Nie potrafię i nie chcę żyć w zawieszeniu. Badania bez badań mnie nie satysfakcjonowały i niczego nie wyjaśniały. A ponieważ nie znoszę nie rozumieć, chodziłam, dzwoniłam, szukałam i konsultowałam.. aż udało mi się trafić na lekarza - człowieka.
O ironio, w ZUSie.
Kobieta z miłym uśmiechem i empatią w oczach, przez pół godziny cierpliwie odpowiadała na moje pytania. W pewnym sensie udało się jej nawet usprawiedliwić kolegów z onkologii. I chociaż nie miała dla mnie niestety wiadomości dobrych i budujących, a momentami słuchałam wręcz z niedowierzaniem, że to dotyczy mnie, to jednak sprawiła, że wyszłam od niej spokojna. Chciałam wiedzieć. I wiem.
Na sto kobiet z nawrotem carcinoma male differentiatum, osiemdziesiąt umiera w ciągu pięciu lat od diagnozy.
Poprzednio swój 60-procentowy pakiet kontrolny wykorzystałam na 120 %, tym razem przyszło mi powalczyć o miejsce w mniejszości.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Dzisiaj znowu nie przybyło Ci lat.. i lato poszarzało U sąsiadów dudni muzyka.. Zastanawiam się, jak wyglądałby ten dzień, gdybyś tu był...
-
Mruczenie monitorów, miarowe tykanie i pikanie.. szepty pielęgniarek przy biurku współczujące spojrzenia Przez uchylone okno bezczelnie ...
-
U mnie wszystko w porządku Mój Mały.. Żyję. Czuję. Uśmiecham się. Tęsknię za Tobą, za tym wszystkim, co się nie wydarzy.. za każdym dniem,...
-
"Gdybym wiedział, że dzisiaj po raz ostatni zobaczę cię śpiącego, objąłbym cię mocno i modliłbym się do Pana, by pozwolił mi być twoim ...
-
Czasami uśmiech jest maską.. mniej lub bardziej dopasowaną. Pod radością kryje się mrok, który nie znika ot tak.. Drzazga w sercu, która wy...
i znajdziesz miejsce w tej mniejszosci..dasz rade
OdpowiedzUsuńAgato, modlę się......Jestem z Tobą.....
OdpowiedzUsuńWierzę, mam nadzieję i gorąco ci należenia do tej mniejszości życzę...Ja odtąd gdzie indziej.www.re-aktywacja.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZakładac się jednak nie będę ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu, modlitwa to jedna z tych metod, które nie szkodzą ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, zaniepokoiłam się jak zastałam pustą stronę :)
OdpowiedzUsuńAgatko : Nadzieja lubi się uśmiechać .......
OdpowiedzUsuńMniejszość zwycięży. Ta choroba nie lubi odważnych, takich jak Ty. Wtedy się wycofuje...
OdpowiedzUsuńW biznesie pakiet mniejszościowy, z nieokreśloną perspektywą w sprawie nabycia nowych akcji, to słaba inwestycja, ale w życiu jest się o co bić. Musisz walczyć, bo stawka jest imponująca, a postawa powinna budzić szacunek.
OdpowiedzUsuń..może dziwnie to zabrzmi ... ale jakieś pięć lat masz przed sobą ... o więcej zawalczysz ...w to nie wątpię ...wczoraj gdzieś w tv usłyszałam: jak stracisz pieniądze to nie straciłeś nic...jak stracisz zdrowie to straciłeś połowę ...jak stracisz wiarę to nie masz już nic....
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki ...
OdpowiedzUsuńcoż, jasne, że to niełatwa walka. Wierzę jednak w Twoje siły, wierzę, że nie poddasz się. Czego oczywiście z serca życzę.....
OdpowiedzUsuńJakoś dziwnie spokojna jestem o Twoje pieć lat.. i kolejne.. i kolejne.. Rak nie lubi zuchwałych.
OdpowiedzUsuńHej, to poważnie, kurka, poważnie. Ale 5 lat to i tak sporo czasu na sukces, zabieram się za robotę żeby mieć i swoją cegiełkę w Twoim sukcesie.
OdpowiedzUsuńCzasem mam wrażenie, że się wyśmiewa
OdpowiedzUsuńMniejszość zwycięzy, to fakt, tylko trzeba się w niej znaleźć ;)
OdpowiedzUsuńNiech Ci nie zabraknie siły, wiary i woli walki. A ja modlitwą będę Ci pomagać.
OdpowiedzUsuńW biznesie stawiamy na kolosy, w zyciu chwytamy się brzytwy
OdpowiedzUsuńChyba ściągnełam Cię myślami :) Zajrzałam wczoraj na Twój blog i nie wiedziałam co napisać.. i tak cofnełam się myślami do naszych początków.. ile się zmieniło.. ile zgorzkniało..
OdpowiedzUsuńPrzydadza się...;)
OdpowiedzUsuńwalkowerem nie oddam..
OdpowiedzUsuńMoże i nie lubi, ale tez sie nie poddaje
OdpowiedzUsuńZa niepoważne rzeczy się nie biorę ;) Czekam na efekty Twojego udziału ;)
OdpowiedzUsuńZawzięta jestem, ale czy to wystarczy .? Dziękuję za modlitwę.
