Rutynowe upokorzenia

Wielki, szary moloch  przywitał mnie skąpany w słońcu. Fabryka życia i śmierci. Niezliczona ilość anten i nadajników na dachu znowu uruchomiła myślenie o konflikcie interesów.. chyba, że dobroczynne działanie pól elektromagnetycznych na nowotwory trzymane jest w głębokiej tajemnicy.

W środku już nie było tak słonecznie. Maszyna wypluła mi numerek 341 i  po godzinie zasiadłam pod gabinetem. 
W szarym, smutnym korytarzu, tłum szarych smutnych ludzi.
Niewielu rozmawiało. Obok szeleściły kartki czytanej gazety, gdzieś folia zdejmowana z kanapki.
Co jakiś czas ktoś podrywał się na dźwięk swego nazwiska.

Kontrolne, rutynowe badanie. Wygląda dokładnie tak, jak się nazywa.
- Gorzej się pani czuje ? A bo to już tak będzie, raz lepiej raz gorzej, trzeba diety przestrzegać. Jakiej ? A to już musi sobie pani opracować. Nie można jeść wszystkiego, nawet ja nie jem.. bo mi nie smakuje (!!)
Kiedy odbieram wyraźny sygnał, że wizyta dobiegła końca, zdezorientowana pytam o badanie krwi na markery i  obiecany kilka miesięcy temu kontrolny tomograf.
- Tomograf ?? Z pani odczynem popromiennym ?? A kto pani zrobi ??
- Podejrzewam, że od tego są radiolodzy, ale mogę się mylić, dlatego pytam.
- Proszę pani, tu ja decyduję ! Nie ma wskazań do tomografu, jakby były, to bym zlecił !
Zaczynam rozumieć, że przyszłam po prostu nieprzygotowana. Już nie pytam, skąd mu wiadomo o uniemożliwiającym takie badanie wysokim odczynie popromiennym. Z oczu mi nie wyczytał, bo w nie nie patrzył.. coraz jaśniejsze, stają się metody kwalifikacji. Trudno, nie umiałam się znaleźć.
Opuszczając szpital wczesnym popołudniem spojrzałam na tablicę świetlną nad rejestracją. Numer 837 i kolejka szarych, smutnych ludzi..
Na zewnątrz słońce..

Tomograf, to jedyne badanie, którym  w moim przypadku wiarygodnie można określić faktyczny stan zaawansowania lub remisji choroby. Chciałam tylko wiedzieć, czy mogę sobie planować wakacje, czy powinnam raczej się skupić na najbliższych świętach. Chciałam stanąć na nogi, a ciągle wiszę.

34 komentarze:

  1. Nie rozumiem tu jakby czegoś... Dlaczego nie chcą Ci zrobić tego prześwietlenia ???

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest właśnie to, czego i ja nie rozumiem. Niby zbyt wysoki odczyn popromienny, tylko, że nikt mi tego odczynu nie sprawdzał..

    OdpowiedzUsuń
  3. Fabryka, państwo w państwie... carat....a w nas nadzieja, że trafimy na Lekarza..na człowieka...

    OdpowiedzUsuń
  4. ~mama Marcina B.19l.5 marca 2011 17:28:00 CET

    Jeden z wielu wpisów , którego nie sposób komentować ...ściskam mocniutko , mocniutko ...i na tym moja mądrość się kończy,przepraszam Agacik :0(

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak nie moze byc!!moze trzeba ten tomograf sobie "wychodzic" ??????????

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziwnym trafem, kazdy zamienia się w człowieka, jak tylko pacjent okazuje wdzięczność..

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaczęlam, chociaz to bardzo okręzna droga

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie ma co komentować.. rzeczywistość w polskiej słuzbie zdrowia. A podobno zdrowia nie kupisz..

    OdpowiedzUsuń
  9. A wierzgaj sobie i tak przytulam :-) Ja dwa razy do roku jeżdżę na kontrole. Ostatnio byłam ostatnią pacjentką, pan doktor pomacał, nie zlecił nawet kontrolnego usg (zmęczony był miałam pewnie z 1001 numerek), nawet drugiej piersi nie zbadał i już. A guz jest (zrobiłam usg prywatnie). Ale wg lekarza był i już go nie ma. Szkoda słów.

    OdpowiedzUsuń
  10. Brak wiadomości, to dobra wiadomość?

