.....życie w prawdzie, nieokłamywanie siebie ani innych jest możliwe tylko pod warunkiem, że żylibyśmy bez publiczności. W chwili, kiedy ktoś obserwuje nasze zachowanie, chcąc nie chcąc dostosowujemy się do wzroku, który na nas patrzy i nic z tego, co robimy nie jest już prawdą. Obecność publiczności, myśl o publiczności oznacza życie w kłamstwie....
Oczywiście Kundera.
Nauczyłam się żyć ze swoim bólem. Nauczyłam się nie walczyć z nim i nie siłować. Nauczyłam się nie obarczać nim otoczenia.. Nauczyłam się udawać, że mój świat nie jest inny niż świat moich znajomych.. i to (o ironio) tylko ze wzg na ich dobre samopoczucie..
Dla siebie miałam blog. Moją małą prawdę o mnie. Moją prawdę, która pozwalała mi uśmiechnąć do mojego synka, jak czytałam, że ktoś pod wpływem moich notek, zatrzymał się.. i przytulił swoje dziecko..
Jakoś radziłam sobie w swoim tu i teraz. Bez przyszłości, bez celów, bez marzeń. Ale też bez poczucia obowiązku tłumaczenia się komukolwiek z tego, co czuję, co robię, co myślę.
A teraz przeglądam swoje zapiski od listopada i coraz mniej w nich widzę siebie..
Widzę każde słowo idealnie dopasowane.. każdą myśl starannie przyciętą, każdą emocję wygładzoną..
i tylko prawdy widzę coraz mniej..
i coraz mniej to moje miejsce..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Dzisiaj znowu nie przybyło Ci lat.. i lato poszarzało U sąsiadów dudni muzyka.. Zastanawiam się, jak wyglądałby ten dzień, gdybyś tu był...
-
Mruczenie monitorów, miarowe tykanie i pikanie.. szepty pielęgniarek przy biurku współczujące spojrzenia Przez uchylone okno bezczelnie ...
-
U mnie wszystko w porządku Mój Mały.. Żyję. Czuję. Uśmiecham się. Tęsknię za Tobą, za tym wszystkim, co się nie wydarzy.. za każdym dniem,...
-
"Gdybym wiedział, że dzisiaj po raz ostatni zobaczę cię śpiącego, objąłbym cię mocno i modliłbym się do Pana, by pozwolił mi być twoim ...
-
Czasami uśmiech jest maską.. mniej lub bardziej dopasowaną. Pod radością kryje się mrok, który nie znika ot tak.. Drzazga w sercu, która wy...
ja też to widzę..unikasz już tego miejsca i zbyt wiele "popularności" w tych słowach od innych, ściskam
OdpowiedzUsuńnie przestawaj pisac, rob to dla siebie, nie tu to gdzie indziej, gdziekolwiek, i nie rob tego dla innych, dla kogokolwiek, nie patrz co powiedza, zrob to tylko dla siebie i swojego synka, bardzo mocno cie sciskam, i dziekuje ci za to co mi dalas, tak wiele... :-*
OdpowiedzUsuń...takim miejscem, do którego nie wtargną się tłumy ludzi, nie będą komentować słów, przeczuć i nie będą Cię tłumaczyć, sztucznie pocieszać jest i będzie Twoje serce...Twój "wewnętrzny inkubator".Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZrobiło mi się smutno bo to co napisałaś jest smutne ale niestety prawdziwe ...:(
OdpowiedzUsuńJeśli tak to czujesz w tej chwili,to pewnie tak właśnie jest.Ale wszystkie poprzednie wpisy też były tylko Twoje...Twoja "ściana płaczu ,Twój konfesjonał..."Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo dlatego tak rzadko Pani ostatnio pisze:(Przykro mi, że my, "czytacze", odebraliśmy Pani ten najważniejszy kawałek świata...mimo wszystko będę tu zaglądać; pozdrawiam i dziękuję; wiele razy to, co Pani napisała, pozwoliło mi spojrzeć na moje życie jak na coś dobrego; bo jest Daw.!
