Kac

Walczę ze sobą. Z myślami, emocjami.. skrajnymi uczuciami i mocno się pilnuję, żeby nie zrobić czegoś, czego mogłabym żałować..

Nie zdawałam sobie sprawy. Dziecinne to tłumaczenie dorosłej kobiety, ale taka jest prawda. Odzew na artykuł, w którym przecież świadomie wzięłam udział, przerósł moje wszelkie wyobrażenia. Nadal przerasta.

Chciałam zwrócić uwagę na problem. Na ból tysięcy matek i ojców, zostawionych samych sobie. Na wartość pamięci.. W swoim i ich imieniu chciałam wykrzyczeć - Rozmawiaj ze mną o moim dziecku ! Nie bój się moich łez !  I lepiej nic nie mów, jeśli wszystko, na co potrafisz się zdobyć to - musisz się pogodzić.. musisz żyć.. albo, nie daj Boże - zafunduj sobie nowe dziecko...
Na to chciałam zwrócić uwagę.. nie na siebie..

Wiem, że wiele osób to zrozumiało i to mnie cieszy, ale jednocześnie straciłam to, co tak sobie ceniłam. Przytulność i intymność tego miejsca... Czy było warto..? Chcę wierzyć, że tak... chcę wierzyć, że ktoś dzięki temu będzie szczęśliwszy..

Tylko nie wiem czy potrafię jeszcze pisać. Włącza się autocenzura..

- Wiesz Starszy.. piszą mi żebym pomyślała o tobie..
-  Przecież myślisz.. co oni wiedzą..
Właśnie. On wie. Wie, że myślę. Wie, że kocham. Wie, bo mu o tym mówię. Wie, że stoję za nim murem zawsze i wszędzie. I wie, że ten blog powstał kiedyś też i po to, żebym o nim myśleć mogła. On wie. I to jest najważniejsze.. nikogo więcej o tym przekonywać nie muszę i nie będę. Tak jak nie będę tłumaczyć się ze swojej tęsknoty i miłości do Młodszego.

Przeczytałam wszystkie wpisy.. Jedne wzruszały.. inne irytowały.. jeszcze inne nasuwały refleksje. Nie będę na nie odpowiadać, bo musiałabym robić to wybiórczo. Z pewnością odpowiem na każdego maila. Za wszystkie dziękuję.

73 komentarze:

  1. Lorely nic się nie przejmuj już widać po ilości ,otartych łez, że nie będzie tak zle i niedługo wszystko wróci do ,,normy,, z własnego doświadczenia wiem że większość ludzi nie tylko nie wie jak z nami rozmawiać ale niektórzy nawet się boją że to co nas spotkało może być zarazliwe - trzymaj się i rób to co Ci serce dyktuje ..... pozdrawiam i dziękuje za zapalone światełko dla Marcina

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też jestem z Tobą myślami, cały czas.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie nie musisz przekonywac że kochasz obydwu synow tak samo i ze bardzo tesknisz za Mlodszym.....to zrozumiałe. Trzymam za Was kciuki!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy tłoczno,czy też nie,Twoje pisanie z pewnością pomaga i to nie tylko Tobie samej. Przyznam,że ja też długo czytałam bloga i nie komentowałam.Po prostu nie miałam odwagi... Dobrze,że jesteś L.Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  5. ... wszystkim wydawało się, ze potrzebujesz wsparcia, pomocy, pocieszenia. A prawda jest taka, że swoimi słowami, swoją osobą dajesz wsparcie innym, dajesz pomoc, pocieszenie. To nie my jeseśmy potrzebni Tobie - to Ty jesteś potrzebna nam. Pomagasz nam zatrzymać się, spojrzeć na nas samych z boku, dajesz nam swoją siłę, uczysz nas... Mnie uczysz, bardzo mi pomagasz... wspierasz mnie..."Znamy się na tyle, na ile jesteśmy sprawdzeni..." - Ty jesteś sprawdzona na więcej niż ja... ja się bardzo boję każdego sprawdzianu, Bożego sprawdzianu... dziękuję Ci...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam Twoje wpisy i wszystko poczułam .Dlatego do Ciebie napisałam.Rozumiem , wiem i czuję .Tyle .Słowa czasem tak mało znaczą-wtedy warto wspólnie pomilczeć .

