Plan wykonany Panie Prezesie

Jestem.
Zajmowałam się życiem.
Porządkowałam, układałam, zamykałam.


Gdy dwa lata temu zdiagnozowano u mnie nawrót choroby, przyjęłam to jak coś naturalnego, coś, co musiało się wydarzyć, coś, na co w pewnym sensie czekałam. Było dla mnie oczywiste, że oddaję ten mecz walkowerem. Dopiero słowa Starszego - nie poradzę sobie bez ciebie - postawiły mnie na baczność. Wyobraziłam sobie szczeniaka wyrzuconego z pędzącego samochodu , na środku leśnej drogi. Moją obsesją, która przybrała na sile po problemach z płucami, stało się doprowadzenie go do momentu, kiedy sobie poradzi.
Dziś mogę powiedzieć - udało się. To dorosły, odpowiedzialny człowiek.

Podczas ostatniej wigilii, na krawędzi psychicznej wytrzymałości złożyłam sobie noworoczne przyrzeczenie, że już nigdy tu i nigdy tak. Nie to miejsce, nie ci ludzie, nie ten dom.
Dziś mogę powiedzieć - udało się. Zamknęłam za sobą te drzwi.

Rozglądam się po swoim mikroskopijnym, ale w końcu własnym mieszkanku. Nie mam firanek, brakuje drzwi do sypialni i kruszy się fuga między kafelkami, ale i tak jest najpiękniejsze i najprzytulniejsze. Bo jest moje. I Starszego.

Plan wykonany.
Mogę odpocząć.
Żyć... umierać...
Jestem spokojna..

77 komentarzy:

  1. Daj spokój, w końcu kupię te drzwi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~BezczelnieNikczemny.blogspot.com7 października 2012 00:55:00 CEST

    Jesteś silnym pluszakiem :-) Gratuluję :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że nie masz tych drzwi, bo bym Ci napisała- a niech Cię drzwi ścisną. Tak nas tu zostawiłaś na pastwę losu i domysły? No, no :) Wsiąkłam w Twój blog tak jak w blog Zorki. Ona straciła córeczkę, Ty synka.Czytam jeszcze blog Chustki i wszystkie trzy jesteście mi, co prawda wirtualnie, ale bardzo bliskie. Powiem Ci tak- jestem już starą babą, mam jeszcze na całe szczęście mamę i chcę żeby była jak najdłużej. Nigdy nie jest tak, że nie jesteście nam potrzebne. Nawet jeśli ma się 30, 40 czy 50 lat- mama jest nie do zastąpienia. Najlepszy mąż, żona, dzieci nigdy nie zastąpią mamy. Nawet jeśli czasami życie tak się ułoży, że jest daleko, ale jest i wiemy, że tylko jej miłość jest bezinteresowna, bez zastrzeżeń, że kocha nas nie za coś, ale kocha bo jesteśmy. Tej miłości nie zastąpi żadna inna. Synkowi Chustki niestety raczej nie będzie to dane. Twój Starszy Cię potrzebuje. Ból nigdy nie minie, ale z czasem nauczysz się z nim żyć, a nawet będziesz się uśmiechać. Rozmawiałam o tym z moją mamą, ona pochowała córkę wiele lat temu. Nigdy nie odczułam ani nie usłyszałam żeby mama po śmierci mojej siostry uważała, że dalsze życie już nie ma większego znaczenia. Na szczęście, bo pewnie wtedy żyłabym w przekonaniu, że ja nie byłam tak kochana jak siostra. Żyj więc, jeśli nie dla siebie, to dla Starszego, a z młodszym i tak kiedyś się spotkasz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownie!!! Wreszcie!!! Stale mysle o Was :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Buziaczki , uściski Agacik.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pożyjesz spełniona,Starszy na mieszkanie jeszcze poczeka.Tylko ten ból serca....

    OdpowiedzUsuń
  7. no tak.. ostatnimi czasy upodabniam się do pluszaka :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Dużo lżej się żyje ze świadomością załatwienia najwazniejszych spraw, No to jeszcze sobie pożyję :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też nigdy nie twierdziłam, że życie nie ma sensu.. tylko łatwiej mi było pogodzić się z myślą, że może przedwcześnie się skończyć. Potrzebowałam kopa, żeby się "postawić".

