To nieprawda, że Ciebie już nie ma...

Patrzę na zegar..
Jeszcze wszystko było na swoim miejscu..
Jeszcze nic nie zapowiadało.. nikt nie widział uniesionego miecza..
Jeszcze mogłam coś zrobić...


Rośnie gula w gardle. Dławi i dusi. Mózg nasiąknięty bólem do granic wytrzymałości budzi najtragiczniejsze wspomnienia.. kreuje koszmarne wizje.. uruchamia warianty gdybania i prowadzi prostą drogą do obłędu.

A dookoła lato.. bezczelnie piękne..

Nigdy nie pogodzę się z tym, że Cię nie ma..
Że już nic nie poznasz, nie zobaczysz.. nie dotkniesz..
Nigdy.
To nie może być prawda.

Pięć abstrakcyjnych lat, a w ciągu nich ani jednego dnia, w którym nie chciałabym cofnąć czasu i odwrócić tego, co się stało..


Niezmiennie boli..
Niezmiennie tęsknię...
Trzymam Twoją dłoń...


Lepszy świat ? Szczęśliwszy ? Świat, w którym dzieci są szczęśliwe bez matek ?
Nie wierzę.

32 komentarze:

  1. ..................... :(

    OdpowiedzUsuń
  2. ..................... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Paulina - mama Tomasza i Pawła24 lipca 2012 12:44:00 CEST

    Trafiłam na Pani blog przypadkiem około rok temu - od tamtej pory dość regularnie tu zglądam.Nikt nie będzie wiedział co czuje matka, która traci dziecko (chyba, że sama tego doświadczyła - ja, na szczęście, się do tej grupy nie zaliczam), dlatego nie mam najmniejszego zamiaru zgrywać się tutaj na psychologa czy pocieszyciela - dodatkowo każda forma pocieszenia, zwłaszcza słowna, brzmi jak banał...Chciałabym tylko powiedzieć, że jest Pani bardzo dzielna, nawet jeśli Pani się wydaje, że zaraz rozpadnie się na kawałeczki (albo że już się rozpadła).Życzę zdrowia przede wszystkim!Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Łączę się w niezapomnieniu...

    OdpowiedzUsuń
  5. byłam niedawno z moją Ciocią u Artura, zostawiłam niebieski znicz, pamiętam... a Ciebie mocno przytulam...

    OdpowiedzUsuń
  6. ~mama Marcina B.19l.24 lipca 2012 22:26:00 CEST

    Im dłużej , tym trudniej uwierzyć , a ktoś powie że czas leczy rany , Musimy do końca już udawać że żyjemy i czekać , tęsknić do granic ludzkiej możliwości . Agatko przytulam Cię .............

    OdpowiedzUsuń
  7. No własnie.Ja tez nie wierzę.Ale...Jechałam autem.Patrze 24 i pomyslałam to tego dnia...Znów ten dzien.Znów Lorely cierpi bardziej niz zwykle.I łaczyłam sie z Toba.Pewnie nie było tego czuć, ale myslami byłam przy tamtej notce i zapalałam znicz.Za te Twoją miłosc i dla Niego.....To nigdy nie minie.Przyćmi sie, zajdzie mgła, ale nie minie.To znaczy skonczy sie kiedy zamkniemy, zamkniesz oczy.Dopiero wtedy.Do tej pory on bedzie zył w Tobie.I poprzez Ciebie w nas.Buziak L :**Przytulam...planeta

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem, czy "po" to jest jeszcze życie - przynajmnniej dla mnie...Niemiłosiernie tęsknie wciąż...Właściwie to mnie nie ma, choć jestem - parados

    OdpowiedzUsuń
  9. JA TEŻ W TO NIE WIERZĘ...

    OdpowiedzUsuń
  10. Miarą miłości jest miara tęsknoty? Tak mi przyszło na myśl....

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja staram sie uwierzyc, że dzieci są szczęsliwe. Nawet bez matek, bo mają tam Matkę, a na ziemską czekają.......

    OdpowiedzUsuń
  12. a ja wierze w to ze One czekaja .....na tych ktorych zostawily.......