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiem, że wróci.. tylko, że pewne rzeczy juz sie stały..

    OdpowiedzUsuń
  8. jesteś od zawsze..:) ściskam

    OdpowiedzUsuń
  9. Na szczęście większość rozumie..:)

    OdpowiedzUsuń
  10. ~http://adrianmatus.blog.onet.pl15 listopada 2009 19:49:00 CET

    To co robisz jest ważne i potrzebne. Mam nadzieję, że będziesz kontynuować ten "projekt" jeszcze bardzo, bardzo długo.

    OdpowiedzUsuń
  11. ~http://niewidzialny1984.blog.onet.pl/15 listopada 2009 19:50:00 CET

    czestpo mysle o Tobie ....czesto chce cops napisac...ale brak mi słów...jedynie co moge to powiedziec....w jakis sposob jestem z Toba...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ty sama najlepiej wiesz, czego potrzebujesz. Nasza obecność tutaj, to tylko zwykła życzliwość, chęć przytulenia, często refleksje osobiste. Przyjmij to, nawet jeśli nie tego oczekiwałaś. Pozdrawiam..........

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiem, że trudno czasem cos powiedzieć. Dziękuję że jestes :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję Ewo.. to takie ważne, czuć się potrzebnym..

    OdpowiedzUsuń
  15. To nie jest tak, ze mam jakiś żal o ilośc wpisów czy odwiedzin.Przeważnie były to miłe i wzruszające reakcje. Jestem za nie wdzięczna. To o mnie chodzi.. może po prostu taki dzień.. trudniejszy..

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja też myślę, że jest ważne. Że trzeba o tym rozmawiać. Żeby śmierć dziecka nie była traktowana jak zaraźliwa choroba.

    OdpowiedzUsuń
  17. Wiem i rozumiem :) Wszystko co napisałaś jest dla mnie zrozumiałe i oczywiste .Ja rozumiem i szanuję .Ciepło Cię i Syna pozdrawiam .:) Ps.Sama jestem mamą dwóch chłopaków .Wiem......................

    OdpowiedzUsuń
  18. Przyjmuję i cieszę się tym. Problem mam tylko z tym nagłym obnażeniem.. utrata anonimowości, z którą przecież musiałam się liczyć. Ech.. pokrętna logika...;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Mogę tu do Ciebie zaglądać ?

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo by mi Ciebie brakowało ..:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Będę więc do Ciebie wpadać na kawę , ciastko , a w gorsze dni na wino , które ociepla choć na chwilę serca :) Dziękuję ,że tak pięknie potrafisz pisać o miłości , cierpieniu , bólu i nadziei ...................Do zobaczenia wkrótce :) Śpijcie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  22. mam nadzieje ze nigdy nie przestaniesz pisać jedna Pani tutaj napisała ze pieknie piszesz o miłości..pokazałaś i myślę że nietylko mi czym jest prawdziwa miłość i to wszystko przez "internetowego bloga" ukazujesz co jest w życiu najważniejsze...

    OdpowiedzUsuń
  23. ~http://adrianmatus.blog.onet.pl15 listopada 2009 22:00:00 CET

    Bardzo trafne spostrzeżenia. Wykrzywiona religijność może być bardzo niebezpieczna.

