Dziękuję.
Wszędzie możemy być sami. Możemy sami płakać i sami jakoś sobie radzić. Możemy sami na siebie liczyć. Okopujemy się i budujemy mury, ale wystarczy odrobina zwyczajnej, bezinteresownej życzliwości, żeby wszystkie runęły odsłaniając jedyną prawdę - Człowiek potrzebuje człowieka. Bez względu na okoliczności.
Nie przeczytałam jeszcze wszystkich komentarzy, nie otworzyłam wszystkich maili. Za każdym stoi człowiek.. ze swoimi troskami, ze swoimi łzami, ze swoja empatią. Odpowiem na każdy.. przepraszam, że to trochę potrwa..
Dziękuję za każde ciepłe słowo, za każde osobiste, intymne i bolesne wyznanie. Po raz pierwszy od bardzo dawna moje łzy mają inny smak. Smak wzruszenia i wiary w innego człowieka.
Dziękuję za każdy zapalony, wirtualny znicz.. Jaśniej zrobiło się w niebie.
A najbardziej dziękuję za każde przytulone dziecko.. to tak jakby mój syn był przytulony..
Wszędzie możemy być sami. Możemy sami płakać i sami jakoś sobie radzić. Możemy sami na siebie liczyć. Okopujemy się i budujemy mury, ale wystarczy odrobina zwyczajnej, bezinteresownej życzliwości, żeby wszystkie runęły odsłaniając jedyną prawdę - Człowiek potrzebuje człowieka. Bez względu na okoliczności.
Nie przeczytałam jeszcze wszystkich komentarzy, nie otworzyłam wszystkich maili. Za każdym stoi człowiek.. ze swoimi troskami, ze swoimi łzami, ze swoja empatią. Odpowiem na każdy.. przepraszam, że to trochę potrwa..
Dziękuję za każde ciepłe słowo, za każde osobiste, intymne i bolesne wyznanie. Po raz pierwszy od bardzo dawna moje łzy mają inny smak. Smak wzruszenia i wiary w innego człowieka.
Dziękuję za każdy zapalony, wirtualny znicz.. Jaśniej zrobiło się w niebie.
A najbardziej dziękuję za każde przytulone dziecko.. to tak jakby mój syn był przytulony..
Niesamowita jest Pani i Pani historia...strasznie smutna,ale prawdziwa ;///Dziś przeczytałam cały blog ...Spodziewam się dziecka i dwa razy mocniej przeżywam fakt,że można je tak z dnia na dzień stracić.......i jak się podnieść....nie chcę współczuć....ale podziwiać
OdpowiedzUsuńUsmiechaj się, kochana, choćby przez łzy. Bo i one wyschną, zostanie pamięć i czułość. Oby dobry los pomógł Ci odnaleźć spokój dla skołatanej i udręczonej duszy. Całuję.
OdpowiedzUsuńTen blog jest wspaniały! Naprawdę też Panią podziwiam. Nie dam się tego czytać z suchymi oczami. Będę go regularnie czytać.Współczuję Pani bardzo i ściskam z całych sił.
OdpowiedzUsuńciężko ocenić tego "bloga" blogi są "super, śmieszne, fajne, niefajne,zaje*" itd. jednak Pani blog jest niesamowity, napisany ze szczerego serca......niesamowity...
OdpowiedzUsuńsama jestem mama i niewyobrazam sobie nawet tego bolu,ktory pani przezywa...sama mysl o czyms takim boli... tak bardzo pani wspolczuje ..na szczescie ma pani jeszcze wspanialego syna :) mam nadzieje,ze pomimo tej ogromnej straty,tego cierpienia jeszcze wiele dobrego przed pania,czego z calego serca zycze.
OdpowiedzUsuńprzeczytałam, od początku. I nie wyobrażam sobie co przechodziłaś, co przechodzisz. Jedyne co mogę, to Cię podziwiać, choć wiem że w zasadzie na nic Ci się to przyda. Jesteś niesamowita, teraz widzisz, jak wiele siły w sobie masz. Jesteś niesamowita. Życze dalszej wytrwałości. I naprawdę Cię podziwiam.
OdpowiedzUsuńCzytając to co piszesz, po raz kolejny uświadamiam sobie ,jak wielkim darem jest każdy dzień spędzony ze swoimi dziećmi .Cóż ważniejszego jest na tym świecie ,niż miłość , bliskość , ciepło rąk ? Tylko dlaczego tak wielu z nas uświadamia to sobie za późno .................Ja wciąż "śpieszę się kochać ludzi " :) Ciepło pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńtak płyną łzy. jedna łza za drugą. nie mogę ich powstrzymać czytając Pani bloga. To takie niesprawiedliwe, że doświadczyła Pani w życiu tyle zła, cierpienia. To takie niesprawiedliwe. Będę odwiedzać częściej.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTy wiesz....że ja wiem....to łączy nas obie-nasi synowie tam wysoko:)
OdpowiedzUsuńPiękna poezja płynie z Pani serca, to takie smutne, ale niestety prawdziwe... życzę Pani wiele ciepłych, radosnych dni.
