Jestem.
Zajmowałam się życiem.
Porządkowałam, układałam, zamykałam.
Gdy dwa lata temu zdiagnozowano u mnie nawrót choroby, przyjęłam to jak coś naturalnego, coś, co musiało się wydarzyć, coś, na co w pewnym sensie czekałam. Było dla mnie oczywiste, że oddaję ten mecz walkowerem. Dopiero słowa Starszego - nie poradzę sobie bez ciebie - postawiły mnie na baczność. Wyobraziłam sobie szczeniaka wyrzuconego z pędzącego samochodu , na środku leśnej drogi. Moją obsesją, która przybrała na sile po problemach z płucami, stało się doprowadzenie go do momentu, kiedy sobie poradzi.
Dziś mogę powiedzieć - udało się. To dorosły, odpowiedzialny człowiek.
Podczas ostatniej wigilii, na krawędzi psychicznej wytrzymałości złożyłam sobie noworoczne przyrzeczenie, że już nigdy tu i nigdy tak. Nie to miejsce, nie ci ludzie, nie ten dom.
Dziś mogę powiedzieć - udało się. Zamknęłam za sobą te drzwi.
Rozglądam się po swoim mikroskopijnym, ale w końcu własnym mieszkanku. Nie mam firanek, brakuje drzwi do sypialni i kruszy się fuga między kafelkami, ale i tak jest najpiękniejsze i najprzytulniejsze. Bo jest moje. I Starszego.
Plan wykonany.
Mogę odpocząć.
Żyć... umierać...
Jestem spokojna..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Dzisiaj znowu nie przybyło Ci lat.. i lato poszarzało U sąsiadów dudni muzyka.. Zastanawiam się, jak wyglądałby ten dzień, gdybyś tu był...
-
Mruczenie monitorów, miarowe tykanie i pikanie.. szepty pielęgniarek przy biurku współczujące spojrzenia Przez uchylone okno bezczelnie ...
-
U mnie wszystko w porządku Mój Mały.. Żyję. Czuję. Uśmiecham się. Tęsknię za Tobą, za tym wszystkim, co się nie wydarzy.. za każdym dniem,...
-
"Gdybym wiedział, że dzisiaj po raz ostatni zobaczę cię śpiącego, objąłbym cię mocno i modliłbym się do Pana, by pozwolił mi być twoim ...
-
Czasami uśmiech jest maską.. mniej lub bardziej dopasowaną. Pod radością kryje się mrok, który nie znika ot tak.. Drzazga w sercu, która wy...
mój Boże, Agata!!!
OdpowiedzUsuńDaj spokój, w końcu kupię te drzwi ;)
OdpowiedzUsuńuspokoiłaś mnie... :)
OdpowiedzUsuńJesteś silnym pluszakiem :-) Gratuluję :-)
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie masz tych drzwi, bo bym Ci napisała- a niech Cię drzwi ścisną. Tak nas tu zostawiłaś na pastwę losu i domysły? No, no :) Wsiąkłam w Twój blog tak jak w blog Zorki. Ona straciła córeczkę, Ty synka.Czytam jeszcze blog Chustki i wszystkie trzy jesteście mi, co prawda wirtualnie, ale bardzo bliskie. Powiem Ci tak- jestem już starą babą, mam jeszcze na całe szczęście mamę i chcę żeby była jak najdłużej. Nigdy nie jest tak, że nie jesteście nam potrzebne. Nawet jeśli ma się 30, 40 czy 50 lat- mama jest nie do zastąpienia. Najlepszy mąż, żona, dzieci nigdy nie zastąpią mamy. Nawet jeśli czasami życie tak się ułoży, że jest daleko, ale jest i wiemy, że tylko jej miłość jest bezinteresowna, bez zastrzeżeń, że kocha nas nie za coś, ale kocha bo jesteśmy. Tej miłości nie zastąpi żadna inna. Synkowi Chustki niestety raczej nie będzie to dane. Twój Starszy Cię potrzebuje. Ból nigdy nie minie, ale z czasem nauczysz się z nim żyć, a nawet będziesz się uśmiechać. Rozmawiałam o tym z moją mamą, ona pochowała córkę wiele lat temu. Nigdy nie odczułam ani nie usłyszałam żeby mama po śmierci mojej siostry uważała, że dalsze życie już nie ma większego znaczenia. Na szczęście, bo pewnie wtedy żyłabym w przekonaniu, że ja nie byłam tak kochana jak siostra. Żyj więc, jeśli nie dla siebie, to dla Starszego, a z młodszym i tak kiedyś się spotkasz.
OdpowiedzUsuńCudownie!!! Wreszcie!!! Stale mysle o Was :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki , uściski Agacik.
