W obliczu rzeczy ostatecznych

Wczoraj, w antrakcie między drugim a trzecim aktem opery odczytałam sms... i od tamtej pory człowiek, któremu nie poświęcałam uwagi więcej niż chwila potrzebna na grymas odrazy czy zmielenia w zębach przekleństwa, zajmuje moje wszystkie myśli.. Przyćmił Verdiego..
Mąż mojej przyjaciółki.

I  miejsce całej niechęci.. antypatii.. uprzedzenia.. zajął żal.
Żal, że tak głupio przegrał swoje życie,
Że tak bezmyślnie krzywdził najbliższe sobie osoby,
Że tyle zmarnował i podeptał,
I że już niczego nie zmieni, nie naprawi, nie zrozumie..
Że... ech..

Imponująco spuentował wieloletnie uprzykrzanie jej życia.

Jeszcze rano chojrak, a wieczorem..
Nie mogę uwierzyć, że umiera..
Po ciężkim krwotoku, bez pełnej świadomości.. pod kroplówkami i tlenem..

Okazuje się, że rak to nie zawsze choroba przewlekła, a umieranie długie i bolesne.
Czasem objawia się nagle, gwałtownie i ostatecznie.
Bez rokowań.. bez szans.. bez nadziei..
Bez miłości..


Tak strasznie mi przykro, że musi przez to przechodzić.
Że ona musi przez to przechodzić.. bo nie zasłużyła sobie na to...
Cholera.. nie zasłużyła !!

33 komentarze:

  1. ~mama Marcina B.19l.23 lutego 2011 19:41:00 CET

    Każdy ma swoje życie i przede wszystkim od niego zależy jak je przeżyje, powturzyć ani cofnąć nie da się ani sekundy , koleżanka ma w Tobie na pewno oparcie, a On już wie co w życiu jest ważne ...........

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Rozdiablony Anioł23 lutego 2011 20:12:00 CET

    ...nikt nie zasługuje na cierpienie, nawet najgorszy wróg...Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po każdego przyjdzie śmierć w taki czy inny sposób. Nic na to nie poradzimy. Trzeba starać się przeżyć życie dobrze by nie żałować niczego, chodź to bardzo trudne.karen1987@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, nikt nie zasługuje na cierpienie. Mi też zrobiło się żal tego pana, bo przecież drugiego życia nie dostanie. Jednak wiele zależy od nas, co wybierzemy...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy my -ludzie w ogóle zasługujemy na cierpienie?!A może właśnie tylko dla nas -ludzi jest ono zarezerwowane????Dawkowanie jest tylko bardzo indywidualne..................

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawet jesli wie, co z tego ? Jeszcze większy żal, że nic już z ta wiedzą nie zrobi...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem.. na szczęście nie mam takich wrogów, którym chciałabym tego życzyć

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszyscy wiemy co trzeba, a ilu z nas te wiedzę wykorzystuje ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystko zalezy od nas. Nikt nie uniknie śmierci, ale nie chciałabym umierać tak jak on.. otoczony litością.. bez miłości.. Sam wybrał...

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę, że zasługi nie mają tu nic do rzeczy..

    OdpowiedzUsuń
  11. Każdy żyje na własny rachunek i to co zrobi ze swoim życiem to jego sprawa. Każdy któregoś dnia bedzie musiał się rozliczyć ze wszystkiego co zrobił. W obliczu własnej śmierci jesteśmy sami - my i nasze czyny. To czy przy naszym łóżku ktoś będzie gdy będziemy umierać, czy ktoś będzie przychodził na nasz grób i czy w ogóle będzie ktoś pamiętał o tym, że kiedyś "byliśmy" w dużej mierze zależy od nas samych. Mówią, że dobrych ludzi nikt nie zapomina. Jeśli po śmierci Twojego znajomego jego rodzina odetchnie z ulgą to o czymś to będzie świadczyło.. Pracował na to przez całe swoje życie..

    OdpowiedzUsuń
  12. mój ojciec zgotował nam piekło, pił, bił i upokarzał....często myślałam czemu go szlag nie trafi podczas gdy śmierć zabierała tylu dobrych ludzi....dwa razy drań otarł się o śmierć.... już prawie umierał na trzustkę...i dwa razy się "wylizał" po to by jeszcze dać nam w kość.... ale jak to mówią do trzech razy sztuka.... za trzecim razem już nie dał rady...umierał tydzień czasu a ja ..... nie, nie cieszyłam się...lecz było mi strasznie go żal , i tego czego nigdy mi nie okazał i nie dał...widząc jego cierpienie wybaczyłam mu wszystko ..... i staram się w pamięci przywoływać tylko te fajne chwile choć było ich tak niewiele...przegrał swoje życie, przegrał nasze dzieciństwo i dorastanie a jednak....to był mój tata...mimo wszytko... jedyny jakiego miałam...chciała bym cofnąć czas i powiedzieć to czego mu nie powiedziałam nigdy bo zbyt dużo we mnie było nienawiści do niego....