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak dobrze,że pani wróciła,a wraz z panią jakaś taka świeżość:)A fugi proponuję naprawić bo rybiki się zalegną;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zawstydziłaś mnie ! Moje noworoczne przyrzeczenia wzięły w łeb już gdzieś koło lutego :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Porządek w życiu jest wazny, ale dobrze, że już jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Cieszę się, bardzo się cieszę :) Warto było czekac na taki wpis !

    OdpowiedzUsuń
  14. Lorely, nareszcie wróciłaś! Martwiłam się, że coś Ci się stało. nie znikaj już nigdy na tak długo, proszę!

    OdpowiedzUsuń
  15. Lorely, tak się cieszę, że wróciłaś! Bałam się, że coś Ci się stało. Nie znikaj juz nigdy na tak długo, proszę !

    OdpowiedzUsuń
  16. Firanki juz dawno wyszly z mody, wiec sie nie stresuj... Po prostu badz i nie uciekaj nam na tak dlugo, a to umieranie to zostaw sobie na pozniej ;-) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  17. Myślę, że żaden czas nie jest dobry na odejście Rodzica - więc życzę, aby życie trwało dalej!W nowym mieszkanku - bez bolesnych wspomnień (choć wiem, że one nigdy nie znikną...) z nowymi siłami i poczuciem, że udało się tak wiele - gdy wydawało się, że już nic się nie uda!Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  18. hmm.. zaniepokoiłam się ;) No to naprawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. I moje tak brały.. potrzebny był dodatkowy, złowróżbny czynnik ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo wązny, tak naprawdę widać to dopiero gdy jest :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Gdyby coś się stało, pewnie byłoby wiadomo . Tak to jest, że złe wieści rozchodzą się najszybciej. Więc spokojnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Zostawiłam, nie mam teraz do tego głowy ;) Nie jestem też fanką firanek, ale nie mam to nie mam ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Tak, udało się wiele.. stąd jakiś taki spokój czuję.. i pewność, że Młodszy był wtedy bliżej niż mi się wydawało..

    OdpowiedzUsuń
  24. nieważne firanki, nieważny brak drzwi - ja nie mam firanek już prawie 4 lata, ale nie ma dnia żebym nie dziękowała za to moje (może nie do końca moje - bo na spółę z bankiem) ale moje mieszkanie. Uwielbiam je, nawet wtedy gdy było prawie puste. Bardzo jestem z Ciebie dumna, bo wiem ile to wysiłku i zachodu musiało Cię kosztować. Kobiety kiedy dostaną odpowiedniego kopa są w stanie zrobić wszystko a matki dla swych dzieci jeszcze więcej, ja też kupowałam mieszkanie z myślą o dzieciach, no przecież nie dla siebie. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  25. Też nie mam firanek, tzn mam ale nie moge powiesić dopóki nie bedzie odbioru budynku. podłoga na p/pokoju w płytkach nie dokończona, ale nie przejmuję się - w końcu bedzie ten odbiór. ZDROWA JESTEŚ! KOBIETO!!! :))))))))))))))))))))) teraz zaczniesz żyć! jakie "odejść"?! zobaczysz, ani sie obejrzysz, jak będziesz do Starszego tęsknym głosem mówic "to kiedy te wnuki synuś..." :)))) Gratuluję! i Bardzo Bardzo sie ciesze!

    OdpowiedzUsuń
  26. Dobrze,że JESTEŚ.Dobrze,że Ci się udało i masz ten komfort psychiczny,o który Ci chodziło.Przytulam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  27. Cieszę się na taki meldunek:). Czuć z tego wpisu niezwykłą świeżość, niech to nie znika, a przede wszystkim TY nie znikaj na długo:). Ja dopiero od niedawna Cię czytam, ale weterani czytelnicy się stęsknili za Tobą:). J.

    OdpowiedzUsuń
  28. Masz rację, jesteśmy siłaczki, tajemnica tkwi w odpowiednim kopie ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. czekałam na Ciebie....dobrze ,że jesteś.....nie odchodż proszę.

    OdpowiedzUsuń
  30. Koszmarnie się przeziębiłam, mam zapalenie gardła, kaszlę i kicham. Starszy skomentował - w końcu jakaś pospolita choroba ! To chyba znaczy, że jesteś zdrowa ? ;) Może coś w tym jest.A o firankach, to ja w sensie, że okna takie duże i puste.. firanek jako takich i tak nie planuję

    OdpowiedzUsuń
  31. Nawet nie spodziewałam się, że aż tak ważne.. komfort psychiczny. Świadomość, że już będzie dobrze, jakby nie było.