OdpowiedzUsuńMoże warto wyłączyć opcję komentowania? Albo zastrzec sobie, że komentować mogą tylko Ci, którzy są zalogowani? Jednego jestem pewna - nie warto porzucać pisania. Mam niewiele lat - tylko kilka miesięcy dzieli mnie od dziewiętnastki, wchodzę tutaj, odkąd fragmenty bloga pojawiły się w jakimś artykule. Czytam i nie raz, nie dwa łza popłynie... może nie rozumiem, co Pani czuje, może nie mam zielonego pojęcia jak to jest... ale za każdym razem ciepło o Pani myślę i wirtualnie przytulam :)Ten blog sprawił, że częściej mówię bliskim osobom, jak bardzo są mi bliskie, kochane przeze mnie i ważne. Dziękuję, i życzę by dziś miała Pani przynajmniej jeden powód do szerokiego uśmiechu! Zaczyna się w końcu nowy tydzień :)
OdpowiedzUsuńsmutno mi.pisalam niedawno u siebie o tym ze trzeba byc bardo odwaznym zeby pisac bloga bo to nic innego jak calkowite obnażenie.ale warto sie odwazyc.w wolnej chwilce podesle Ci meila bo strasznie duzo we mnie wszystkiego.
OdpowiedzUsuńTy najlepiej znasz swoje potrzeby. My mozemy najwyżej przysiąść przy Tobie........
OdpowiedzUsuń..właśnie napisałaś całą prawdę..smutne ale prawdziwe...
OdpowiedzUsuńściskam mocno....
OdpowiedzUsuńWitam Przeczytałam Twojego bloga od początku do końca z uwagą, wzruszeniem, i łzami w oczach,,, to prawda, że zatrzymałam się na chwilkę by przytulić swoje dziecko...zrozumiałam, że nic mi nie potrzeba prócz synka. Nie wyobrażalne jest Twoje cierpienie, samotność i tęsknota, i na nic nie zdają się słowa pocieszenia, ale chciała bym, żebyś wiedziała, że nie jesteś sama, i choć to tylko wirtualne znajomości, to może, nie warto ich skreślać. Nawiązując do Twoich słów "pisania na pokaz" hm... cóż niestety tak już jest, że mimo, iż staramy się pisać i mówić co naprawdę czujemy czy myślimy w danym momencie, to jednak silniejsze od Nas jest by "wypaść" dobrze a myśli nadal zostają ukryte w Naszych sercach. Nie zostawiaj swojej wirtualnej ostoi, zatęsknisz, może po prostu, poczekaj.... i wróć. Pozdrawiam serdecznie i przytulam myślami...
OdpowiedzUsuńCzy trzeba przeczytać tak smutne słowa, pełne rozpaczy i gorczy, aby przytulić swoje dziecko, aby odczuć, jak bardzo kochamy, i jak nie umiemy tego docenić. Niektórzy wręcz muszą stracić swoje dziecko, by zacząć kochać... Pozdrawiam Cię Kochana i nie rób nieczego dla innych, niby dlaczego, co Cię obchodzi ich samopoczucie? A co z Tobą... czy masz grać, aby zadowolić innych. Nigdy już nie będziesz taka , jak kiedyś, inni muszą to zaakceptować i zrozumieć, a jeżeli nie, to szukaj innych przyjaciół. Myślę, ze wśród powodzi niezrozumienia i egoizmu można znaleźc jeszcze kogoś, kto zrozumie i pocieszy. Nie jesteś sama!
OdpowiedzUsuńCo teraz będzie?
OdpowiedzUsuńWięc może jednak nie sposób nauczyć się z tym bólem żyć, bo skoro mamy udawać...? Może te doświadczenia, Twoje i moje i wielu innych powodują, że nasze zycie jest poprostu inne i nie warto "dostosowywać się" do kogokolwiek. Ściskam
OdpowiedzUsuńnie unikam.. każdy dzień zaczynam od zapalenia tu znicza..
OdpowiedzUsuńpewnie nie przestanę pisać, bo ciągle bardzo tego potrzebuję.. ja potrzebuję najbardziej.. ale myślałam, że da się "nie patrzeć co myśla inni".. myliłam się.. nie da się..dlatego myślę o zmianie miejsca
OdpowiedzUsuńInkubowac nie mozna w nieskończoność.. nie przeszkadzają mi ani tłumy ludzi, ani komentarze. Przeszkadza mi autocenzura, nad którą nie potrafię zapanować a która kaze unikać.. zatajac.. wygładzac..