    OdpowiedzUsuń
  24. Cieszę się, że trafiłam tu dzięki portalowi onet.pl i dzięki artykułowi. Kiedy ukazał się ów artykuł siedziałam cały wieczór na Pani blogu i czytałam każdą notkę bardzo uważnie. Dopiero po dzisiejszym wpisie postanowiłam napisać kilka nic nie znaczących słów od siebie:) Mimo, że mam dopiero 18 lat bardzo poruszył mnie ten blog. Z całego serca Pani współczuję i wiem, że to co Pani przechodziła i do tej pory przechodzi nie jest łatwe. Podziwiam Panią z całego serca, że mimo wszystko nadal Pani jest i pisze o tym. A co do opinii ludzi o tym jaki ma Pani stosunek do starszego syna to powiem tylko to, że nie musi się Pani nimi przejmować. Najważniejsze iż oboje wiecie, że siebie macie i się kochacie:) Przechodząc do sedna mojej skromnej:) wypowiedzi: pragnę podziękować Pani za to, że pokazała mi Pani jak kochać kiedyś swoje dzieci oraz to, że mimo iż może nie zawsze rodzic (szczególnie w moim wieku) interesuje się dzieckiem tak jak wcześniej to nie znaczy, że go nie kocha. Teraz dopiero widzę co to matczyna miłość! Dziękuję!! Życzę na sam koniec wielu pogodnych dni i uśmiechu na twarzy choć malutkiego ale zawsze jakiegoś:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. To Pani miejsce, Pani wspomnienia... Proszę ich nie porzucać tylko dlatego, że z powodu Pani odwagi tyle osób tutaj zaglądnęło... Dla jednych, to tylko kliknięcie w odsyłacz i przeczytanie jednego, dwóch wpisów, komentarz i w dalszą drogę. Wierzę, że dla innych to moment refleksji, zadumy, połączenia się w cierpieniu, uronienia łez, modlitwym, a później popatrzenia z miłością na bliskie sercu osoby i docenienie ich, tego, że są, po prostu... Nie umiem ująć tego w słowa, ale będę o Młodym pamiętał... Dzięki Pani moja córka ma lepszego tatę... Dzięki Pani Młody zagościł w wielu sercach i tam pozostanie... Zostaną tutaj z Panią tylko wrażliwi ludzie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Chyba rozumiem , co czujesz. Ale myślę, że stało się coś niesamowitego. I dla Ciebie i dla Tych co przeczytali. To było trudne dla wszystkich, ale myślę, że odmieniło wiele serc, zmusiło do myślenia, do refleksji nad własnym życiem...

    OdpowiedzUsuń
  27. Pewnie nie przestanę..:) gdzieś mi się tylko coś "zawiesiło'...

    OdpowiedzUsuń
  28. rozumiem, ze to dot. pana Terlikowskiego i jemu podobnych ?;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Bardzo dziękuję, takie słowa zawsze wywołują szczery, serdeczny uśmiech :)

    OdpowiedzUsuń
  30. To, co zrobiłam, zrobiła z pełną świadomością.. wiedziałam co chcę powiedzieć i przekazać. I tak naprawdę nikt powyższej notki nie powinien brac do siebie.. to tylko taka moja osobista refleksja, kiedy pomyslałam, jaką cenę przyjdzie mi za to płacic. Po takich wpisach, jak Twój.. utwierdzam się, że warto było..

    OdpowiedzUsuń
  31. Z jednej strony wiem że stało się coś dobrego.. z drugiej czuję taka naga.. Wiem, że rozumiesz..

    OdpowiedzUsuń
  32. Proszę pisać o tym, o czym ma Pani ochotę... O Młodszym, o Starszym, o radościach, niepowodzeniach, o smutku i radości, wspomnieniach, łzach... to jest Pani blog, nie nasz, i to nie dla nas, a dla Pani powstał. Chyba można na onecie wyłączyć opcję komentowania? A jeśli nie, to może inny tego typu serwis blogowy?Szalenie cieszę się, że tu trafiłam i mogę napisać od czasu do czasu chociaż uśmiech, albo przekazać pozdrowienia. To smutny blog, ale taki, który sprawia, że czuję się... przytulnie. Nie wiem dlaczego mam takie odczucia, w każdym razie odbieram Panią i Starszego bardzo pozytywnie.Pozdrawiam, Wrocław zaraz chyba spłynie deszczem... :( Kasia.