    OdpowiedzUsuń
  32. Dziekuję. Chyba własnie tak się czuję. Świeżo. Chociaż takie określenie nie przyszło mi do głowy :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Przepraszam.. Obiecuję odmeldowac się, gdyby potrzeba "odejścia" kiedyś zaisniała ;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Wpadłam przypadkiem, przeczytałam cały blog i od kilku mc wchodzę codziennie, czasem kilka razy dziennie, starsznie sie martwiłam o Panią. Mogę teraz odetchnąć ,dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Jak dobrze, że wróciłaś!!!! I, że jesteś spełniona. Teraz trzeba czekać na wnuki :P

    OdpowiedzUsuń
  36. Życzę Ci, aby ten stan - stan spokoju, spełnienia, może pogodzenia - trwał.Życzę Ci jak najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  37. Ciesze się że jesteś z powrotem i że wszystko sobie ułożyłaś ale zobaczysz świat wywróci Ci się do góry nogami jak pojawią się wnuki więc jeszcze nie czas odchodzić :):):)

    OdpowiedzUsuń
  38. Różnie ze mną bywa, ale strasznie martwić się nie ma powodu. Oddychaj spokojnie :)

    OdpowiedzUsuń
  39. pogodzenia.. nie to chyba jednak nie to.. ale zadowala mnie spokój :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Pewnie, że chciałabym doczekać takiego postawienia na głowie swego świata.. i chyba bym go już nie układała ;)

    OdpowiedzUsuń
  41. Myślisz że "nie poradzę sobie bez ciebie" odnosiło się do posiadania mieszkania? Czujesz się zwolniona z bycia matką? Takie to łatwe? Nie, nie Panie Prezesie, plan jeszcze długo nie będzie wykonany, plan jest w trakcie realizacji, nie da się go przyśpieszyć, dorastanie to proces długoletni i rodzic ma być przy tym wspierać i pomagać!to tyle ode mnie

    OdpowiedzUsuń
  42. Martwiłam się o Panią. Muszę to napisać. Ma Pani Genialne Pióro. Genialne. Pani blog przeczytałam w jeden wieczór, dał mi bardzo dużo. Zwłaszcza oczyszczających łez. Dziękuję, pozdrawiam, przytulam.

    OdpowiedzUsuń
  43. Bardzo się cieszę, że się odezwałaś. Pamiętam jak dziś, kiedy trafiłam tutaj i już zostałam - cichym czytaczem. Dzis jest taki dzień kiedy oddycham z ulgą i mój dzień kończy się o niebo lepiej niż sie zaczął - to z radości, że cię "widzę".Bardzo się cieszę, że się odezwałaś, bo my tutaj wszyscy martwiliśmy się, co ta cisza oznacza. Ciszę się, że udało Ci się zrealizować zamiary. Wyznaczaj sobie Agatko dalsze cele - to działa. :) I odzywaj się, chocby z myślą o nas. Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  44. Dobra robota Pani Agato. Martwiłem się tak długim milczeniem. Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  45. Jak się cieszę, że w końcu jesteś, zaglądam zawsze z utęsknieniem i nagle dziś radość, że jesteś, jak coś to też dorzucam się do drzwi, pozdrawiam Agik

    OdpowiedzUsuń
  46. uff...nawet Pani nie przypuszcza ile dobrego zrobiła Pani tym pisaniem...codziennie zaglądałem...dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  47. Agatko, zaglądam tu i szukam Ciebie i w końcu Cię znalazłam:) Cieszę się, bo czuję, że jest w Tobie spokój i zadowolenie. Chociaż jakieś. Ale kochana, to już tak jest, że "jakieś" musi nam wystarczyć czasami. I lepiej, że jest w ogóle:) Ściskam Cię tak najserdeczniej, jak mogę literkami!!!

    OdpowiedzUsuń
  48. Okrrropne było to czekanie na Ciebie, zaglądałam co kilka dni i wciąż cisza! MARTWILIŚMY SIĘ, HALO! Dobrze, że już jesteś :)Drzwi się wstawi, spoko, fugę wydrap śrubokrętem, po co ma sama odpadać? :D Gratuluję kącika, ciasne ale własne - i o to chodzi :)))Ściskam mocno z zamarzniętego Wrocławia! :)www.dobra-dobra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  49. Nie poczułam się zwolniona, ale mam świadomość, ze może mnie zwolnić rak. Stojąc przed taka ewentualnością, postarałam się zapewnić swojemu synowi podstawowe minimum, na wypadek gdyby mnie jednak zabrakło. To nie znaczy, że sie poddaję, ale zbyt dobrze wiem, jak się żyje bez własnego dachu nad głową. I jestem dumna z tego, że mi się to udało, Ciebie to oburza ?