    OdpowiedzUsuń
  11. No nie!!!!!Polska służba zdrowia!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. to się po prostu w głowie nie mieści!!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. A wierzgaj ile chcesz... ;-))) Ja też Cię cieplutko przytulam. Buziaczki dzielna dziewczuno. zołza63

    OdpowiedzUsuń
  14. Trzymam kciuki za powodzenie. zołza63

    OdpowiedzUsuń
  15. Skala nie ta, ale znam zjawisko. Czasami nawet wypisanie zwykłego skierowania to problem wielki - opisywałam zresztą u siebie sytuację, kiedy poszłam do neurologa. Cóż, życie.

    OdpowiedzUsuń
  16. To kuźwa podejście a raczej jego brak trawi mnie coraz mocniej od środka ............kuźwa mać ........ a gdzie przysięga hipokratesa chyba w wielu przypadkach była to -przysięga hipokryty i szybko nia tyłek wytarto.Tule Lorely i wierzę że nie tylko swojemu "gówniażowi " ale tym wszystkim pędrakom z onkologi zagrasz na nosie!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. Znam to.. przez trzy lata badań kontrolnych po pierwszym zachorowaniu tylko raz miałam zlecone USG, ale przynajmniej markery za każdym razem. Teraz to jakaś kpina..

    OdpowiedzUsuń
  18. W tym przypadku brak wiadomości, to krótko mówiąc - wkurw

    OdpowiedzUsuń
  19. Mi też chodziło o zwykłe skierowanie..

    OdpowiedzUsuń
  20. To prawda.. trudniej o przyzwoitego lekarza niż księdza

    OdpowiedzUsuń
  21. Długo wierzyłam, że na świecie istnieją tylko znakomici specjaliści, dla których najważniejsze jest zdrowie pacjenta... długo... dokładnie 12 lat... póżniej musiałam zmienić lekarza prowadzącego i od tamtej pory kolejni wmawiają mi, że wszystko jest dobrze (mimo, że moje samopoczucie świadczy o czyms innym)...Życzę Ci wytrwałości i wielu pozytywnych myśli... Trzymam za Ciebie kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Cóż, płomennne wypowiedzi pani minister zdrowia nie zapowiadaja poprawy sytuacji w słuzbie zdrowia. Nawet pogorszenie powiem szczerze. Ale pozdrawiam, trzymaj się , trzymajmy sie wszyscy.....

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja bym poradziala zmienic lekarza, inny spojrzy na to inaczej :*[zakochana-kobietka]

    OdpowiedzUsuń
  24. W fabryce życia i śmierci, gdzie ręka rękę myje to nie takie proste

    OdpowiedzUsuń
  25. Trudno o optymizm w naszym kraju...

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja może nie gloryfikowałam lekarzy, ale tez naiwnie myślałam, że nie jest tak źle. Od kilku miesięcy weryfikuję swoje opinie..

    OdpowiedzUsuń
  27. Zmień lekarza. I to szybko. w tym kraju nie da się żyć.... :/

    OdpowiedzUsuń
  28. I tak miałaś farta. Mojej koleżance lekarz powiedział, że nie ma co liczyć na żadne leczenie bo nie ma najmniejszych rokowań a zamiast czekać na chemię powinna się rozejrzeć za hospicjum. Prosto w twarz, matce, która miesiąc później osierociła dwoje dzieci (12 i 17 lat). Kiedy znalazłam małego, chorego kotka, pieniądze nie grały żadnej roli. Tak bardzo chciałam aby przeżył. Nie udało się. A tu przecież chodzi o życie człowieka, wartość najwyższą. Nikt nie ma prawa odmawiać choremu prawa do leczenia, prawa do życia.Moja mama jedenaście lat temu przeszła operację usunięcia złośliwego guza piersi. W tej chwili jest wszystko dobrze, badania kontrolne nic nie wykazują. Więc uważam, że zawsze trzeba myśleć pozytywnie. Oczywiście z osieroconymi mamami jest inaczej, im naprawdę brakuje siły i woli walki. Przytulam Cię bardzo mocno.

    OdpowiedzUsuń
  29. Większość z nich to banda nieczułych konowałów !!! trafić na dobrego lekarza z serca i powołania to cud !!! życzę Ci abyś takiego znalazła.....pozdrawiam i trzymam kciuki...

    OdpowiedzUsuń
  30. Dopóki się nie trzeba leczyć to jakoś leci... ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Tak już jest, że każdą chorobę można wyleczyć, ale nie każdego chorego..

    OdpowiedzUsuń
  32. Trafiłam. Niczego to nie zmieniło, ale przynajmniej wiem.

    OdpowiedzUsuń