OdpowiedzUsuńZawsze zastanawiałam się jaka jest miłość rodzica do dziecka .Gdy pytałam się o to mamy odpowiadała mi : ogromna .I koniec rozmowy . Dopiero gdy życie z czasem się skomplikowało zrozumiałam , że to działa w obie strony ...Jestem pewna , że Pani synek kochał Panią równie mocno , jak Pani jego .[*] [*] [*] [*] [*] [*] [*] [*] [*] [*] [*] [*] Pozdrawiam Shudder
OdpowiedzUsuńJestem tu od wczoraj, ale już po chwili wiedziałem, że zostanę na długo. Trzymaj się.
OdpowiedzUsuńtylko człowiek wrażliwy potrafi zrozumieć drugiego człowieka...w tym cała nadzieja...
OdpowiedzUsuńTak bardzo chciałabym móc napisać do Pani osobiście, drogą poczty elektronicznej, proszę mi wskazać adres, ściskam ponownie, DK;
OdpowiedzUsuńMam synka, jednego, ma 12 lat, czytał ze mną, ale tylko... fragment, nie lubi, gdy płaczę... Oczywiście zapaliłam Znicz, nawet kilka(...) Dziękuję z całego serca za Ten Pamiętnik. Ściskam i pamiętam, codziennie. DK. Gorąco Panią proszę o adres poczty elektronicznej, czekam cierpliwie;~DK. 2009-11-12 20:18
OdpowiedzUsuńJeżeli będzie Pani gotowa, podaję swój:dominika.krasnopolska@onet.euMam synka, jednego, ma 12 lat, czytał ze mną, ale tylko ...... fragment, nie lubi, gdy płaczę... Oczywiście zapaliłam Znicz, nawet kilka(...) Dziękuję z całego serca za Ten Pamiętnik. Ściskam i pamiętam, codziennie. DK. ~DK. 2009-11-12 20:18
OdpowiedzUsuńJest Pani wspaniałą kobietą! Jestem pełna podziwu! Ma Pani wspaniałe serduszko!
OdpowiedzUsuń"Ubierz żal w słowa;ból, który nie mówi, szepcze do serca i każe mu pęknąć".To Szekspir. Myślę o tych słowach od 14 czerwca-od dnia kiedy zmarł mój 17-letni syn.Ja żalu nie potrafię ubrać w słowa. Jeszcze.Wierzę, że kiedyś to nastąpi.Dziś są urodziny Piotrka-miałby 18 lat. Dziś dostałam link do tego bloga.Nie przeczytałam go jeszcze w całości,ale zrobię to.Obiecuję.Rozumiem pustkę w sercu, ból zdaje się nie do wytrzymania...Mogę tylko cichutko ,przez moment objąć Ciebie i pomilczeć....
OdpowiedzUsuńPrzytulę.....i przeproszę za to że wczoraj nakrzyczałam i dałam nawet klapa....żałuję....bardzo żałuję...i bardzo Go kocham... i nie dała bym rady bez Niego żyć.......ani sekundy....
OdpowiedzUsuńDziś skończyłam czytać Pani blog....bardzo mi to było potrzebne :) od teraz stanę się lepszą mamą dla moich drabów....Pozdrawiam Panią i dziękuję, za piękne świadectwo miłości i wiary!
OdpowiedzUsuńJa też Ci dziękuję za to, że dzięki Tobie ja i wielu innych ludzi, którzy ze wzruszeniem czytali Twoją historię zastanowiliśmy się nad tym co jest w życiu najważniejsze. A najważniejsza jest miłość i rodzina. Dziękuję Ci za to, że Twoje zapiski zachęcają do przewartościowania swojego życia, przejścia na właściwą drogę. I także jak sama napisałaś, za każde dziecko przytulone tylko i wyłącznie za to, że jest. Jesteś wspaniałą kobietą, która zasługuje na wszystko co najlepsze.
OdpowiedzUsuńNie znam słów, które mogłyby Cię pocieszyć.... Chcę, abyś wiedziała i czuła, że nie jesteś sama... Dzięki Tobie dziękuję za każdą sekundę życia moich córeczek.....
OdpowiedzUsuńPodziwiam Pani siłę i odwagę. Na onecie przeczytałam o Pani blogu. Nie mogłam Go ominąć. Przeczytałam wszystkie Pani wypowiedzi i przemyślenia w strugach płynących łez. Straszna smutna historia i najmocniej ubolewam nad tym co stało się z Pani Synkiem. Sama mam 9 letnią córeczkę i nie wyobrażam sobie co by było gdyby... Najgoręcej dziękuję Pani za to że po przeczytaniu Pani przemyśleń inaczej spojrzałam na własne dziecko. Od wczoraj przytulam ja i całuje za to że jest. Życzę... właściwie nie wiem czego Pani życzyć... pogody ducha mimo złamanego serca, siły do starć z całym światem i samą sobą, niekończącej się miłości zarówno do Młodszego jak i Starszego syna, mobilizacji i wytrwałości do dokończenia spraw ważnych i ważniejszych oraz zakończenia sprawy sądowej tak aby winny został ukarany.Przesyłam Pani gorące pozdrowienia. Niech Pani Aniołek czuwa a rzeka miłości wzmocnia Panią co dzień.