    OdpowiedzUsuń
  13. Wierzę, że istnieje Światło, w które się odchodzi. Wierzę, że ci, których kochamy, a którzy odeszli przed nami, wychodzą nam na powitanie. Wierzę, że jest taki poziom szczęścia, spokoju i wszechwiedzy, który jest nie do ogarnięcia naszym rozumem, ale który sprawia, że czują się oni spokojni i szczęśliwi i nie mierzą tego miarą "większa miłość niż matczyna". Wierzę, że człowiecza tęsknota jest tak wielka i niedoskonała, że nie jest w stanie tego nawet przyjąć do wiadomości. Wierzę, że"tam gdzieś" jest Twoje ukochane Dziecko, jest bardzo szczęśliwe i pewnie chciałby ci to powiedzieć, przekazać, żebyś się nie martwiła, nie bała, żebyś miała tę 100% pewność, że go spotkasz, kiedyś. A czy gdybyś ją miała - nie czułabyś się spokojniejsza? Nie cierpiałabyś mniej mając tę wiedzę? Przypuszczam, że tak. Ale tego nie wiesz, a może i wiesz, bo są pewne rzeczy niewytłumaczalne. Nie wiem dlaczego te znaki nie zawsze trafiają bezpośrednio do "zainteresowanych" (przez duży cudzysłów) osób - ale wierzę, że o to zapytasz kiedyś sama i poznasz na to odpowiedź. Ja WIERZĘ. Wierzę w to, że prawdziwe życie dopiero przed nami. A ON na pewno ma to najpiękniejsze, najszczęśliwsze życie. On już jest TAM i wie, że kiedyś do niego dołączysz, pewnie widzi Cię na co dzień i tylko się uśmiecha, gdy obserwuje Twój płacz i myśli: "Mamo, to tylko chwilka twego płaczu w porównaniu do bezkresności szczęścia jaka nas tu spotka, nie płacz, tylko postaraj się tak żyć w świecie człowieczym, abyśmy jak najszybciej się tu spotkali" - w sensie, że od razu Raj i Światło. Mam nadzieję, że zostanę dobrze odebrana, bo słowo pisane, można rożnie odbierać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wpadłam dać Ci buziaka:)No więc buziak:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Przytulam mocno :* jestem :*[zakochana-kobietka]

    OdpowiedzUsuń
  16. Wpadłam przypadkiem na Pani blog i już zostałam. Od rana przeczytałam cały od pierwszej notki do ostatniej.Płakałam, nadal płaczę....brak mi słów dla Pani cierpienia.Tak strasznie mi przykro , jak to możliwe by na jedną kobietkę spadło AŻ TYLE? przytulam wirtualnie

    OdpowiedzUsuń
  17. Wszedłem tu, za namową znajomej :) Nie potrafię wyrazić tego, co czuje, ale może chociaż tak mogę uronić łzę :"...pada deszcz"Nie rozumiem, Twego bólu,nie rozumie Twej rozpaczy...I nigdy nie zrozumiem, ja, mogę tylko patrzeć...Patrzeć na Twoje cirpieniei współczuć, chociaż to za mało, by skrwawionemu sercuukojenie dało...Gdy w jednej chwili świat,rozpada się, na kawałków tysiące,a każda minuta nadziei,gaśnie, jak gaśnie słońce...Nie wiem, jak pomóc Ci,choć moje serce płacze też,gdy wiem, że w pełni słońca,dla Ciebie, wciąż pada deszcz... sżPozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj, Lorely.Trafiłam na Twój blog wczoraj, właśnie skończyłam czytać. Piszę tylko aby zostawić ślad po swoich łzach. Moi chłopcy jeszcze mali. Zdrowi. Szczęśliwi. Ale wiem, że mogę ich stracić. Tak jak zdarza się innym rodzicom. Opłakuję te dzieci, które zniknęły z oczu, z uszu, z objęć a zostały tylko w głowie i w sercu. To boli nawet mnie, która tych dzieci nigdy nie znała. Bo te dzieci mogły być moimi. Dlatego kocham synów także gdy psocą, przeszkadzają. Ta miłość jest większa dzięki ludziom, którzy -jak Ty- pokazują życie po utracie. Chylę przed Wami czoła. Chylę przed Tobą czoła.

    OdpowiedzUsuń
  19. Przytulam. Dziwnie zabrzmi, ale choć Twoje cierpienie dobija Twoje, niezapomnienie uszczęśliwia i daje wiarę, że będąc po drugiej stronie rzeki można nadal być bardzo blisko.

    OdpowiedzUsuń
  20. Przytulam. Dziwnie zabrzmi, ale choć Twoje cierpienie dobija Twoje, niezapomnienie uszczęśliwia i daje wiarę, że będąc po drugiej stronie rzeki można nadal być bardzo blisko.

    OdpowiedzUsuń
  21. Lorey,co u Ciebie? Zaglądam codziennie i Ciebie wciąż nie ma.Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  22. Odezwij się... proszę... martwię się...

    OdpowiedzUsuń
  23. Lorely, wszystko okej...prawda? Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  24. Tak dlugo sie nie odzywasz... dlaczego? martwie sie, chociaz sie nie znamy. Od kilku lat codziennie zagladam do Ciebie i ciagle mam nadzieje, ze jakos sie trzymasz. Sciskam

    OdpowiedzUsuń
  25. ~Paulina_mama Pawełka i Tomasza24 września 2012 23:44:00 CEST

    Czy wszystko w porządku? Na tyle oczywiście na ile to możliwe...Codziennie tu zaglądam i Pani nie ma...Jakieś zdrowotne perturbacje?

    OdpowiedzUsuń
  26. weszłam tu po kilku miesiącach.. i z niedowierzaniem widze ciszę.. Martwię się.. Proszę napisać cokolwiek..

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja zaglądam codziennie i czekam na jakieś wieści i jakiś wpis.

    OdpowiedzUsuń
  28. Też zaglądam codziennie. Trafiłam dość późno na tego bloga, przeczytałam prawie jednym tchem i bardzo, bardzo czekam na kolejny wpis. Zatrzymało mnie tu na dłużej to, że ja kiedyś straciłam siostrę, a moja mama córkę. Teraz moja mama walczy z rakiem... eh życie, życie.

    OdpowiedzUsuń