    OdpowiedzUsuń
  13. ...świat pełen jest złych i dobrych ludzi i przez całe życie wydaję się że tak będzie zawsze...zawsze będę chojrakiem i kozakiem ale gdy przychodzi koniec wtedy to już nie jest takie oczywiste...szkoda mi Twojej przyjaciółki ale życze jej lepszego życia bo na pewno na nie zasługuje :)

    OdpowiedzUsuń
  14. chwila, która trwa .. Wiemy, obserwujemy... a i tak często marnujemy życie....

    OdpowiedzUsuń
  15. O tym wszystkim właśnie myslałam... że sa ludzie którzy krzeywdzą innych i swoim zyciem i smiercią...

    OdpowiedzUsuń
  16. Mi też jej szkoda, w tym wszystkim jej najbardziej mi szkoda.. do niego czuję jakiś irracjonalny żal.. że nawet teraz ją krzywdzi..

    OdpowiedzUsuń
  17. Marnujemy, na wlasne zyczenie.. Kochamy się, mamy dzieci.. a później gubimy się w tym wszystkim i nagle okazuje się, że nawet nikt po nas nie zapłacze...

    OdpowiedzUsuń
  18. To wszystko prawda. To nie jego mi szkoda.. nad nim najwyżej się lituję, bo nikomu nie zyczę źle... Szkoda mi jego życia, które zmarnował.. szkoda mi jego żony, bo bardzo cięzkie dni przed nią.. szkoda syna...

    OdpowiedzUsuń
  19. Życie to taka jedna wielka niesprawiedliwość, krótka chwila...

    OdpowiedzUsuń
  20. A propos śmierci pewne jest jedno: chcę, żeby Hania (Gronkiewicz-Waltz) pochowała mnie na Powązkach :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Można by sparafrazować - spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzimy....Szkoda że nie będzie miał dane już możliwości naprawić swoich błędów. Żal...Ja też mam takiego kogoś kogo mi żal...

    OdpowiedzUsuń
  22. Żeby jeszcze było wiadomo po co to wszystko... dokąd prowadzi.. i w jakim celu ?

    OdpowiedzUsuń
  23. Okazuje się, że może mieć jeszcze wiele mozliwości, tylko, że wątpię zeby to zrozumiał i wykorzystał. Stara mądrość ludowa mówi - kto się wróblem urodził, skowronkiem nie zemrze - podpisuję sie obiema rękami. Okazuje się , że nawet to jego umieranie było jedna, wielka mistyfikacją. Nie będę tego rozwijac, bo sama nie mogę uwierzyć, ze to działo się naprawdę..

    OdpowiedzUsuń
  24. {Przepraszam, ale Ty piszesz o swoim nowotworze jak o grypie. może to dobrze. Ja, gdy dowiedziałam sie, że najprawdopodobniej mam raka, załamałam się totalnie, szukałam róznych, alternatywnych metod leczenia. znalazłam to:http://www.eioba.pl/a93247/witamina_b17_amigdalina_amygdalina_laetrile_letril_to_lekarstwo_na_rakajadłam mnóstwo jabłek (pestek) do czasu az dowiedziałam się, że to nie ja mam raka. zwykła pomyłka, jak z filmu scenariusz, a dla mnie to było jak cud. widocznie (tak myślę) to był znak abym bardziej doceniała zycie, to kogo i co mam koło siebie.Czy Twój syn wie, na co chorujesz?w momencie, gdyndowiedziałam sie "ma pani białaczkę" nic nie było ważne trylko mój 5 letni synek. dla niego zaczęłam pisać bloga. o wszystkim. zrozumiałam , że to MOJE ŻYCIE, które ma się niebawem skończyć i będę żyła tak jak JA tego chcę. nie obchodziły mnie cudze zdania, myśli. dlatego, jeśli uznasz ten komentarz za krzywdzący, nie pogniewam sie jeśli go skasujesz. ale w momencie, gdy dowiedziałam sie, że jednak jestem zdrowa, dalej wyznaję swoje zasady. stąd ta szczerość. i tak pomyslałam (a znam Cie tylko na podstawie tego co piszesz): gdybym odeszła, przekazałabym jakoś (nawet przez osoby trzecie) informację, że takowego bloga pisałam, aby mój syn mógł to przeczytać. i tą rozpoacz po stracie Młodszego (gdybym znalazła się w Twojej sytuacji) i ten strach o losy Starszego, o swojej miłości do Niego. A na pewno nie poświęcałabym ani jednej notki komuś, kto krzywdził przez pół swojego życia (Bóg i tak dał mu możliwość odkupienia, jeśli właśnie w tym okresie swojego życia zrozumiał co złe i żałuje). piszę o tym, bo jako dziecko miałabym niewyobrażalny żal o to, że moja Mama poświęcała swój czas na pisanieno kims zupełn ie nieważnym, zamiast o mnie. ZAZNACZAM: znam Cię tylko na podstawie tego co piszesz. być może jest inaczej wtedy : sza poux ba (czy jak to sie pisze).