    OdpowiedzUsuń
  33. Wczoraj przeczytalam wszystko. Nie mozna ot tak, po jednym poscie poznac czlowieka. Nawet chyba po wszystkich tez nie mozna. A jednak- bardzo sie wzruszylam. Twoja milosc do synow jest piekna, wielka i czysta. Nie mozna przestac kogos kochac tylko dlatego, ze Go tutaj nie ma. Jestem mama. Moja babcia mowila, ze nie przezylaby smierci swoich dzieci. Umarlo dwie coreczki- 7 lat a druga 4 miesiace. Zostala tylko moja mama. I dzieki niej- jestem ja. Bede Twoim gosciem. Cichym, wspierajacym, obecnym. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  34. na pewno jestes cudowna matka dla starszego!caluje cie mocno!

    OdpowiedzUsuń
  35. Dziekuje Kasiu. Tak jak napisałas , to jest moje miejsce. Lubię gości i lubię komentarze. To miłe jak ludzie, nie przechodza obojętnie. Taka chwilę słabosci miałam.. przez te "pomysl o starszym" czy "on cie potrzebuje".. serdeczne rady, od których nóż się otwiera... ale poradze sobie i z tym :)

    OdpowiedzUsuń
  36. człowiek nawet sobie nie zdaje sprawy, ile jest w stanie znieść..

    OdpowiedzUsuń
  37. Z pewnościa miałabym sobie wiele do zarzucenia, bo kto jest bez wad ? Ale na pewno nie zgodzę się z tym, że go zaniedbuję. I co najwazniejsze, on tez tak nie uważa.

    OdpowiedzUsuń
  38. Wpadłam się przywitać , bo zaraz wychodzę do pracy :) A co u Ciebie ?

    OdpowiedzUsuń
  39. Cieszę się więc, że mój wpis wywołał na Pani twarzy szczery i serdeczny uśmiech:) Będę odwiedzać częściej bloga:)

    OdpowiedzUsuń
  40. L. to całe zamieszanie powolutku minie. Przeczekaj proszę. Stała się rzecz ważna. Nie tylko z powodów o których wspominałaś. Po przeczytaniu Twojego bloga ZAWSZE zwalniam widząc idące/jadące rowerem po chodniku dziecko. Mam nadzieję, że takich osób będzie więcej.

    OdpowiedzUsuń
  41. Pani Agato, bardzo dziękuję za tego bloga. Mimo tragedii jaką Pani przeżyła jest tu bardzo dużo ciepła, miłości i wzruszenia... Dzięki Pani, moje podejście do synków bardzo się zmieniło, teraz zwracam uwagę na ulotność naszych wspólnych chwil i zabaw, mam więcej cierpliwości i cały czas przytulam, przytulam, przytulam...:) Przytulam myśląc o Pani i Arturze:)Pozdrawiam i ściskam,

    OdpowiedzUsuń
  42. duszek_dobruszek@amorki.pl16 listopada 2009 12:06:00 CET

    Ten szum ucichnie .Jedni już na zawsze tu zostaną poznając Was dokładniej inni po jednym komentarzu odejdą zapominając,jeszcze inni przeczytają i poniosą pewne wartości wskazane przez Ciebie dalej.Czasem ludzie maja wieksze problemy niż można sądzić- takie słowa przeczytałam ostatnio na jednym z blogów i przeniosłam je też do siebie i niose do Ciebie.Nie wszystko da się ułożyć w słowa,literki chodzi mi o Twojego Starszego ...... Jego masz obok na wyciągnięcię ręki,możesz do niego mówić,przytulać podać rękę dlatego tutaj możesz mu poświęcić mniej blogowych literek.Młodszego nosisz w sercu, jego obraz masz pod powiekami ,zamiast go przytulić możesz tylko pogłaskać kamienną zimną płytę a słowa ?? a rozmowa?? a ból?? własnie od tego masz bloga aby z nim porozmawiać .... i myslę ze kazdy czytający ze zrozumieniem doskonale o tym wie. O sile i potrzebie pisania Twojego bloga napisze też czyimiś słowami które dotarły do mnie w meilu po tym jak ( głupio zrobiłam to fakt) usunełam swoją wirtualną krainę: " Twój blog jest jednym z najlepszych lekarstw na wszystko jakie znam.Jest potrzebny i Nam i Tobie.chcę żebyś wiedziała że Jesteś ważna i potrzebna."Rozpisałam się......bądź tu z nami trwaj,pisz i nie przestawaj.

