Zdarzyło się sześć lat temu.. Właśnie wyszłam ze szpitala po poważnej operacji. Leżałam w łóżku i szacowałam swoje szanse.. Przez okno widziałam pogodne niebo, a z podwórka dobiegały krzyki bawiących się dzieci. Co jakiś czas do pokoju zaglądał Młodszy. A to się przytulić, a to dać buziaka, a to po prostu wymienić spojrzenia. Za którymś razem kręcił się dłużej niż zwykle.. przedłużał.. zagadywał.. przestępował z nogi na nogę, zanim nieśmiało wyjawił, że bardzo chciałby zobaczyć ranę pooperacyjną. Wiedziałam, że Doktor Zakase wspiął się na szczyt kunsztu i że dziecko szoku nie przeżyje, więc uchyliłam rąbka kołdry. Młodszy aż wstrzymał oddech .. a po chwili głośno wypuścił powietrze. - Eeeee.. to ja czasem mam większą ranę, jak mnie Furia zadrapie - i rozczarowany odwrócił się na pięcie. Przygotował się na krwawe strzępy i wnętrzności na wierzchu, a tu cienka czerwona linia.. I tak przestałam dziecku imponować.
Dziś widzę przez okno ciemne, zachmurzone niebo.. Słucham kropli deszczu uderzających o parapet i dochodzących z ulicy odgłosów życia. Szacuję swoje szanse.. Patrzę na zmaltretowany brzuch, rozległą, świeżą bliznę, poznaczoną kroplami zaschłej krwi po zdejmowaniu klamer.. To już nie jest takie nic.. Z objęć niebieskiej ramki zerka Młodszy z łobuzerskim uśmiechem. Chyba jest usatysfakcjonowany..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Dzisiaj znowu nie przybyło Ci lat.. i lato poszarzało U sąsiadów dudni muzyka.. Zastanawiam się, jak wyglądałby ten dzień, gdybyś tu był...
-
Mruczenie monitorów, miarowe tykanie i pikanie.. szepty pielęgniarek przy biurku współczujące spojrzenia Przez uchylone okno bezczelnie ...
-
U mnie wszystko w porządku Mój Mały.. Żyję. Czuję. Uśmiecham się. Tęsknię za Tobą, za tym wszystkim, co się nie wydarzy.. za każdym dniem,...
-
"Gdybym wiedział, że dzisiaj po raz ostatni zobaczę cię śpiącego, objąłbym cię mocno i modliłbym się do Pana, by pozwolił mi być twoim ...
-
Czasami uśmiech jest maską.. mniej lub bardziej dopasowaną. Pod radością kryje się mrok, który nie znika ot tak.. Drzazga w sercu, która wy...
modle sie codziennie....zawsze-czytajaca.
OdpowiedzUsuńBoże,Wydaje mi się, że dobrze się znamy, ale to pierwszy list, który do Ciebie piszę.Zostawiam wiadomość dla Ciebie na blogu kobiety. Dlatego, że na pewno często tu bywasz. Na pewno również bywasz nieustannie w jej życiu, więc jest jeszcze większe prawdopodobieństwo, że to przeczytasz. Codziennie proszę Cię o spełnienie moich marzeń, odwagę, wiarę. Często opowiadam Ci różne zabawne historie z mojego życia i mam wrażenie, że śmiejesz się razem ze mną. Gdy o Tobie myślę, czuję wyjątkową radość.Tym razem chcę Ci powiedzieć, że jestem zaszczycona tym, że mogłam odnaleźć ten blog. "Poznać" dwie wyjątkowe osoby, które go tworzą. Matkę i jej Synka. Opowiadam o nich moim przyjaciołom, będę opowiadać swoim dzieciom i wnukom pewnie też. Czy Ty tak samo jak ja podziwiasz ich siłę? Na pewno. Niewielu ludzi jest zdolnych tak dzielnie radzić sobie z codziennością.Ty Boże, Synek autorki bloga, mój mały Groszek i cała reszta jesteście już gdzieś indziej, w naszym wspólnym domu. Wiesz jak bardzo za Wami tęsknimy i jestem pewna, że Wy za nami również. Jednak my jesteśmy jeszcze tu. Mamy tu coś do zrobienia, wiem. Na nas jeszcze nie czas.
OdpowiedzUsuńA ja myślę że nie jest :(
OdpowiedzUsuńAgato, ja wciąż się zastanawiam, czy to właśnie Artur nie zaprasza Cię, ale wiem, że nie przyjmiesz zaproszenia, Rafał Cię potrzebuje.Wszystko zależy od Boga, modlę się o Twoje zdrowie i o siły.
OdpowiedzUsuńNa pewno jesteś dla Niego bohaterką..