    OdpowiedzUsuń
  25. To niesamowite, po raz pierwszy w zyciu spotkałam się z zarzutem, że ktoś za mało się nad soba użala ;) I nie wiem, czy jest to bardziej śmieszne, czy żałosne.. Nie wiem jak bym myślała i co bym robiła, gdybym miała małe dziecko. Z pewnościa zależałoby mi żeby jakoś istniec w jego pamięci i być może poświęcałabym na to zaistnienie cała energie .. ale moj syn ma prawie 20 lat i będzie pamiętał mnie, tak czy inaczej. A ja wolę żeby pamiętał nasze rozmowy przy wspólnym robieniu kanapek i noce zarywane przy grze w monopol, wolę,zeby opowiadał swoim dzieciom, że babcia była osobą aktywna, do końca zaangażowaną w życie, niż zamknieta w sobie, rozhisteryzowaną i skupioną na własnym chorowaniu. Zresztą bardzo kibicuje mi w moim przechodzeniu przez tego raka jak przez grypę. Bedę tak żyć dopóki się da.. Mój syn wie o istnieniu tego bloga i jesli kiedyś bedzie miał życzenie to go przeczyta.. ale przeczyta o matce takiej, jaką miał, a nie improwizowanej na jego potrzeby. Przeczyta o moim bólu, tesknocie za Młodszym, miłości do nich obydwu.. ale również o tym, że interesowali mnie inni ludzie. O Tym, żaden człowiek nie jest zbyt mało ważny....Napisałaś, że jako dziecko miałabyś niewyobrażalny żal o to, że Twoja Mama poświęcała swój czas na pisanie o kims zupełnie nieważnym, zamiast o Tobie... a ja współczułabym wtedy Twojej mamie.. I Tobie też, bo strasznie trudno musi być pępkowi świata...Skoro kazdy ma prawo do swego zdania to moje jest wlasnie takie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  26. Cóż, Twoja przyjaciółka przeszła przez czyściec. Przed jej mężem wszystko jeszcze........... Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  27. Żenujące - chyba,

    OdpowiedzUsuń
  28. to absolutnie nie miał zarzut,że za mało się nad soboą użalasz, nie wiem w którym zdaniu można to było wyczytać. napisałaś: bedzie mógł przeczytac o moim bólu, miłości do Młodszego, do nich obu. no własnie do Starszego nie. o tym pisałam, a nie o użalaniu się nad sobą. jedyna sytuacja o jakiej pisałaś "z udziałem" Starszego, to chyba tylko to, gdy powiedział coś, co bardzo Cię zabolało. i więcej nic. stąd to co pisałam wcześniej. a to, że przechodzisz to jak grypę: może to zostało tak odebrane jak zarzut.... a mialo znaczyć, że żyjesz tak jakby to była grypa, w takim sensie, że nie masz w głowie ile czasu przed Tobą, bo wierzysz, że dużo. grypa- w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa. pozdrawiam równiez

    OdpowiedzUsuń
  29. Aż wstyd przyznać... mimo wszystko , mimo ze odczuwam żal i litość nad człowiekiem, to nie życze mu najlżejszej drogi...

    OdpowiedzUsuń
  30. Nikt nie wie ile czasu zostało, a jednak każdy robi plany, ma marzenia. O Starszym wspomniałam więcej niż raz i to nie tylko wtedy, gdy było mi przykro.. pisałam też kiedy mnie wzruszał i kiedy byłam dumna. Nie wazne, rzeczywiście to nie on jest głownym bohaterem tego bloga i nie dla niego on powstał. Dlaczego ? Bo do niego nie musze pisać.. do niego mówię. I nie sądzę, żeby oczekiwał udowadniania na piśmie, że jest dla mnie najwazniejszy. Zostawmy to na tym, że naprawdę mnie nie znasz. Pomyśl.. może fakt, ze nie stawiam swego życia na glowie tylko z powodu tego, że mogę wkrótce umrzec świadczy o tym, że to życie jest takie jakie powinno być...? Że nie muszę niczego udowadniać swojemu synowi i na gwałt naprawiać naszych relacji, bo one po prostu sa bardzo dobre ? Takich relacji zycze wszystkim, na co dzień a nie tylko z okazji raka. A ten blog jest taki jaki jest, jak pisałam kiedyś, to moja ściana płaczu, moje uczucia i emocje, z którymi chciałam się gdzieś schować. On też ewoluuje i zmienia się, bo nic nie stoi w miejscu, ale nie widze powodu zmieniania go juz teraz na świadectwo umierania..

    OdpowiedzUsuń
  31. Nikt nie zasłuzyl...[zakochana-kobietka]

    OdpowiedzUsuń
  32. Nikt nie zasłużył...

    OdpowiedzUsuń