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, ze doskonale zrozumiałaś mój przekaz.. to nawet nie chodzi o pisanie "na pokaz", ale właśnie o te najprawdziwsze uczucia, które zostają głęboko, ze wzgledu na kogoś.. A wirtualne znajomości.. ? Naprawdę sa dla mnie bardzo cenne.. nie zamierzam ich porzucac :)
OdpowiedzUsuńniech nie będzie Ci smutno.. dobrze wiesz ile dla mnie znaczysz, bez wzg na blogi...:)
OdpowiedzUsuńTak, poprzednie były tylko moje.. były ponad i poza.. najprawdziwsze.. ale to mineło.. a kiedy zauważyłam, że zaczynam się wstydzić swoich uczuć, że zaczynam myśleć kategoriami - czy wypada.. doszłam do wniosku, że to nie ma sensu..
OdpowiedzUsuńTakie słowa powodują, że robi mi się ciepło na sercu :) Wy "Czytacze" nie odebraliście mi niczego, wręcz przeciwnie, to ja sama sobie coś odebrałam..
OdpowiedzUsuńNie przeszkadzają mi ani ludzie, ani komentarze. Sa dla mnie bardzo ważne. To z autocenzurą nie potrafię sobie poradzić.
OdpowiedzUsuńWiem, Kochana, że warto... doskonale o tym wiem. Wiele dobra z tego mojego duchowego ekshibicjonizmu wynikło.. nie sposób przecenić. Ale wszystko ma swoje granice. Wszystko ma początek i koniec..
OdpowiedzUsuńdziękuję, że siedzisz przy mnie :)
OdpowiedzUsuńprawda bywa smutna..
OdpowiedzUsuńCzasem dopiero śmierć otwiera oczy.. i dopiero to jest tragiczne..Nie da się żyć wśród ludzi i nie zwracać na nich uwagi.. nic dla nich nie robić.. bo to człowieka człowiek potrzebuje do szczęścia.. i nie po to, żeby pocieszał.. częściej, po to żeby po prostu był... i podał chusteczkę..
OdpowiedzUsuńnie wiem.... może coś.. a może nic..
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuńMożna.. cokolwiek z nim robimy, to nasza nauka, nasz sposób.. Czasem jest to udawanie i przystosowanie, czasem rozpaczliwy szloch i rwanie włosów.. to tylko kolejne lekcje życia z bólem..
OdpowiedzUsuńJeśli to miejsce porzucisz (a mam wielką nadzieję, że jednak ten swoisty kryzys minie i tak się nie stanie), to będzie mi naprawdę Ciebie i Twoich notatek brakować. Dzięki Tobie zrozumiałam kilka istotnych rzeczy, na inne spojrzałam w odmienny, dojrzalszy sposób. Można powiedzieć, że oddałaś mi wielką przysługę.
OdpowiedzUsuńPodejrzewałam, że kiedyś to właśnie poczujesz, kiedy Twój blog stał się popularny. Zawsze tu zaglądam, ale piszę rzadko bo chciałam pisać do ciebie a nie do szerokiej publiczności. Ale jestem, wiernie od prawie początku...
OdpowiedzUsuńMimo tego, że jestem jeszcze zbyt młoda by cokolwiek takiego przeżyć, mimo tego, że nie powinno mnie tu być ze względu na ograniczenie wiekowe, mimo tego wszystkiego jestem tu już od dłuższego czasu regularnie i czytam, myślę...Przeczytałam wszystkie wpisy i za każdym razem mam łzy w oczach.Lubię, może inaczej chcę poświęcać te każde 30 minut nie na bezcelowe szperanie w sieci, ale na czytanie tego bloga.."Życie nie daje nam tego co chcemy, tylko to co dla nas ma."Władysław Stanisław Reymont
OdpowiedzUsuń.. to byłaś bardziej przewidująca ode mnie..;)
OdpowiedzUsuńTo wroc do takich notek jak byly na poczatku....bo dla mnie tu jest prawdziwie i tak :)[zakochana-kobietka]
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Jak zwykle w takiej sytuacji czuje się troche zażenowana i nie wiem co powiedziec.. Pozdrawiam ciepło i życzę Ci, żebyś całe życie była za młoda, by coś takiego przezyć :)
OdpowiedzUsuńJest prawdziwie.. bo nie da się oszukać siebie..ale czasem można tylko milczeć..