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś.Jak zwykle zresztą... Pozdrawiam cieplutko :)*
OdpowiedzUsuńPrzepieknie Pani pisze i to w obliczu takiej tragedii. Bardzo wspolczuje i rownie bardzo podziwiam. I zycze z dnia na dzien coraz wiecej sily. Dzis przeczytalam wszystkie wpisy zalewajac sie lzami wzruszenia, sa one niczym w porownaniu z Pani lzami.
OdpowiedzUsuńNie przeczytałam jeszcze wszystkiego,ale sam początek wstrząsnął mną strasznie :( Sama nie mam jeszcze dzieci,ale zdaje sobie sprawę jak może bolec jak ktoś bliski odchodzi ;( Bardzo Pani współczuję i podziwiam. Trzeba wierzyć,że kiedyś przestanie trochę bolec i łzy zaczną wysychać...
OdpowiedzUsuńKiedyś napisałam wiersz. Było to w dniu, w którym dowiedziałam się, że maleństwo mojej znajomej odeszło z tego świata. Mimo, że nigdy nie byłyśmy ze sobą szczególnie blisko, a ja nigdy nie byłam dobrą poetką, bardzo mnie to poruszyło (zresztą nie mnie jedną, ale ja nie o tym) więc mój wiersz dotyczył tego co się stało... Ale nie wiedziałam, czy mam prawo w czyjś ból, wdzierać się ze swoją pseudo-pocieszającą "twórczością"... i w rezultacie nigdy jej tego wiersza nie pokazałam. Sama nie mam jeszcze dzieci i nie będę nawet siliła się na udawanie, że rozumiem... bo nie chcę ranić niczyich uczuć. Czytając wpisy na Pani blogu (a wczoraj przeczytałam je wszystkie od początku do końca) pomyślałam, że może to, co napisałam tamtego dnia, jest przeznaczone właśnie dla Pani.***Aniołowie zbudzili się ze snu - choć nie spaliRozbłysło światłoKrzyk zrodził milczenieNa tysiąc kawałków rozpadło się serceChore z bólu miłościCo pojawiła się i znikłaJak co dzień otwarły się niebiosaA Bóg wyciągnął Swe dłonieBy dotknąć duszy człowiekaSmutnej i bezradnejZbliżył Swe usta do ludzkich uszuI szepnął:"Stwarzam nowy światW którym nie ma śmierci."piątek 11 sierpnia 2006
OdpowiedzUsuńjestes Wspaniałą Kobietą i Wspaniałą Matką, Na Zawsze, i nigdy nie zapominaj ze Twój Synuś zawsze jest z Tobą - teraz On jest Twoim Aniołem Stróżem tak jak Ty nim kiedyś byłaś..., teraz On cię przytula, głaszcze po głowie i ociera łzy... Więc uśmiechnij się do Niego, On na pewno na to czeka i napewni tego bardzo potrzebuje... Bardzo...
OdpowiedzUsuńSerce pęka jak czytam... niewyobrażalne jak można to przeżyć. Życzę Pani dużo siły, miłości i uśmiechu. Na zawsze zagościliście w moim sercu.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Panią i Starszego - żeby każdy dzień dodawał Wam siły. Siły do walki w sądzie, do walki z każdym problemem, jaki wyrośnie na drodze, a będą z pewnością - choć liczę, że niewielkie :)A Młodszy na pewno uśmiecha się do Was ciepło z Nieba... miał i ma wspaniałego Brata i wspaniałą Mamę! Mamę, nie Matkę... :) Ściskam z Wrocławia, który dziś zalany lekko deszczem... Kasia.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wczoraj cały Pani BLOG, kazdy wers, każde słowo, płakałam nie mogąc opanować łez, Mam Synka- Kochanego synka, Kocham go całym sercem, cały dzień myslałm o Pani słowach - wspomnieniach tak tragicznych, tak niesprawiedliwych. Rozmawialiśmy z mężem- zresztą to on dał mi artykuł na Onecie do przeczytania mówiąc-przeczytaj i pomyśl czym są nasze problemy przy tym co zaraz przeczytasz. I tak się stało. Pani myśli przelane na bloga spowodowały, że naprawdę zaczęłam zastanawiac się nad kruchoscią naszego życia, nad tym iż jedna krótka chwila może zabrać nam nasze NAJWIĘKSZE Szczęście . Pędzimy gdzieś przed siebie, gdzieś w tej pogoni zapominamy czesto o najblizszych o poświęcaniu im naszego czasu, ciagle tylko praca, praca, i tak mało czasu dla siebie. Przeczytałam i w środku nocy poszłam do swojego synka , z łzami w oczach, ucałowałm jego male rączki, i powiedziałam Kocham Cię Synku, tak bardzo Cię kocham, jak dobrze że jesteś. Bedę jeszcze lepszą mamą, pomimo że mój synuś i tak mówi że jestem najlepszą, wspólne chwile są tak cenne ....... Jest Pani cudowną kobietą a przedewszystkim cudowną mamą otuloną za wcześnie skrzydłami Nacudowniejszego Aniołka........... Za wcześnie............ tak mi przykro.......
