardzo umię...przynajmniej dziś.....
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię mocno...Trzymam kciuki za odnalezienie celu który przywróci kawie smak
OdpowiedzUsuńnie wiem co powiedzieć... ale chyba z tego składa sie zycie tak mi sie wydaje raz na wozie raz pod wozem ci co sa na wozie cześciej maja wiecej szcześcia niz ci co pod
OdpowiedzUsuń...kiedyś w końcu zaświeci słońce...minie zmęczenie i otępienie...aż do następnego razu jak mówi mama Marcina...chciałabym aby zawsze dla Ciebie świeciło... ale to chyba tylko "pobożne życzenie"..dziękuję Ci że jesteś....:)
OdpowiedzUsuńTego "nieprzeżywania" nie da się niestety nauczyć. Albo się jest zimnym kawałkiem drewna, albo nie. Zważywszy że święta tuż tuż, zrozumiałe jest, że ból znowu dochodzi do głosu w ostrzejszej formie, a tęsknota odbiera dech. Był kiedyś w moim życiu taki moment że ja, kochająca święta i rodzinę, potwornie się tych świąt bałam. Wiesz, tak na zasadzie "Boże pozwól mi je przespać i nic nie czuć". Idiotyzm absolutny, ale pomogły mi zakupy jogurtu. Miał już datę ważności styczniową. I jakoś dotarło do mnie, że ten styczeń nadejdzie a święta szybko miną i że je jakoś przetrwam. Niestety, tego typu "pociecha" odnosi się tylko do przetrwania konkretnego czasu. W żaden sposób nie naprawia tego, co się człowiekowi w życiu popsuło i co tak cholernie boli.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=CD1RJtYd1lA&feature=related
OdpowiedzUsuńNie jesteś sama z tym problemem.
OdpowiedzUsuńchyba az za dobrze znam to uczucie, zawieszenie w prozni, swiat sie kreci a ja tylko stoje, obserwuje i nic nie moge zrobic, i to straszne zmeczenie... Na co dzien zycie - niby szczesliwe, praca - niby w porzadku, ludzie - calkiem niezli, rodzina - kochajaca, zarty, usmiechy, rozmowy, radosc..., ale moje wnetrze..., czuje tylko zmeczenie..., totalne...
OdpowiedzUsuńWiem Lorely, wiem, jednak lepiej wzniesc się wysoko i spasc na samo dno, niz nigdy nie dotknąc tego, co na górze. choc wiem, ze upadak bywa smiertelny, ale jednak ja wolę tam być....
OdpowiedzUsuńJa zas czuje codziennie jakby czastka mnie znikala. I czekam kiedy znikne calkiem.A za Borysa to i kciuki trzymam, ale i pomodlic sie tez potrafie.
OdpowiedzUsuńtrudno być żuczkiem..
OdpowiedzUsuńcel jest ruchomy, pojawia sie i znika
OdpowiedzUsuńto jeden wielki chaos.. raz chcę zeby zaswieciło, a zaraz potem wściekam się ze świeci..
OdpowiedzUsuńŁaziłam po sklepach.. obijałam sie w tłumie ludzi..a nad każdą świateczna ozdobą zastanawiłam się, w którym miejscu pomnika ładnie by wygladała.. nie kupiłam zadnej..
OdpowiedzUsuńdziękuję..
OdpowiedzUsuńto jeszcze gorzej..
OdpowiedzUsuń... bo nie to miejsce.. nie ten czas.. nie Ci ludzie.. bo na niby.. Ta świadomośc też niczego nie zmienia..
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej wszyscy zmierzamy z tym samym kierunku.. tylko drogi mamy różne.. U Boryska wszystko w porządku. Dzielnie zniósł operację. Rokowania są bardzo dobre.
OdpowiedzUsuńKażdy chce.. taka jest ludzka konstrukcja. I kazdy chociaż raz w życiu mysli, że jednak wolałby nie być..
OdpowiedzUsuńjeszcze by coś o kowalach pasowało.. ten sam klimat ;)
OdpowiedzUsuńDo wzniosłych uczuć potrzeba emocjonalnego wnętrza - bez tego ani rusz... Czujesz... Jesteś... Doświadczasz... Na szczeście potrafisz czuć...