    OdpowiedzUsuń
  43. Tak się zastanawiam co Ci napisać żeby był to coś mądrego i żebyś poczuła sie choć trochę lepiej ..ale nic mądrego nie wymyśliłam więc napiszę Ci tak..ściskam Cie mocno w trudnych dla Ciebie chwilach.

    OdpowiedzUsuń
  44. Takie słowa sprawiają, ze ulatują wszelkie watpliwości. dziekuję

    OdpowiedzUsuń
  45. Z całego serca Ci zyczę, abyś w tym wytrwała :)

    OdpowiedzUsuń
  46. Juz opadło kilka tych gorszych emocji.. :)

    OdpowiedzUsuń
  47. W porządku, juz dobrze sie czuję. Tylko przez chwilę pomyslałam, że to niesprawiedliwe... ale juz ok, dam radę. Starszy pomógł mi to poukładać ;)

    OdpowiedzUsuń
  48. Dziękuję ponownie. Twoje słowa za każdym razem budzą we mnie ciepło. Proszę, nie wycofuj się, nie myśl źle o ludziach, którzy przypominali Ci o Starszym... Z Twoich tekstów bije tak wielka miłość do Młodszego, że dla wielu jest to jednoznaczne z "mniejszą" miłością do Starszego. Tak czasem w życiu bywa i stąd ich przypominanie.

    OdpowiedzUsuń
  49. Zatrzymałam się, przytuliłam swoje 8 miesieczne dziecko , dziekuje.

