Przepraszam, dziękuję, kocham Cię



Wybacz mi proszę,

że na wiele lat zamknęłam się w rozpaczy i żałobie 

i że ból przesłonił mi to, co najważniejsze...

Wdzięczność 

za Twoją obecność w moim życiu,

za to, że właśnie mnie wybrałeś na swoją mamę,

że byłeś najpiękniejszą lekcją miłości,

że dzięki Tobie dotknęłam jądra szczęścia..

Ciągle uczę się dziękować

Kocham Cię

Spokojnie idę w Twoją stronę...

 U mnie wszystko w porządku Mój Mały.. Żyję. Czuję. Uśmiecham się.

Tęsknię za Tobą, za tym wszystkim, co się nie wydarzy.. za każdym dniem, którego nie było i nie będzie.. ale już nie rozpaczam, nie budzę się na mokrej od łez poduszce, nie brakuje mi powietrza na cmentarzu.. 

piętnaście lat czas robił co mógł.. pocerował, połatał, posklejał.. Nieudolnie, ale jakoś się trzyma.. 

wspomnienia wyblakły, został żal.. 

Czasem tylko, gdy słyszę w głowie Twój radosny, dziecięcy śmiech, nieskażony brudem życia  i okazuje się, że nie potrafię sobie wyobrazić jaki byś dzisiaj był.. kim byś był..  wtedy jest mi tak przeraźliwie smutno... 

Kocham Cię całym pokaleczonym sercem.. miłość w przeciwieństwie do życia jest wieczna.. Bądź szczęśliwy.. gdziekolwiek jesteś.. dzieli nas tylko czas..

Na niebiesko maluję żal...

Czasami uśmiech jest maską.. mniej lub bardziej dopasowaną. 

Pod radością kryje się mrok, który nie znika ot tak.. Drzazga w sercu, która wywołuje ból przy nieostrożnym ruchu..  w każde święta... dziś..

Minęło tyle lat.. 

Mogło zmienić się wszystko, a nie zmieniło się nic.

Ciągle palę niebieskie znicze, a przecież Twój ulubiony kolor też mógł się zmienić ..

Tęsknię...

W lipcu budzą się demony

 


"Jeśli wrzucisz do rzeki wielki kamień, na powierzchni pojawią się zmarszczki.. Najpierw duże, które dotrą aż do brzegu, a potem coraz mniejsze, które w końcu zupełnie znikną. Powierzchnia pomału znów staje się gładka i nieporuszona. Ale wielki kamień wciąż leży na dnie.."

Wielki kamień wciąż leży na dnie..

Na zachodzie bez zmian

 Nadal nie lubię świąt. Niezmiennie "wesołych" wydaje mi się nie na miejscu i wolę "spokojnych"..

I to wcale nie dlatego, że coś jest źle.. To po raz pierwszy od lat naprawdę dobry czas..

Wszystko jest piękne.. Nastrojowe światła świec, zapach choinki.. rozgardiasz w kuchni.. atmosfera oczekiwania.. i najmilsi goście w progu..

Chociaż wzruszają mnie ciepłe spojrzenia ponad stołem i uściski rąk.. niewymuszone uśmiechy i proste, szczere życzenia .. to jednak wzrok potyka się o samotne krzesło.. ciągle boli smutek pustego talerzyka i czekanie na cud, który się nie zdarza..

Tego bólu nie da się lubić..

Trzynasty koniec świata

Lipiec boli.
Niezmiennie pachnie śmiercią i już nawet nie pamiętam jak było inaczej.
Z każdym dniem trudniej i chmurniej.. jakby ubywało powietrza.
W dzień prześladuje mnie coraz wyraźniejszy wyrzut w oczach pluszowej sowy..  nocami błądzę wśród czarno-białych drzew..
Za kilka dni znowu świat rozpadnie się z głuchym łoskotem i zamieni w kupkę popiołu. I znowu  będę go mozolnie zbierać i układać.. do następnego lipca..

To nic Mój Mały... nie martw się.. rozwijaj skrzydła i spełniaj marzenia..
Niestrudzenie idę w Twoją stronę..

Koronawirus na receptę

Od mniej więcej miesiąca nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Ziemia poszła do lekarza.
Tym razem trafiła na dobrego specjalistę, który trafnie zdiagnozował chorobę pasożytniczą i przepisał wirusa ..
Działa.
Na ulice wyszły dzikie zwierzęta.. rzeki się oczyściły, pojawiły się ryby a na wybrzeża Włoch wróciły delfiny..
Ziemia znowu oddycha.

Wydawało się, że już ciszej być nie może..

Dzisiaj w nocy uświadomiłam sobie coś strasznego Mój Mały..
Zapominam Twój głos...
Niemalże do rana przekopywałam zdarzenia i historie
Widziałam Twoją buzię, uśmiech, chochliki w oczach..
W nasłuchiwaniu napięłam każdą komórkę ciała i emocji.. 
Na próżno...
Boli..

Pamięć jest formą spotkania..


To był wielki zaszczyt, być Twoją mamą....

Jesteś w każdej komórce mego ciała.. czuję Cię tuż pod powierzchnią skóry.. tętnisz w każdej kropli krwi..
Może przyjdzie czas, kiedy wspomnienie będzie tylko radością i wdzięcznością za to, że byłeś
Przepraszam, że to jeszcze nie dzisiaj..
Dzisiaj tęsknię...

Tylko tęsknota jest niezmienna..

Patrzę na Ciebie i widzę siebie..
Patrzę na siebie i widzę Ciebie..
Tęsknię..

Chociaż wiele się zmieniło..
mimo, że życie przezwyciężyło rozpacz i zdetronizowało demony.. a ja oswoiłam niepogodzenie
to jak bumerang wraca czas, kiedy smutek wdrapuje się na kolana i obłapia za szyję.
Serce staje w poprzek..
a jakiś głos w głowie syczy, że to niesprawiedliwe, że jestem szczęśliwa...
że w ogóle jestem..

Jak Ci się wiedzie Mój Mały, tam, po drugiej stronie nieba.. ?
Czy dzisiaj też byłbyś tak bardzo do mnie podobny ..?

Katharsis

Tak to już jest, że idziesz przez świat i spotykasz setki albo i tysiące ludzi.
Omiatasz wzrokiem ich twarze, na jednych zatrzymujesz się dłużej, inne omijasz wzrokiem,
Aż w końcu natykasz się na twarz, która jest odpowiedzią na Twoje wszystkie pytania o sens
I budzi się w Tobie spokój, łagodność i pewność,
bo już niczego nie musisz szukać..

Pewnie już nie mogłeś na mnie patrzeć, Mój Mały.. ?
Wiem, że to Twoja sprawka..
że to Twoje małe paluszki poukładały te puzzle..
sama nie rozpoznałabym szczęścia nawet wtedy, gdybym się o nie potknęła.
Dziękuję..

Gdybym była pieskiem,machałabym ogonkiem
i kręciła się w kółko..

Brak słów

Święto radości.. wspólnoty i dobroci..
A na oczach tysięcy świadków ktoś morduje człowieka..

Quo vadis Polsko...?