OdpowiedzUsuńrodzice pochowali dwoch moich braci...jeden zginal w wypadku zupelnie jak Pani syn, mial 4 lata... drugi sie utopil w wieku 19 lat.jutro jak tylko wroce do domu z pracy opowiem mamie o tym blogu...pewnie przeczyta... zrozumie...bo tylko matka,ktora stracila dziecko moze powiedziec 'wiem co czujesz' kobiecie oplakujacej syna...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całego bloga i jestem tak wzruszona, że nie potrafię poskładać myśli... Chciałam, żeby Pani wiedziała jak bardzo Panią podziwiam, myślę, że Pani Syn jest z Pani bardzo dumny... Mam nadzieję, że ten koszmar z sądem się wkrótce skończy i sprawiedliwości stanie się za dość... Wspieram Panią duchowo oraz przez modlitwę za Syna.
OdpowiedzUsuńMiłość...Co my byśmy bez niej..Pewnie nie wszystko byśmy mogli przetrwać... gdyby nie miłość :)
OdpowiedzUsuńSmutek, ból i żal po stracie ukochanej osoby może utulić tylko fakt ze nigdy nie umiera Ten kogo bardzo kochamy. Zawsze będzie w naszych myślach i sercu, a jedyną pociechą jest nadzieja że osiągnął szczęście w obieciach Boga i mamy w Nim orędownika na tym łez padole.Pozdrawiam i życzę pociechy. Sam 4 miesiące temu straciłem młodszego brata miał 38 lat, trudno opisać jak to boli. Ból rozrywa wnętrze i wzmaga się gdy patrzysz na ból mamy, taty, siostry, żony, dzieci, ..................... i ta bezsilność że nie możesz go im zabrać, choć tak by się chciało bardzo.gdybyś miała życzenie napisać podaje adresjan42@poczta.onet.pl
OdpowiedzUsuńpłyną łzy........ Pani listy pomagają być lepszymi rodzicami........... dziękuję.........
OdpowiedzUsuńCzytam, przystaje...i myślę, że nie ma słów, kóre mogłyby być na miejscu..Nawet kiedy się ma własne dziecko i bardzo się przeżywa to się czyta, i wie sie co to jest ( choć tylko w myślach) co to może oznaczać strata dziecka...to nie znajdą się słowa, by wyrazić ból i smutek...Wiem jedno przytulam dziecko świadomie, patrzę na nie, inaczej, złoszczę się inaczej...nie wiem jak długo...ale myślę, że na zawsze...Dzieci nasze skarby, takie bezcenne...dziękuję za to, że potrafisz ból z siebie na swój sposób wyrzucić, trzymaj się, i z Bogiem...choć brzmi to tak jak brzmi...pozdrawiamP.S. Wczoraj czytajac dokładnie i powoli Twój blog cały...od początku...i zaczęło mi coś trzaskać w kuchni, choć nikogo nie było...Miałam wrażenie że przyszedł Twój synuś powiedzieć mi, że myśli o Tobie, jest przy Tobie...przyjdzie czas da Ci znać...ja wierzę, że tam po drugiej stronie jest to czego nie ma tu na Ziemi, inny świat ale dobry...ściskam
OdpowiedzUsuńDziękuję. Dzięki Pani wczoraj, po przeczytaniu bloga, byłam lepszą mamą dla moich dzieci. Myślę, że Pani słowa, niczym czrodziejska różdżka, dotknęły serc wielu ludzi (zwłaszcza rodziców) i sprawiły, że ich życie i życie ich dzieci stanie się lepsze. Jeszcze raz dziękuję.
OdpowiedzUsuńJesteś wspaniałą Mamą... powracam tu... odchodzę na chwilę, zawsze ze łzami w oczach. Pozdrawiam Cie, trzymaj się cieplutko.
OdpowiedzUsuńMam córkę miesiąc starszą od Twojego Młodszego...czytając ten blog nie jestem w stanie wyobrazi sobie Twojej tragedii...ale wiem na pewno jesteś silną i mądrą kobietą...matką...jestem myślami z Tobą każdego dnia.