OdpowiedzUsuńPożyjesz spełniona,Starszy na mieszkanie jeszcze poczeka.Tylko ten ból serca....
OdpowiedzUsuńno tak.. ostatnimi czasy upodabniam się do pluszaka :)))
OdpowiedzUsuńTak, wreszcie :)
OdpowiedzUsuńTeż Cię ściskam, Kochana
OdpowiedzUsuńDużo lżej się żyje ze świadomością załatwienia najwazniejszych spraw, No to jeszcze sobie pożyję :)
OdpowiedzUsuńJa też nigdy nie twierdziłam, że życie nie ma sensu.. tylko łatwiej mi było pogodzić się z myślą, że może przedwcześnie się skończyć. Potrzebowałam kopa, żeby się "postawić".
OdpowiedzUsuńJak dobrze,że pani wróciła,a wraz z panią jakaś taka świeżość:)A fugi proponuję naprawić bo rybiki się zalegną;)
OdpowiedzUsuńZawstydziłaś mnie ! Moje noworoczne przyrzeczenia wzięły w łeb już gdzieś koło lutego :(
OdpowiedzUsuńPorządek w życiu jest wazny, ale dobrze, że już jesteś :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, bardzo się cieszę :) Warto było czekac na taki wpis !
OdpowiedzUsuńLorely, nareszcie wróciłaś! Martwiłam się, że coś Ci się stało. nie znikaj już nigdy na tak długo, proszę!
OdpowiedzUsuńLorely, tak się cieszę, że wróciłaś! Bałam się, że coś Ci się stało. Nie znikaj juz nigdy na tak długo, proszę !
OdpowiedzUsuńFiranki juz dawno wyszly z mody, wiec sie nie stresuj... Po prostu badz i nie uciekaj nam na tak dlugo, a to umieranie to zostaw sobie na pozniej ;-) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMyślę, że żaden czas nie jest dobry na odejście Rodzica - więc życzę, aby życie trwało dalej!W nowym mieszkanku - bez bolesnych wspomnień (choć wiem, że one nigdy nie znikną...) z nowymi siłami i poczuciem, że udało się tak wiele - gdy wydawało się, że już nic się nie uda!Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńhmm.. zaniepokoiłam się ;) No to naprawiam ;)
OdpowiedzUsuńI moje tak brały.. potrzebny był dodatkowy, złowróżbny czynnik ;)
OdpowiedzUsuńBardzo wązny, tak naprawdę widać to dopiero gdy jest :)
OdpowiedzUsuńJa tez się cieszę :)
OdpowiedzUsuńGdyby coś się stało, pewnie byłoby wiadomo . Tak to jest, że złe wieści rozchodzą się najszybciej. Więc spokojnie ;)
OdpowiedzUsuńZostawiłam, nie mam teraz do tego głowy ;) Nie jestem też fanką firanek, ale nie mam to nie mam ;)
OdpowiedzUsuńTak, udało się wiele.. stąd jakiś taki spokój czuję.. i pewność, że Młodszy był wtedy bliżej niż mi się wydawało..
OdpowiedzUsuńnieważne firanki, nieważny brak drzwi - ja nie mam firanek już prawie 4 lata, ale nie ma dnia żebym nie dziękowała za to moje (może nie do końca moje - bo na spółę z bankiem) ale moje mieszkanie. Uwielbiam je, nawet wtedy gdy było prawie puste. Bardzo jestem z Ciebie dumna, bo wiem ile to wysiłku i zachodu musiało Cię kosztować. Kobiety kiedy dostaną odpowiedniego kopa są w stanie zrobić wszystko a matki dla swych dzieci jeszcze więcej, ja też kupowałam mieszkanie z myślą o dzieciach, no przecież nie dla siebie. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńTeż nie mam firanek, tzn mam ale nie moge powiesić dopóki nie bedzie odbioru budynku. podłoga na p/pokoju w płytkach nie dokończona, ale nie przejmuję się - w końcu bedzie ten odbiór. ZDROWA JESTEŚ! KOBIETO!!! :))))))))))))))))))))) teraz zaczniesz żyć! jakie "odejść"?! zobaczysz, ani sie obejrzysz, jak będziesz do Starszego tęsknym głosem mówic "to kiedy te wnuki synuś..." :)))) Gratuluję! i Bardzo Bardzo sie ciesze!
OdpowiedzUsuńDobrze,że JESTEŚ.Dobrze,że Ci się udało i masz ten komfort psychiczny,o który Ci chodziło.Przytulam mocno :*
OdpowiedzUsuńCieszę się na taki meldunek:). Czuć z tego wpisu niezwykłą świeżość, niech to nie znika, a przede wszystkim TY nie znikaj na długo:). Ja dopiero od niedawna Cię czytam, ale weterani czytelnicy się stęsknili za Tobą:). J.