OdpowiedzUsuńDobrze wiesz, co o Tobie myślę. Jesteś niezwykle mądrą, wrażliwą i dojrzałą dziewczyną. I to żadna moja zasługa :) Nie porzucę tego miejsca.. jest dla mnie zbyt ważne.. ale..
OdpowiedzUsuńkochana, zajrzałam tu po raz pierwszy, od tak, nie wiem dlaczego. widuję Cię często u eternity i bovary i Twój nick jest mi znajomy.przeczytałam, co przeżyłaś. nie umiem znaleźć słów, chciałam tylko, żebyś wiedziała, że bardzo współczuję.mam dziesięcioletnią córeczkę i choć pewnie nie umiem sobie wyobrazić, co przeżywasz, to chociaż wiem, co straciłaś.bardzo przytulam, nie odchodź z bloga, tylko wróć do siebie.sosna-jeszcze31.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńBardzo ładny ten nowy wiersz pod piórkiem.
OdpowiedzUsuńtak, mi tez bardzo się podoba, chociaż w dosłownym tłumaczeniu wiele traci..
OdpowiedzUsuńWitaj Sosno. Nie wiem co zrobię,..pisanie jest jak narkotyk, ale powroty do siebie bywają najtrudniejszymi powrotami..
OdpowiedzUsuńDlatego ja o Tamarze postanowiłam napisać owszem, ale na blogu, który jest ukryty przynajmniej na razie, abym mogła spokojnie pisać i nie cenzurować ani słów ani myśli ani emocji, a czy go kiedyś upublicznię nie wiem czas pokaże... Na razie to tylko moje miejsce... Ściskam Cię mocno :)))
OdpowiedzUsuńwróć....
OdpowiedzUsuńJa Cię rozumiem. Sama musiałam w pewnym momencie zmienić adres. Na bloggerze możesz po prostu zaprosić kogo zechcesz i nikt obcy nie będzie Cię tam niepokoił. Może to jest jakieś wyjście...? Buziaki wielkie :***
OdpowiedzUsuńLorely,Moj kolega z pracy mial synka. Jedynaka. Zmarl w czasie ataku epilepsji w sierpniu w wieku 12 lat. Nie pytam go "jak sie dzis czujesz" bo wiadomo ze czuje sie okropnie choc dzielnie nosi maske opanowania i profesjonalizmu w pracy. Wiem ze serce mu peka na tysiac kawalkow. Codziennie. Czytam Twoje przemyslenia na temat reakcji ludzi na ta tragiczna sytuacje. Wiem ze wiele osob go po prostu unika bo nie wie jak z nim rozmawiac. Nie wynika to nawet z ignorancji tylko ze strachu. Przed tym zeby go nie zranic niewlasciwym slowem. Ale to boli bo ja moj kolega mowi, to go jeszcze bardziej izoluje w bolu od reszty swiata. Staram sie zawsze kiedy rozmawiamy (zawsze rozmawialismy o dzieciach bo tez mam syna w podobnym wieku), dac mu okazje do mowienia o Synku. Pytam co On mowil w konkretnej sytuacji, co robil itd. Moj kolega sie wtedy usmiecha i opowiada. Mam wrazenie ze odchodzi od mojego biurka z odrobine lzejszym sercem. Wiem ze to tylko na chwilke ale zawsze to cos.To Ty jestes moja inspiracja, zeby pokonac swoje zaklopotanie i odwazyc sie wciaz wypowiadac glosno imie tego chlopca i sluchac wspomnien stesknionego Taty. Nie jest to tak trudne jak wielu ludzi sadzi. Ale pomyslalam sobie ze jego smierc to nie jest powod zeby przestac o nim mowic, smiac sie z zabawnych rzeczy ktore powiedzial, podziwiac jaki byl, zadziwiac sie, zastanawiac, szanowac. Te 12 lat ktore przezyl nie zniknely w dniu kiedy umarl. Dziekuje Ci ze mnie do tego przekonalas. I lece wycalowac mojego chlopczyka. Sciskam Cie serdecznie. Nawet jesli przestaniesz tu pisac to na zawsze bede Cie pamietac. Jeszcze raz dziekuje.