    OdpowiedzUsuń
  50. Taka jest natura ludzka- wypieramy świadomość, że coś strasznego może także i nas spotkać. Miałam wypadek, potrącił mnie samochód, stało się- przeżyłam szok, bo nigdy ale to nigdy nie widziałam siebie jako ofiary wypadku- niektórzy moi znajomi mieli dziwny wyraz twarzy kiedy o tym opowiadałam- nie chcieli dopuścic tej myśli, że zło w postaci nieprzewidywanego wypadku jest tak blisko na wyciągnięcie ręki i mają oto niechciany bliski kontakt z nim.(to tak a propos strachu przed ''zarażeniem się'' nieszczęściem) Myślę, że trzeba pogodzić sie z myślą, że są takie straty z którymi człowiek nigdy się nie pogodzi i już. Ale życie toczy się dalej, a jak ma sie dla kogo żyć to błogosławieństwo i ratunek. Kiedy moja Mama powiedziała mi kiedyś- musisz mieć więcej dzieci nie tylko jedno, bo co będzie jak te jedyne stracisz- pomyślałam w pierwszej chwili- cóż to za okrutne słowa, jak mogła tak powiedzieć?? A potem dotarło do mnie skąd przyszły te słowa- mój brat zmarł tragicznie i pamiętam rozpacz Mamy, straszniejszą dla mnie od tej straty. Nie do opisania. Bezgraniczną. Pomyślałam- te słowa bolą ale są prawdziwe. Też kiedyś pisałam bloga, w zupełnie innym klimacie i ten mój blog stał sie w pewnym momencie niesamowicie popularny, zaczęłam otrzymywać ponad sto komentarzy do każdej notki a statystyka blogowa pokazywała jakieś szalone liczby. Odechciało mi sie w końcu pisać, bo zaczęłam wyczuwać jakąś dziwną presję. Przestałam pisać spontanicznie, bo ciągle myślałam o przewidywanej reakcji na moje słowa, choć tych komentarzy już póżniej mi się nawet czytać nie chciało. W końcu skasowałam bloga- tak ciach mach. Z początku poczułam ulgę, ale potem trochę żałowałam. Chyba jedyne wyjście to pisać tak jakby sie pisało tylko dla siebie, jakby nikt nie miał tego przeczytać. Olać komentarze (wiem, że teraz wykazuję brak logiki- bo w końcu sama długi koment smaruje)Pisz, bo to Tobie to pomaga i sprawia radość, przynosi wytchnienie że możesz tu wykrzyczeć swój smutek- uwierz to bardzo potrzebne. Nie patrz na innych- ten blog jest przede wszystkim dla Ciebie. (oczywiście nie namawiam Cię do postawy aspołecznej- empatia świadczy przecież o człowieczeństwie)Muszę skończyć, jestem straszną gadułą wybacz proszę.Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  51. Twojego bloga przeczytałam we wtorkowy wieczór "od deski do deski" jednym tchem. Nie byłam w stanie zostawić po sobie śladu. Za dużo emocji, uczuć, smutku, złości na siebie, że martwię się takimi głupstwami, że odkładam wszystko na później. A przeciej może nie być żadnego "później". Twoja historia, Twoje spojrzenie na świat i to jak wzruszająco opisujesz wszystkie uczucia nie pozostawiają nikogo obojętnym. Dziękuję za każde słowo na tym blogu i za każdą łzę która przy nim kapnie. I wcale nie oczekuję, że będziesz "spowiadać" się ze wszystkiego co robisz, co mówisz, co czujesz - nikt nie ma prawa oceniać Cię na podstawie kilku zdań. Rób swoje i nie przestawaj wierzyć w siebie i w innych. Od teraz co roku, w dniu moich imienin będę szczególnie ciepło myśleć o Twoim Młodszym Aniołku, który patrzy z góry.

    OdpowiedzUsuń
  52. Nawet nie prubuje sobie wyobrazić co Pani czuła, czuje i bedzie czuć...Ale wiem że jest Pani wspaniałą kobietą, i poradzi sobie Pani w każdej cięzkiej sytuacji,

    OdpowiedzUsuń
  53. L. trzymaj się mocno :) darsz radę, ja za Ciebie trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  54. Niech się Pani nie przejmuje. Pani blog z pewnością pomógł wielu ludziom zrozumieć że każdemu może się przydarzyć taka historia jak... Swoim blogiem Pani pomogła i prosimy o dalsze pisanie... ;))

    OdpowiedzUsuń
  55. Tak, tak, upublicznienie swojego bólu to było coś dobrego. Trzeba mówić, mówić, mówić. Mnie pomogłaś. I tylko dlatego napisałam, bo należało się choćby "dziękuję", skoro nic innego nie mogę dać. Chciałabym, żebyś się nie przejmowała takimi "radami" - sama wiesz, co powinnaś zrobić i nikt nie może ci nic nakazać... Chociaż ludzie chcą to robić, zahaczyłam o to w kreacji jednej z bohaterek mojego opowiadania kiedyś. Każdemu się wydaje, że jest ostatnim sprawiedliwym i wie wszystko, a tak naprawdę nie wie nic. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  56. Nawiązując do jednego z komentarzy...Ja też czytam Twój blog od jakiegoś czasu..i też nie mam odwagi nic powiedzieć...Może kiedyś się zdecyduję..Powiem tle, że podziwiam Cię L., dla mnie jesteś wzorem, wielką kobietą...Do napisania kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
  57. Bardzo rzadko myślę źle o ludziach, czasem jest mi przykro..

    OdpowiedzUsuń
  58. Ja Tobie również dziękuję, szczególne pozdrowienia dla malucha :)

    OdpowiedzUsuń
  59. Jeśli moje pisanie odciska na kimś pozytywny ślad.. to niczego piękniejszego nie mogłam chcieć..