OdpowiedzUsuńMoj maz otworzyl te strone, a ja po prostu usiadlam i przeczytalam calosc jednym tchem. Mam lzy w oczach, plakalam, jestem bardzo poruszona. Mamy teraz duso problemow, ale Twoj blog pokazuje jak wazne sa sprawy, o ktorych sie nie mysli. Jak nie nie mysli sie o tym co sie ma. Mamy 2 letnia Corke, kiedy wroci ze zlobka wyscickam ja bardzo, bardzo i uslysze od niej 'kocham Cie Mamusiu'. To jest muzyka dla uszu i dziekuje za nia Bogu. Pokazalas mi, jak niewazne sa sprawy zwiazane ze zwykla egzystencja, a jak wazne jest zycie. Dziekuje.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystko od samego początku do samego końca. Nie potrafię sobie wyobrazić tego, co przeżywasz do dzisiaj. Mam 19lat. W związku z wyjazdem moich rodziców za granicę, w tamtym roku szkolnym zostałam sama w Polsce. Klasa maturalna. Okazało się, że moja babcia ma raka przy przełyku. To był dla mnie cios. Nie dość, że w tak ważnym dla mnie czasie musiałam się nauczyć dorosłości, to jeszcze to. Patrzyłam jak umiera. Jak umiera z głodu. Jak gaśnie z każdą sekundą. Praktycznie nie miała rodziny, która by się nią zajęła. Były tylko 4 osoby. Koleżanka, brat, jego żona i ja. Na samym początku byłam tylko ja. Każde 10min. przebywania z nią było dla mnie tak niewyobrażalnym wysiłkiem. Z tak wielkim trudem starałam się nie płakać przy niej, dać wsparcie, miłość. A po każdej wizycie, mój ówczesny chłopak, nie potrafił sobie ze mną poradzić. Tylko on widział jak płaczę. Potrafiłam się pogodzić z faktem, że babcia umiera, ale nie potrafiłam pogodzić się z bólem. W szkole nikt nic nie wiedział. Wszyscy mieli pretensje. Obniżyłam sobie poprzeczkę, ale i ona była dla mnie chwilami zbyt wysoka. Nie mam zbyt wielu dobrych znajomych, a w klasie praktycznie w ogóle nie miałam. Kilka osób, robiło mi ciągle awantury o to, że zawalam. W pewnym momencie nie wytrzymałam i zdołałam z siebie wykrztusić: przepraszam, moja babcia umiera na raka. Widziałam, że im się zrobiło głupio. Ale tylko jeden mój kolega potrafił mi dać wsparcie. T. Pomagał mi na lekcjach. Był. Jedyny. Po prostu był. A to było dla mnie tak wiele. Zapewne wiele razy tak miałaś, że żadne słowa nie mogły pomóc, ale sama świadomość, że ktoś życzliwy jest obok dodawała chociaż odrobiny otuchy. Moja babcia zmarła na tydzień przed świętami Bożego Narodzenia. O godzinie 5 rano. Ja się dowiedziałam ok 8mej. W szkole. Między dwoma lekcjami matematyki, gdzie nauczycielka przez cały rok zawzięcie próbowała dowieść, że nie powinnam zostać dopuszczona do matury. To T. wtedy się mną zajął. Przytulił, pozwalniał mnie z lekcji, odprowadził do domu i dzwonił co trochę. Ja nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa. Mój tata wylądował na lotnisku o 9tej. Pierwsze co przeczytał, to pewnie był mój sms. Że babcia nie żyje. W moim mieście był dopiero wieczorem. Tata i babcia byli bardzo blisko siebie. Przyleciał, jak tylko mógł. I spóźnił się o kilkanaście godzin. A ostatnie kilka dni babcia tak na niego czekała. Ciągle się pytała, kiedy tata przyjedzie. Nie widziałyśmy się ostatniego dnia, gdy jeszcze żyła. Nie mogłam przyjechać, a może poniekąd też nie potrafiłam. Rozmawiałyśmy przez telefon. Tata będzie jutro. Jutro. Jutro się zobaczycie. Już jutro... Później starałam się dać wsparcie tacie. Nie widziałam jak płacze. Widziałam jak cierpi. A ja po raz kolejny byłam bezsilna. Ukończyłam szkołę, zdałam maturę. Mnie było ciężko, a co dopiero powiedzieć o Tobie i Starszym? Podziwiam Was. O swoich tragediach, tych większych, mniejszych, czy niezmiernych, nie da się zapomnieć. Czasami ktoś mnie pyta: "I co, dałaś sobie radę?". A jaki mamy wybór? Musiałam sobie dać radę. Ty też musiałaś sobie dać radę. Żeby każdego dnia wygrać walkę o głupie wstanie z łóżka. Ale tylko Ty wiesz, jak wiele wysiłku Cię to kosztowało. Jesteś niesamowicie silną kobietą. Nie będzie tak, jak kiedyś. Ale z każdym dniem będzie lepiej. Z każdym dniem do przodu. Trzymam za Was kciuki. Pozdrawiam. Ściskam. Jestem.
OdpowiedzUsuńprzeczytałam dzisiaj wszystko, przez łzy i zaciśnięte gardło... jestem dla Pani pełna podziwu i całym sercem jestem z Panią w tej ciężkiej drodze. przypomniałam sobie jak dawno nie powiedziałam moim rodzicom jak ich kocham - przed chwilą to usłyszeli...