    OdpowiedzUsuń
  50. Wyznaczam sobie bliskie cele, na dalsze jednak nie mam odwagi, ale przeciez chodzi o jakieś w ogóle, prawda ?:)

    OdpowiedzUsuń
  51. To się w tym czasie działo w moim zyciu, przerastało mozliwość ogarnięcia słowem. O wielu rzeczach nie chcę pamiętać. Ale postaram się wiecej Was tak nie martwić :)

    OdpowiedzUsuń
  52. To ja dziękuję. Świadomość bycia potrzebnym dodaje skrzydeł.

    OdpowiedzUsuń
  53. Witaj Kochana, ja tez do Ciebie zaglądam i się cieszę, ze widzę Cię częściej, chociaż wyłączyłaś komentarze :)

    OdpowiedzUsuń
  54. Dzięki za pomysł ze śrubokrętem! :) i tak muszę ją wydrapać, żeby połozyć nową.

    OdpowiedzUsuń
  55. Wiem, że u mnie bywasz, nawet, jak nic nie mówisz Agatko:) I zawsze jesteś mile widziana w moich progach.. Czasami komentarze coś psują, czasmi trzeba dać blogowi mówić tylko sobą;) Ściskam Cię bardzo mocno i serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  56. Spokój i spełnienie to takie stany ludzkiej świadomości,które przynoszą szczęście.Cieszę się,że udało Ci się osiągnąć ten stan ducha.A wogóle to cieszę się że jesteś.Pozdrawiam cieplutko i życzę już tylko zdrówka.

    OdpowiedzUsuń
  57. ~Paulina_mama Pawełka i Tomasza13 października 2012 13:22:00 CEST

    jak dobrze, że Pani wróciła!!!!Wytrwałości przy naprawach w mieszkanku :-)Pozdrawiam cieplutko!!!

    OdpowiedzUsuń
  58. Był taki czas że wchodziłam tu nawet w środku nocy z komórki ,tak na początku to jakiś obłęd..... ale ja wiem że czasem trzeba zniknąć żeby się nie zadusić... Więc dałam odpocząć blogowi a zaczęłam zwracać uwagę na "palące " się lampki w innych miejscach które informowały mnie że jesteś ! Jednak chwilami lęk o Ciebie po prostu mnie paraliżował.

    OdpowiedzUsuń
  59. Nie możesz. To spełnienie to zaledwie odrobina z tego, co jeszcze przed Tobą. Masz obowiązek jeszcze życ wiele lat. A gdzie usamodzielnienie się Starszego, a gdzie dotyk pulchnych łapek wnusiów ?? Pokonałaś wiele, ale nie wszystko. Myslę, że dopieszczanie własnego mieszkania to świetna sprawa. Dla mnie dom to cudowny obowiązek, uwielbiam pielęgnowac, upiększac, dostrajac. Myślę, że i Ciebie to weźmie, czego z serca życzę :)))

    OdpowiedzUsuń
  60. Jestes silna i dasz rade ze wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
  61. I tak trzymaj ;-) takie Twoje nastawienie zyciowe bardzo mi sie podoba!!Pozdrawiam Cie ponownie serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  62. udało mi się tylko w małej części, ale kierunek mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
  63. W wytrwałości jestem zahartowana ;)

    OdpowiedzUsuń
  64. Wiem, ze odrobina, ale to takie miłe, cieszyć się drobiazgami..:)

    OdpowiedzUsuń
  65. ~Kasia z Gdyni vel gdynianka27 października 2012 22:03:00 CEST

    Cóż za zmiany na blogu,już chciałam wyjść, pomyślałam,że pomyliłam adresy.

    OdpowiedzUsuń
  66. tak... ja też jeszcze się mylę...:) Musze zatwierdzac własne komentarze.. Nie ogarniam tych nowosci.

    OdpowiedzUsuń
  67. Już nie musisz zatwierdzać, szybko to,,ogarnęłaś"

    OdpowiedzUsuń