OdpowiedzUsuńI aby Ci tej zawziętości nie zabrakło!!!
OdpowiedzUsuńWalka o miejsce już dawno trwa - stawianie czoła chorobie,medycynie, lekarzom jednocześnie..... beznadzieji, zwątpieniu, bezsilności.... Wódz Lorely rules ! ! Kciukuję !
OdpowiedzUsuńWiesz, ja pamiętam taką naszą rozmowę na gg, kiedy śpieszyłaś się do pracy, mówiłaś, że jeszcze wypalisz papierosa i idziesz... rozmawiałyśmy o jakiś dramatach, które dziś są żadnymi dramatami. Szukałyśmy rozwiązań. Niby było ciężko a jednak chciało się iść do przodu i ta ciężkość nie przeszkadzała w tym abyśmy sie z czegoś tam śmiały ... wbrew pozorom, z dzisiejszej perspektywy była w tej ciężkości lekkość ... pamiętam też jak lata temu wysłałaś mi zdjęcia, swoje i swoich synów ... nie mam ich już w komputerze ale mam je przed oczami.... Ciebie taką... beztroską dziewczynę z "dziurką na nosie" jak wtedy pomyślalam, bardzo ładną.... dziś odczuwam te czasy jako bardzo lekkie... takie bardziej słoneczne, to pisanie na blogach przynosiło jaką radość mimo kłopotów... to jak wpadanie do koleżanki na kawę ...dziś to chyba bardziej stawanie przed gronem znajomych i mówienie, że znowu coś szlag trafił...
OdpowiedzUsuńAgatko, masz w sobie jeszcze mnóstwo sily. Ja nie wyobrazam sobie by mogło być inaczej niz wreszcie dobrze. Sciskam Cie
OdpowiedzUsuńRózne oblicza przybiera ta walka...
OdpowiedzUsuńW sumie, to ja chyba tez nie moge wyobrazić... najtrudniej uwierzyć we własną śmierć
OdpowiedzUsuńPonoć siła nie w mięśniach tkwi a w głowie to samo z mniejszością nie ilość a jakość do zakasowania najważniejsza.No to bagnet na broń...... a ja zaciskam co się da za powodzenie.
OdpowiedzUsuńWitam Pani Agato! Zostawiam ślad swoich wizyt tu od pewnego czasu i ciepłych myśli za Panią. Dziękuję za to, czego się uczę odwiedzając ten blog. Przytulam!
OdpowiedzUsuń..... chciałabym by wszytko było ok...dla Ciebie L. dla Twojego syna...dla Twojej rodziny....ale muszę przyznać się do tego że i też dla mnie...może to zabrzmi dziwnie, na pewno egoistycznie ale....no właśnie, odkąd przeczytałam Twój cały blog zaglądam tu regularnie, najczęściej w godzinach zwątpienia gdy szlag mnie trafia na to popieprzone życie ....gdy nie mogę znieść samej siebie...bo co tu kryć, jestem nerwusem i brak mi cierpliwości i mimo że kocham mojego syna ponad życie to czasem puszczają mi nerwy...a Ty nauczyłaś mnie że nie można, że nie warto i nie trzeba...że trzeba być dla tego małego człowieka wszystkim bo on jest dla nas wszystkim...dzięki Tobie L. myślę że jestem lepszą matką...i ciągle się od Ciebie uczę... dziękuję Ci :-))) zawsze będę Ci wdzięczna ... jestem z Tobą myślami i będę się modlić za Ciebie ... przytulam....
OdpowiedzUsuń20 % to cholernie wielki ocean Agato! Dasz radę do niego wskoczyć. O ile będziesz chciała. Bo czasem myślę, że te 80 % też kusi. Z wiadomych powodów.. Trzymaj się kochana, jestem i myślę o Tobie. Olena
OdpowiedzUsuńMasz rację Kochana ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa i ciepłe myśli :)
OdpowiedzUsuńWszyscy jesteśmy tylko ludźmi, wszyscy mamy jakieś słabości i każdemu kiedyś puszczaja nerwy. Dzieciom tez ;) A kochać to znaczy też nie dac wejść sobie na głowę. Na pewno jesteś najlepsza mamą ;)
OdpowiedzUsuńTak samo powiedziała pani doktor.. że te dzisiejsze 20% to bardzo duzo, bo jeszcze 10-15 lat temu w takich przypadkach było zaledwie 2.. Pozdrawiam Cię ciepło Olenko, dobrze że jesteś..
OdpowiedzUsuń.....dziękuję............................................................................
OdpowiedzUsuńZnowu nie wiem co powiedzieć... Pamiętaj proszę o tym o czym kiedyś pisałyśmy. Jestem i czekam i może kiedyś na prawdę do czegoś się przydam.
OdpowiedzUsuńReklamuj u nas swojego bloga ZA DARMO! Zwiększ grono Czytelników.Przysyłaj do nas swoje teksty wraz z podpisem i adresem bloga, a my opublikujemy to w wirtualnym Czasopiśmie.Zapraszamy!Wirtulandia.pl - Tworzymy Czasopismo. Tworzymy Historię.
OdpowiedzUsuńW mniejszości zawsze jest większa siła! Przytulam mocno :*
OdpowiedzUsuńJestem z Tobą kochna...
OdpowiedzUsuń