OdpowiedzUsuńSmutne ,traumatyczne,i teraz kiedy mnie to nie spotkało nie wyobrażalne nie do przezycia -jest Pani silną kobietą i trzymam kciuki za Pani szczęście życiu -pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChoć mam 15 lat i może jeszcze mało wiem o życiu , to jestem w szoku ... nie wiem jak nazwac ten rodzaj `szoku` , przeczytałam cały blog i miałam momenty kiedy płakałam ...Podziwiam panią , za to ze tak doskonale sobie z tym radzi. Życze aby kazdego dnia umiała pani radzic sobie z przeciwnosciami losu , tak doskonale jak robi to teraz. Wszytkiego dobrego.
OdpowiedzUsuńDziekuję Ci za to że każdego dnia coraz mocniej tulę moje dzieci,że częściej im mówię "Kocham cię jesteś najważniejszy,najważniejsza" bo mam świadomość że jutro już mogę tego nie powiedzieć.Dziękuję za wszystko i ściskam ogromnie.Jestem z Panią i będę tu wrazać :*:*
OdpowiedzUsuńprzeczytałam cały blog. Nie wyobrazam sobie nawet tego bólu który Pani przeżywa. Prawie od zawsze mam kontakt z dziećmi, starszymi, młodszymi, niemowlakami..są cudowne, nie wyobrazam sobie że któreś z nich mogłoby kiedys tak po prostu z dnia na dzień odejść, pozostawić po sobie taką pustkę...okropnie to smutne i niesprawiedliwe. Ktoś mądry kiedys powiedział, że gdy śmieje sie dziecko, to cały świat się śmieje. Coś w tym jest..dzieci nigdy nie powinny być smutne, są takie niewinne, dobre, czyste...Nie wolno im odchodzić :(
OdpowiedzUsuńDziś i ja poraz pierwszy uszłyszałam o Pani blogu,i przeczytałam go całego.Serce ściska sie z bólu,rozpaczy...oczy zachodzą łzami...Nie znamy sie,nasze dzieci sie jednak znały...Pamiętam jak usłyszałam tą straszną wiadomość,nie mogłam uwierzyć....Chce Pani powiedzieć ze dzieci z osiedla pamiętają o Arturze,że zapadł im w pamięć i dbają o nią..Nie był dzieckiem anonimowym....W tym roku też byli u Niego,mam nadzieję że tak będzie zawsze!
OdpowiedzUsuńChciałam napisać jakiś bezsensowny truizm, potem złotą mysl, później jeszcze coś, ale wszystko wydało mi się takie banalne.Potem postanowiłam znów milczeć, bo wszystko co chciałam powiedzieć zdawało się być głupie i tylko zapalałam znicz.Jedno w tym wszystkim niezrozumiałym i niesprawiedliwym jest 'piękne'. Twoje wnętrze i pamięć o Twoim synku. Dopóki będziesz o NIM pamiętać, dotąd ON będzie żył w Tobie, w nas. Wiem, że to gó.wniane pocieszenie, ale kiedy zamkniesz oczy On jest i zawsze będzie.. W sercu, w myśli.
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno.Jesteś niezwykłą mądrością.:*
OdpowiedzUsuńod kiedy czytam tego bloga inaczej patrzę na swoje dzieci...
OdpowiedzUsuńWitam! To naprawdę piękne! To co pani pisze! Cudowne.. Nie umiem postawic się w pani sytuacji, nie mogę powiedziec, że wiem co pani czuje, nawet nie chce bo wiem, że mój ból nie dorówna pani bólowi.. Będę wpada, jak tylko będę miała kiedy. Pozdrawiam bardzo gorąco!!-Kasia z Sokółki
OdpowiedzUsuńWitaj Magdo Chciałbym przekazać Ci pewne informacje odnośnie nieszczęść jakie spotkały twoją rodzinę i jak zapobiec im w przyszłości. Jeśli podasz tutaj swój mail napiszę o co chodzi...Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńChciałam Pani życzyć szczęścia, dużo szczęścia. Należy się Pani :) Mam nadzieję, że w końcu rozprawa dojdzie do skutku! Ileż można przekładać... POWODZENIA!
OdpowiedzUsuńJest mi bardzo przykro ...Współczuje Pani z całego serca!!! Nie potrafie sobie wyobrazić co Pani przeżywała, przeżywa i do końca będzie to przy Pani ...Sama jestem matką, dziś mój synek kończy 10 miesięcy i chciałabym być taką wspaniałą matką jaką jest Pani.Chyle czoła przed Pani osobą.To jest pierwszy blog jaki w swoim życiu przeczytałam. Czytałam go z zaciśniętym gardłem ..., ze łzami ....Będę tu co jakiś czas zaglądać.Mówi się, ze czas goi rany ale takich ran nic nie jest w stanie zabliźnić.Strata dziecka, jest najwiekszą tragedią jaka może spotkać człowieka!Dopiero w obliczu takiej tragedii człowiek sie zatrzymuje i zaczyna w końcu widzieć, co tak naprawde jest ważne. Wszystko co do tej pory wydawało się straszne i trudne do przejścia, staje się niczym w porównaniu do śmierci niewinnej najukochańszej istotki, która była częścią jego samego.Życze Pani dużo sił!I wierze, że sprawiedliwość dosięgnie oprawce!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam pani blog od początku do samego końca. sama też jestem mamą, mam 6 letnią córeczkę i nie wyobrażam sobie co bym zrobiła gdyby jej się coś stało.Pewnie nie byłabym taka silna jak pani i bym się poddała, nie umiejąc bez nie żyć. Dlatego bardzo panią podziwiam i współczuje tak wielkiej straty.