OdpowiedzUsuńŚw. Rito, w Tobie cała moja nadzieja..(mnie nie zawiodła)
OdpowiedzUsuńKochana, żadne słowa nie oddadzą tego, co czuję. Wierzę, że będzie dobrze. Musi być. Bo co się źle zaczyna, dobrze się kończy... Przytulam mocno, Skarbie :*****
OdpowiedzUsuńja też myślę, że nie jest...
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy usłyszałam coś takiego:nawet bedąc Tu,z tej strony,żyjąc ,mając dla kogo ( Ty masz Starszego ja kosmitów ) załatwiając codzienne sprawy i sprawki całkowicie nie świadomie ,całkowicie po za naszą kontrolą ,całkowicie bez świadomości kroczymy wielkimi krokami ,w siedmiomilowych butach Tam,w tamtą stronę ,do tych których z nami nie ma.... do tych którzy tak nagle nas opuścili.....i dopiero po kilku tygodniach sama zrozumiałąm celowośc i sens tej wypowiedzi.... L.... zawalcz teraz ale dla Siebie .Nie przypadkowo napisałam że cuda się zdarzają .Miałam na myśli nie tylko Twój stan zdrowia ale przede wszystkim to że lekarzom własnie tez zdarza się naciągać rzeczywistość ....tule kochana L....
OdpowiedzUsuńTrzymaj się.
OdpowiedzUsuńCzęsto myślę o Tobie i jestem tutaj codziennie... Trzymaj się i nie poddawaj...
OdpowiedzUsuńJestem i dzis czytajac usmiechnelam sie przez lzy ....
OdpowiedzUsuńSynio wie, że na spotkanie musiecie oboje długo jeszcze poczekać. Ale będzie pomagał Ci, jak wszyscy nasi bliscy, po "tamtej stronie" .......
OdpowiedzUsuńWprost przepieknie Pani pisze Pani Agato, od zawsze.Lzy same staja w oczach.Trzymam za Pania kciuki nieustannie.Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń...myślę że wcale nie jest...jest o 6 lat starszy i dużo mądrzejszy...teraz to się chyba martwi...strasznie mocno Cię przytulam...
OdpowiedzUsuńMali chłopcy zawsze chcą być świadkami wielkich rzeczy :)
OdpowiedzUsuńjesteś dzielną kobieta ...wspaniała...modle sie za Ciebie byś wyzdrowiała.Pozdrawiam Cie bardzo mocno i życzę Ci siły do walki z chorobą .Walcz nie poddawaj sie Twoj blog mi wiele daje...
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy się Młodszy ze mną zgodzi ale ja myślę, że wyrósł z wieku, w którym chłopcy lubią oglądać wszelkie masakry ;)
OdpowiedzUsuńBrak słów. Wierzę , że wyjdziesz z tego i kiedyś napiszesz książkę o swoim cierpieniu i tęsknocie, na której końcu będzie jednak, mimo wszystko nadzieja. I przyniesie ona ukojenie bardzo wielu cierpiącym tak jak Ty. Nie można marnować takiego talentu pisarskiego. Walcz. Jesteś potrzebna nie tylko Starszemu.
OdpowiedzUsuńBo trana jest inna i jest satysfkacja...trzymaj sie cieplo :*
OdpowiedzUsuńRzucam uśmiech jak kwiat ,niech pachnie przyjaźnią...Rzucam spojrzenie przez świat,ciepłe i jasne-będzie raźniej!I jeszcze słowo serdeczne,http://www.angelnadziei.bloog.pl
OdpowiedzUsuńDopóki walczysz, jesteś zwycięzcą.
OdpowiedzUsuńBiedna jestes. Ja mysle, ze jak na jednego człowiek to trochę za duzo... A w dodatku nie moge Ci pomóc. Ta bezradnosc jest okropna...Moge Cie tylko czytac.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci dużo zdrowia i siły Nowotwór jest wyleczalny . Bądź optymistką choć wiem że to na pewno ciężkie ale spróbuj.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci dużo zdrowia i siły Nowotwór jest wyleczalny . Bądź optymistką choć wiem że to na pewno ciężkie ale spróbuj.
OdpowiedzUsuńTak jak ty przeglądasz datę:24lipca 2007, ja 27.08.2010 w Elblągu tego dnia niebo także płakało. Tego dnia moja córeczka zasnęła ostatni raz...Przytulam Cię bardzo mocno...nie potrafię nic więcej napisać, poaz tym, że każdego dnia upadam coraz niżej. Zaczynam sięgać dna. Wypalam się...Także każdego dnia jesteśmy z mężem na cmentarzu.
OdpowiedzUsuń