Opowieść powigilijna

Ciepły kocyk, herbata z imbirem.. kot na kolanach.. pilot do telewizora.. Święta..
Lubię świąteczne, familijne filmy. Wigilijne opowieści pełne dziecięcej naiwności. Gdzie Mikołaj wpada przez komin, matki kochają swoje dzieci, dzieci szanują ojców.. gdzie ludzie w jeden wieczór odkrywają w sobie pokłady miłości, empatii i zrozumienia wystarczające na całe życie, a zło zawsze zostaje słusznie napiętnowane.
Zatrzymuję na rzęsach blask świec i z całej siły zatapiam się bajce..

A potem nadchodzi poświąteczny ranek i życie jak walec wgniata po kolana, po pas, po szyję w świat pełen wzajemnych oskarżeń, opluwań i podstawianych nóg. Gdzie delikatność jest dowodem słabości, więc nikt nie próbuje zadać sobie odrobiny trudu, żeby zadbać o słowa..

i słowa też tracą znaczenie, jak motyle na szpilkach..

Chyba się starzeję. Robię się sentymentalna.

6 komentarzy:

  1. ~mama Marcina B 19 l.28 grudnia 2012 10:23:00 CET

    Dlatego , ja traktuję ten ,,niezwykły czas,, jak czas zwykły ...ściskam mocno a może nawet trochę mocniej niż zwykle....

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie Kochana nie starzejesz się ..taka jest właśnie rzeczywistość ale dobrze jest się choć raz na jakiś czas zatracić w bajce :) Wszystkiego naj naj na ten Nowy Rok :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Lorely:)
    Ja też to mam.
    Za dużo widzę:)
    Pozdrawiam Ciebie serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
  4. To własnie bajki pozwalają nam nie zwariować. Ściskam mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To smutna prawda, że dobrzy jesteśmy tylko od święta..

    OdpowiedzUsuń
  6. Napisalas sama prawde prawdziwa.....niestety.hm...a szkoda ,ze tak jest...

    OdpowiedzUsuń