OdpowiedzUsuńprzeczytałam, zapłakałam,dotknęła Pania najstraszniejsza tragedia jaka może dotknąc matke-rodzica, nie do wyobrazenia ból i rozpacz, tak bardzo mi przykro.Prosze pozwolic mi zagladac tu czasem i popłakać z Panią.
OdpowiedzUsuńnigdy wcześniej nie czytałam niczyich blogów. Pani był pierwszy. nie mogłam przejśc obok niego obojętnie. w środę niewiele napisałam. serce mi tak mocno ścisnęło...dla mnie jest Pani symbolem tych wszystkich rodziców którzy stracili swoje dzieci. emocje, które wypływają z Pani serca są tak czyste, tak szczere i prawdziwe... pokazała Pani jak czuje, co myśli osoba, która straciła skarb najcenniejszy na świecie - Dziecko. bo kto tego nie przeżył z pewnością nigdy nie zrozumie... napisała Pani, że cieszy się każdym przytulonym dzieckiem. myślę, że taka terapia szokowa dla nas - ludzi, którzy często umęczeniem wymigują się zabaw z dziecmi, czasami krzykną lub dadzą klapa - przypomni co a właściwie kto jest najważniejszy na świecie. to RODZINA a przede wszytkim nasze kochane dzieciak,i które tak naprawdę nas kochają najszczerszą i najczystszą miłością. bez żadnych kalkulacji i zdrad. niby urwisy i łobuzy, które jednak przyjdą, przytulą się, zerwą ugnieconą z trawnika stokrotkę niczym najpiękniejszą różę i wręczając z uśmiechem na buźce mówią : "mamciuniu ocham cię". uświadomienie sobie, że mogłoby tych naszych dzieciaczków nie byc, że można je stracic powoduje potworne ukłucie w sercu. nawet myśle się nie chce...dała nam Pani ogromną lekcję -lekcję miłości. podejrzewam, że wielu z nas inaczej spojrzy na swoje dzieci a na pewno z jeszcze większą dawką miłości i troski.podziwiam Panią. jest Pani wspaniałą Matką i dobrym Człowiekiem.życzę powodzenia!
OdpowiedzUsuńWitam.Płakałam czytając Pani historie wczoraj,nie spalam po tym pół nocy,wstałam rano z bólem głowy i przez chwile pomyślałam "po co ci to".Wieczorem, ponownie usiadłam do komputera jak zwykle gdy mam chwilke czasu.W tym samym momencie w tv zaczal sie film "Garfield".Przed ekranem usiadł moj siedmioletni syn i poprosil mnie abym zobaczyla z nim ten film.Nie lubie animowanych filmów, tym bardziej w piatkowe wieczory i pewnie wykrecilabym sie jak zawsze mowiac, ze musze cos bardzo waznego przeczytac w internecie.Ale nie , popatrzylam na niego, pomyslalam o Pani i o Pani Synku i usiadlam kolo niego , i tak zwyczajnie zobaczylam z nim ten film, widzac w jego oczach wielka radosc.Chce za to Pani bardzo podziekowac, juz teraz wiem dlaczego zostane z Pania tutaj na dłuzej, zeby czasem zaplakac ,wesprzec dobrym slowem ale przede wszystkim czerpac sile .jeszcze raz dziekuje.
OdpowiedzUsuńWczoraj na onecie przeczytałam fragment....I przez cały dzien mysłałam tylko o Pani wpisach.Czytając czułam sie jak skamieniała.Nie wiem dlaczego tak zareagowałam ,tak bardzo uderzają w serce Pani słowa.Nie ma słow pocieszenia,ktore mozna by wypowiedziec w nadzieji ze choc na moment ulży.Wiem to więc nawet nie próbuje.Ale prosze pamiętac ze wszyscy tam zmierzamy.....i kiedyś bedzie znów radość.