OdpowiedzUsuńNie masz powodu, by wstydzić się swojego stanu, a obecność najbliższych jest wskazana.
OdpowiedzUsuńZgadzam się że czasem lepiej nic nie czuć. Nieraz marzyłam aby wejść w taki właśnie stan... Być tak zmęczoną i zobojętnialą zeby nie czuć już nic... Tylko człowiek jest tak skonstruowany że chyba tego stanu ogiągnąć nie umie tak naprawdę, w głębi serca
OdpowiedzUsuńz góry przepraszam za małe opóżnienia....ale naprawde mam pełne ręce pracy w pracy...przepraszam...co do wpisu....nie można żyć bez celu,marzeń,myśli bo wtedy nas nie ma....
OdpowiedzUsuńA im głębiej czujesz, tym bardziej boli.. i tak koło się zamyka. Zresztą.. sama wesz..
OdpowiedzUsuńnie da się.. za życia..
OdpowiedzUsuńgdyby przepis na niebycie był taki prosty...nie musisz przepraszać, ani tłumaczyć.. przeciez nie odrabiasz tu pańszczyzny..:) ale zawsze miło mi Cię widzieć :)
OdpowiedzUsuńNigdy się nie wstydziłam. Nawet wtedy gdy ukrywałam, to raczej z troski o samopoczucie innych niż swoje. Widocznie źle zrozumiałam Twój komentarz.
OdpowiedzUsuńTak jest lepiej. Nic nie czuć jest zdecydowanie najlepiej.
OdpowiedzUsuńTo prawda:* :)
OdpowiedzUsuńAlkohol pomaga, gdy ma się wszystkiego dość.
OdpowiedzUsuńŚwięta szybko się zbliżają,w święta ludzie się kochają.Przy dzieleniu się opłatkiem,płyną z oczu łzy ukradkiem.Życzymy sobie Wszystkiego Najlepszego,dając w policzek całusa wielkiego.W nocy Jezus się urodzii serduszka nam odmłodzi.Wesołe święta.. oby takie byłyi oby wszystkie życzenia się spełniły.www.angelnadziei.bloog.pl
OdpowiedzUsuńwiem, cel ruchomy. a ja jestem tu codziennie, czytam, płacze z Tobą i czekam na sygnał, że czegoś Ci potrzeba. ja jestem i będę, Ty jesteś i będziesz... dziękuję!
OdpowiedzUsuńA ja to tu zagladam codziennie,ale nie pisze tylko czytam.....bo jest tyle slow ktore chcialoby sie napisac i powiedziec, a kiedy przychodzi juz do mowienia czy pisania w tym przypadku to trudno znalezc slowa..jakby z zalu gdzies sie pochowaly i czekaja na lepszy czas.I tak sobie pomyslalam czemu nie dzis:) w zeszlym roku zmarla moja kolezanka, miala 25lat,zmarla przy porodzie zostawiajac swoja malenka corke, miala tetniaka i nie wiedziala o tym,lekarze powiedzieli "i tak dlugo zyla" dobre sobie,co? jej dziecko nigdy juz nie powie mama.Wlasciwie nie wiem czemu Ci to pisze L....wiem ze moj bol jest niczym w porownaniu do Twojego,ale moze czasem bedzie Ci lzej bo jest ktos kto o Tobie mysli....gdybym mogla to zaspiewalabym Ci jakas ladna piosenke:)
OdpowiedzUsuńa ja jednak mam nadzieję, że to tylko czas taki niesprzyjający.. że koniec roku, że swięta, że znowu podsumowania wypadną niezbyt korzystnie, ze znowu nie chce się chcieć..
OdpowiedzUsuńDziekuję i Tobie też tego życzę. Podobno wszystkie marzenia są do spełnienia..
OdpowiedzUsuńMi samej czasem brakuje słow.. zaśpiewaj..
OdpowiedzUsuńA bywasz czasem w Krakowie?to zaspiewam....to dziwne ale tak jakos latwiej jest mi "mowic" o rzeczach trudnych i prostych,wesolych i smutnych. zapraszam:)na grzanca i koncert.
OdpowiedzUsuń