OdpowiedzUsuńa ja... zawiesiłam się ;)
OdpowiedzUsuńnie odchodzę.. dystansuję się
OdpowiedzUsuńDla mnie nie.
OdpowiedzUsuńTo ja Ci dziekuję. Po takich słowach, znów zaczynam wierzyć, ze warto.
OdpowiedzUsuńDroga L. zauważyłam, że Twój blog zmienił się . Wiem jednak z pewnością, że powinnaś pisać i że...pięknie piszesz.
OdpowiedzUsuńWarto, warto...Masz umiejętność pisania naprawdę pięknym językiem. Twój blog jest dla mnie ważnym przystankiem podczas wędrówki po necie i ze względu na bliskość tematu (chociaż ja straciłam 1dniowego noworodka), jak i na formę przekazu.To prawda, że świadomość bycia obserwowanym wymusza pewną cenzurę, rzeczywiście widać to w Twoich wypowiedziach, ale nadal Twoje słowa pozostają warte czytania. Ja wiem, że pisanie bloga miało pomagać Ci się wygadać i autocenzura to blokuje, ale może świadomość, że tym pisaniem pomagasz innym, pomoże i Tobie.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMilczenie jest zlotem wiec czasem warto pomilczec :*
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochana :*
OdpowiedzUsuńmyślałam, ze to tylko ja widzę, a okazuje się, że jest jeszcze gorzej... :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj spojrzeć na to z drugiej strony. Może to jest właśnie Twój Krzyż? Nic nie dzieje się przez przypadek (przynajmniej ja tak uważam), we wszystkim macza palce Boska ręka.. Może to właśnie jest Twoim przeznaczeniem? Nieść pocieszenie innym, nawet kosztem swojego bólu.. Nieść ten ciężki i niewdzięczny Krzyż podarowany przez los?Cokolwiek postanowisz, zawsze pamiętaj, że zrobiłaś już bardzo wiele dla każdego z Nas i za to Ci dziękuję :* To brzemię zostanie z Tobą na zawsze, tylko od Ciebie zależy czy czasem pozwolisz komuś ponieść go razem z Tobą, aby był chociaż trochę lżejszy.. :*Zawsze zostaniesz w sercach i pamięci każdego kto tu zajrzał. Nawet jeśli nie będziesz pisać. Ty przecież nie znikasz :)
OdpowiedzUsuńZawsze mogłabyś zacząć pisać do szuflady... Ale tego nie chcesz przecież... Potrzebujesz tych komentarzy, wsparcia, przytulenia przez nas wszystkich czytających... Każde otwarcie się powoduje ryzyko zranienia... Powtórzę to co kiedyś pisałem i inni napisali już wiele razy. To Twoje i wyłącznie Twoje miejsce. Zawsze ktoś czytał i zawsze będzie. Cenzurowanie się nie ma sensu, nie w tym miejscu... Tu otwarłaś swe serce, okazuje się jednak, że zbyt wiele osób zaczęło do niego zaglądać i komentować zawartość, ale nie uciekniesz od tego, nawet pod inny adres. Stali czytelnicy i tak Cię znajdą :-). Odsieje to jedynie przypadkowych czytaczy, którzy może mają mniej szacunku... Przepraszam za ten chaos myśli... Wiosna idzie, może trzeba przewietrzyć i zmienić miejsce... Boimy się ocen naszych myśli, naszych zachowań, ich poprawności lub nie. Chcemy być akceptowani, każdy z nas, Ty też. Ale po to jest ten blog, ten Twój skrawek sieci, w którym nie musisz się nikim i niczym przejmować. Tu jest Twoje katharsis...
OdpowiedzUsuń