OdpowiedzUsuń...przeczytałam jednym tchem Twój blog kilka dni temu.... kiedy skończyłam była 4nad ranem, kładąc się obok mojego 6 letniego synka tuliłam go tak bardzo bardzo mocno, łzy płynęły mi samoistnie... ogarnęło mnie takie dziwne uczucie... Nigdy nie zdarzyło mi się wcześniej czytać bloga... To w jaki sposób opisałaś swoje przeżycia, jest niesamowite, fragmenty Twoich wypowiedzi kołatały mi w głowie do dziś. Zebrałam się na odwagę i postanowiłam napisac do Ciebie kilka słów... Wróciły wspomnienia... za dwa dni miną 2 lata od śmierci córeczki mojej przyjaciółki.... miała tylko 5 latek.... Przez przypadek natknęłam się na ten utwór....http://www.youtube.com/watch?v=NXaG9Rhv5gI
OdpowiedzUsuńkilka dni temu po raz pierwszy zawitałam na Twój blog, i od kilku dni co dzień na nowo uświadamiam sobie jak wiele szczęścia mam-moje dziecko jest zdrowe i jest przy mnie-a to największy skarb. dzięki Tobie-mimo największego zmęczenia-znajduję choć chwilę na zabawę z małym szkrabkiem, na przytulenie Go i dwa słowa "kocham Cię". dziękuję
OdpowiedzUsuńCóż, stałaś się gwiazdą... Ja przytulam zawsze, a teraz poczekam aż ta burza minie, lepiej w milczeniu. Ale jestem.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się. Ból nigdy nie zniknie, ale są pewne aspekty, które mogą choć troszkę go ukoić. Moja mama straciła syna przez błąd lekarza. Mój braciszek został otruty. Ona na pewno najlepiej Cię rozumie. Widzę jej smutek, za każdym razem, gdy patrzy na jego zdjęcie. Dlatego widzę Twoje cierpienie. Może go nie czuję, tak jak Ty, ale je widzę. [kopalnia-zwierzen.blog.onet.pl]
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczyłam na Onecie ten artykuł i przeczytałam Pani notatki byłam w strasznym momencie życia (zresztą w tej dziedzinie nic się nie zmieniło). Mam 17 lat moja mama 2tyg temu wyszła ze szpitala potem odebrałam telefon że guz który jej wycieli był nowotworem tarczycy -muszą wyciąć ją całą żeby była pewność że nie będzie przerzutów. Straciłam wiarę we wszystko nie widzę sensu w szkole, jedzeniu, wstawaniu z łóżka....ale kiedy jestem na tym blogu wraca mi siła zapominam o problemach,chociaż na chwilę ...i myślę o Pani i Synku, szukam wytłumaczenia dla wszystkich nieszczęść świata.Podziwiam Panią za siłę,wiarę i serce bo nawet w tak trudnym czasie myśli i łączy się Pani z innymi (Górnicy. prof.Religa) nie jest pani egoistką...podziwiam i modle się za Panią, Synów oraz miliony ludzi którzy cierpią na tym świecie.
OdpowiedzUsuńDzisiaj, zaglądając do Ciebie, zdałam sobie sprawę, że moja córka i Twój Syn są w tym samym wieku. Tak, są, bo On wciąż jest w Twoim życiu. I serce ścisnęło mi się ponownie. Pod koniecmaja 2007 moja córka skończyła 10 lat. Teraz jest pannicą, której nie poświęcam chyba zbyt wiele czasu. Tak cennego czasu. Dziękuję, że otworzyłaś mi oczy...
OdpowiedzUsuńPodziwiam Panią za każde słowo, każdą litere napisaną na Pani blogu.Jest Pani zadziwijąco silna, życzę Pani wszystkiego najlepszego w dalszym życiu, tego, aby wytrwała Pani w tych gorszych dniach i zawsze! Serdecznie Panią pozdrawiam i trzymam za Panią kciuki.
OdpowiedzUsuńprzeczytałam całego bloga ... i płaczę razem z Panią. Dosłownie ...
OdpowiedzUsuńjak już mówiłam ostatnio....wierzę, że Pani sobie poradzi, chodź to trochę potrwa
OdpowiedzUsuńWchodziłam tu wiele razy... wychodziłam ze wzruszeniem i wracałam... cichutko... Nie umiałam znależć słów pocieszenia, choć sama mam dwa małe Aniołki w niebie... Zostawiam ślad, że jestem, myślę, pamiętam... mysiolek.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńJest Pani niesamowita...każdego dnia wstaje Pani z łóżka z dużym ładunkiem cierpienia i żalu, a jednak wstaje Pani...nie pozwala Pani sie pokonać. Walczy Pani o życie. Podziwiam Panią, że pomimo tego co się stało ma Pani czasem siłę, by się uśmiechnąć. Blog przeczytałam w ciągu jednego wieczoru i nie mogłam powstrzymać wzruszenia, które ściskało za gardło. Bardzo mi Pani pomogła, choć nawet Pani o tym nie wie :) Dziękuję.
OdpowiedzUsuńJa także znalazłam Pani blog na stronie głównej Onetu i przeczytałam jednym tchem historię Pani 2 lat życia. Łączę się z Pani w bólu, chociaż pewnie nie mam pojęcia, co Pani przeżywa. Nie musi mi Pani odpisywać na komentarz. Jestem tylko anonimową współczującą duszą.
OdpowiedzUsuń