OdpowiedzUsuńMasz rację, jesteśmy siłaczki, tajemnica tkwi w odpowiednim kopie ;)
OdpowiedzUsuńczekałam na Ciebie....dobrze ,że jesteś.....nie odchodż proszę.
OdpowiedzUsuńKoszmarnie się przeziębiłam, mam zapalenie gardła, kaszlę i kicham. Starszy skomentował - w końcu jakaś pospolita choroba ! To chyba znaczy, że jesteś zdrowa ? ;) Może coś w tym jest.A o firankach, to ja w sensie, że okna takie duże i puste.. firanek jako takich i tak nie planuję
OdpowiedzUsuńNawet nie spodziewałam się, że aż tak ważne.. komfort psychiczny. Świadomość, że już będzie dobrze, jakby nie było.
OdpowiedzUsuńDziekuję. Chyba własnie tak się czuję. Świeżo. Chociaż takie określenie nie przyszło mi do głowy :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam.. Obiecuję odmeldowac się, gdyby potrzeba "odejścia" kiedyś zaisniała ;)
OdpowiedzUsuńWpadłam przypadkiem, przeczytałam cały blog i od kilku mc wchodzę codziennie, czasem kilka razy dziennie, starsznie sie martwiłam o Panią. Mogę teraz odetchnąć ,dziękuję:)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że wróciłaś!!!! I, że jesteś spełniona. Teraz trzeba czekać na wnuki :P
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci, aby ten stan - stan spokoju, spełnienia, może pogodzenia - trwał.Życzę Ci jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńCiesze się że jesteś z powrotem i że wszystko sobie ułożyłaś ale zobaczysz świat wywróci Ci się do góry nogami jak pojawią się wnuki więc jeszcze nie czas odchodzić :):):)
OdpowiedzUsuńRóżnie ze mną bywa, ale strasznie martwić się nie ma powodu. Oddychaj spokojnie :)
OdpowiedzUsuńhmm.. no.. w sumie..;)
OdpowiedzUsuńpogodzenia.. nie to chyba jednak nie to.. ale zadowala mnie spokój :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że chciałabym doczekać takiego postawienia na głowie swego świata.. i chyba bym go już nie układała ;)
OdpowiedzUsuńMyślisz że "nie poradzę sobie bez ciebie" odnosiło się do posiadania mieszkania? Czujesz się zwolniona z bycia matką? Takie to łatwe? Nie, nie Panie Prezesie, plan jeszcze długo nie będzie wykonany, plan jest w trakcie realizacji, nie da się go przyśpieszyć, dorastanie to proces długoletni i rodzic ma być przy tym wspierać i pomagać!to tyle ode mnie
OdpowiedzUsuńMartwiłam się o Panią. Muszę to napisać. Ma Pani Genialne Pióro. Genialne. Pani blog przeczytałam w jeden wieczór, dał mi bardzo dużo. Zwłaszcza oczyszczających łez. Dziękuję, pozdrawiam, przytulam.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że się odezwałaś. Pamiętam jak dziś, kiedy trafiłam tutaj i już zostałam - cichym czytaczem. Dzis jest taki dzień kiedy oddycham z ulgą i mój dzień kończy się o niebo lepiej niż sie zaczął - to z radości, że cię "widzę".Bardzo się cieszę, że się odezwałaś, bo my tutaj wszyscy martwiliśmy się, co ta cisza oznacza. Ciszę się, że udało Ci się zrealizować zamiary. Wyznaczaj sobie Agatko dalsze cele - to działa. :) I odzywaj się, chocby z myślą o nas. Ściskam
OdpowiedzUsuńDobra robota Pani Agato. Martwiłem się tak długim milczeniem. Ściskam mocno.
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, że w końcu jesteś, zaglądam zawsze z utęsknieniem i nagle dziś radość, że jesteś, jak coś to też dorzucam się do drzwi, pozdrawiam Agik
OdpowiedzUsuńuff...nawet Pani nie przypuszcza ile dobrego zrobiła Pani tym pisaniem...codziennie zaglądałem...dziękuję
OdpowiedzUsuńAgatko, zaglądam tu i szukam Ciebie i w końcu Cię znalazłam:) Cieszę się, bo czuję, że jest w Tobie spokój i zadowolenie. Chociaż jakieś. Ale kochana, to już tak jest, że "jakieś" musi nam wystarczyć czasami. I lepiej, że jest w ogóle:) Ściskam Cię tak najserdeczniej, jak mogę literkami!!!