    OdpowiedzUsuń
  60. Dziekuje.. to wielkie słowa ..:)

    OdpowiedzUsuń
  61. Trzymaj, będę pewniej się czuła :)

    OdpowiedzUsuń
  62. Ech.. mówisz jak Starszy.. tylko słuchac ;)

    OdpowiedzUsuń
  63. za wszystko trzeba płacić... ale nie żałuję, nawet jesli przez chwilę zrobiło sie przykro

    OdpowiedzUsuń
  64. wiem, ze od dawna było tu wiele dobrych, Cichych Aniołow.. miło poznać kolejnego..:)

    OdpowiedzUsuń
  65. Wyrażasz to co czują ludzie w podobnej do twojej sytuacji. Czytając Ciebie czytałem swoje myśli. Ten blog to swoiste katharsis dla mnie. Bardzo mi pomagasz.A, że nic nie rozwiąże naszego problemu to inna sprawa. Tym masz Starszego, ja młodszego (17 lat)

    OdpowiedzUsuń
  66. Ludzie mają skłoność do widzenia rzeczywistości w sposób jednostronny. Niektórzy przeczytali to co napisałaś i zobaczyli tylko Twoj ból po stracie Młodszego. Nie ma tu o tym, jak bardzo kochasz Starszego i jak bardzo się o niego troszczysz, więc dla nich ta rzeczywistość nie istnieje. Nie przejmuj się, to po prostu brak wyobraźni u niektórych ludzi. Przecież to oczywiste - piszesz o tym, co boli najbardziej, o tym , o czy potrzebujesz pisać. Cała ogromna sfera Twojego życia prywatnego ( łącznie ze Starszym ), pozostaje dla nas tajemnicą. I tak jest dobrze. Tylko się teraz nie przejmij za bardzo i nie zacznij nagle pisać w kółko o Starszym ! To tylko TWÓJ blog, pisz o czym chcesz, jak się komuś nie podoba , to niech zmyka stąd. Jestem z Tobą, czasami się pomodlę. Nigdy Cię nie zapomnę.

    OdpowiedzUsuń
  67. Z pewnością prędzej bym stąd zniknęla niz zaczęła pisac pod czyjeś dyktando i oczekiwania. Masz rację, to moje miejsce. dziękuję za przypomnienie :)

    OdpowiedzUsuń
  68. Kiedy tu weszłam, przeczytałam blog w całości i poraziła mnie liczba komentarzy, zapewne czytelników, którzy jak ja, trafili tu poprzez artykuł. Pomyślałam wtedy, że nie będzie to już dla Pani miejsce intymne. Rozumiem Pani rozterki- pisać, nie pisać...ale gdy Pani przestanie to będzie wielka szkoda, bo pisze Pani pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  69. Czy Ty wiesz jak trudno jest coś dla Ciebie napisać, choć w myślach tysiąc słów się nasuwa? Jest mi bardzo przykro, że to spotyka tyle matek i że nie można im w tym bólu pomóc. Jedynie można próbować, ja chcę to zrobić chociaż dla Ciebie. Trzymaj się, jesteś silną wspaniałą matką, dzięki Twojemu blogowi wielu ludzi może chociaż odrobinę poczuć co przeżywasz i ...zrozumieć.Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  70. Ludzie nie mają pojęcia jak to jest co się wtedy czuje i co myśli. Domyślają się owszem, że na pewno jest to koszmar, tragedia straszny ból, ale nie wiedzą co czujesz, bo ich to nie dotknęło i zapewne w najczarniejszych nawet snach nie śni im się jak by to było jak by się czuli i co by myśleli będąc na Twoim miejscu.. Tak niewiele ludzi ma zdolność patrzenia na sytuację oczami człowieka, którego owa sytuacja dotyczy a nie własnymi...

    OdpowiedzUsuń