OdpowiedzUsuńOkrrropne było to czekanie na Ciebie, zaglądałam co kilka dni i wciąż cisza! MARTWILIŚMY SIĘ, HALO! Dobrze, że już jesteś :)Drzwi się wstawi, spoko, fugę wydrap śrubokrętem, po co ma sama odpadać? :D Gratuluję kącika, ciasne ale własne - i o to chodzi :)))Ściskam mocno z zamarzniętego Wrocławia! :)www.dobra-dobra.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie poczułam się zwolniona, ale mam świadomość, ze może mnie zwolnić rak. Stojąc przed taka ewentualnością, postarałam się zapewnić swojemu synowi podstawowe minimum, na wypadek gdyby mnie jednak zabrakło. To nie znaczy, że sie poddaję, ale zbyt dobrze wiem, jak się żyje bez własnego dachu nad głową. I jestem dumna z tego, że mi się to udało, Ciebie to oburza ?
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńWyznaczam sobie bliskie cele, na dalsze jednak nie mam odwagi, ale przeciez chodzi o jakieś w ogóle, prawda ?:)
OdpowiedzUsuńTo się w tym czasie działo w moim zyciu, przerastało mozliwość ogarnięcia słowem. O wielu rzeczach nie chcę pamiętać. Ale postaram się wiecej Was tak nie martwić :)
OdpowiedzUsuńDzięki * :)
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję. Świadomość bycia potrzebnym dodaje skrzydeł.
OdpowiedzUsuńWitaj Kochana, ja tez do Ciebie zaglądam i się cieszę, ze widzę Cię częściej, chociaż wyłączyłaś komentarze :)
OdpowiedzUsuńDzięki za pomysł ze śrubokrętem! :) i tak muszę ją wydrapać, żeby połozyć nową.
OdpowiedzUsuńWiem, że u mnie bywasz, nawet, jak nic nie mówisz Agatko:) I zawsze jesteś mile widziana w moich progach.. Czasami komentarze coś psują, czasmi trzeba dać blogowi mówić tylko sobą;) Ściskam Cię bardzo mocno i serdecznie!
OdpowiedzUsuńSpokój i spełnienie to takie stany ludzkiej świadomości,które przynoszą szczęście.Cieszę się,że udało Ci się osiągnąć ten stan ducha.A wogóle to cieszę się że jesteś.Pozdrawiam cieplutko i życzę już tylko zdrówka.
OdpowiedzUsuńjak dobrze, że Pani wróciła!!!!Wytrwałości przy naprawach w mieszkanku :-)Pozdrawiam cieplutko!!!
OdpowiedzUsuńBył taki czas że wchodziłam tu nawet w środku nocy z komórki ,tak na początku to jakiś obłęd..... ale ja wiem że czasem trzeba zniknąć żeby się nie zadusić... Więc dałam odpocząć blogowi a zaczęłam zwracać uwagę na "palące " się lampki w innych miejscach które informowały mnie że jesteś ! Jednak chwilami lęk o Ciebie po prostu mnie paraliżował.
OdpowiedzUsuńNie możesz. To spełnienie to zaledwie odrobina z tego, co jeszcze przed Tobą. Masz obowiązek jeszcze życ wiele lat. A gdzie usamodzielnienie się Starszego, a gdzie dotyk pulchnych łapek wnusiów ?? Pokonałaś wiele, ale nie wszystko. Myslę, że dopieszczanie własnego mieszkania to świetna sprawa. Dla mnie dom to cudowny obowiązek, uwielbiam pielęgnowac, upiększac, dostrajac. Myślę, że i Ciebie to weźmie, czego z serca życzę :)))
OdpowiedzUsuńJestes silna i dasz rade ze wszystkim :)
OdpowiedzUsuńI tak trzymaj ;-) takie Twoje nastawienie zyciowe bardzo mi sie podoba!!Pozdrawiam Cie ponownie serdecznie
OdpowiedzUsuńudało mi się tylko w małej części, ale kierunek mi się podoba
OdpowiedzUsuńW wytrwałości jestem zahartowana ;)
OdpowiedzUsuńJestem.. oddychaj..:)
OdpowiedzUsuńWiem, ze odrobina, ale to takie miłe, cieszyć się drobiazgami..:)
OdpowiedzUsuń:)*
OdpowiedzUsuńCóż za zmiany na blogu,już chciałam wyjść, pomyślałam,że pomyliłam adresy.
OdpowiedzUsuńtak... ja też jeszcze się mylę...:) Musze zatwierdzac własne komentarze.. Nie ogarniam tych nowosci.
OdpowiedzUsuńJuż nie musisz zatwierdzać, szybko to,,ogarnęłaś"
OdpowiedzUsuń