Życie wiruje mną jak trąba powietrzna.
Z wyżyn bezgranicznej wiary, że przecież jest,bo jakże inaczej ? Na pewno jest.. jest tuż obok i wciąż próbuje przedrzeć się przez moje cierpienie, żeby mi o tym powiedzieć.. z nieudolnych prób tłumaczenia sobie sensu i bezsensu, rzuca wprost w otchłań skrajnej niewiary, bo przecież nie ma.. NIE MA i nic tego nie zmieni i tylko rozpacz, która wtedy podchodzi do gardła i dławi.. tylko ona jest prawdziwa..
Im bardziej staram się coś zmienić, tym gorzej to wychodzi. Im bardziej się opieram, tym większa jej moc.
Jest jak ciemność.. wszechogarniająca, przerażająca, zimna ciemność. Na nic wygrażanie jej i wymachiwanie rękami. Oplata, wypełnia, pochłania.. Nie da się jej przegonić..
Z wyżyn bezgranicznej wiary, że przecież jest,bo jakże inaczej ? Na pewno jest.. jest tuż obok i wciąż próbuje przedrzeć się przez moje cierpienie, żeby mi o tym powiedzieć.. z nieudolnych prób tłumaczenia sobie sensu i bezsensu, rzuca wprost w otchłań skrajnej niewiary, bo przecież nie ma.. NIE MA i nic tego nie zmieni i tylko rozpacz, która wtedy podchodzi do gardła i dławi.. tylko ona jest prawdziwa..
Im bardziej staram się coś zmienić, tym gorzej to wychodzi. Im bardziej się opieram, tym większa jej moc.
Jest jak ciemność.. wszechogarniająca, przerażająca, zimna ciemność. Na nic wygrażanie jej i wymachiwanie rękami. Oplata, wypełnia, pochłania.. Nie da się jej przegonić..
To się musi stać samo. Czas, zajęcie. Nie wiem, ale wiem, że czas pomaga.
OdpowiedzUsuńZaglądam do Ciebie często, szukam Twojego wsparcia i pocieszenia, szukam potwierdzenia, że mozna wiele przetrzymać nawet jak wydaje się to całkiem niemożliwe. Niedawno straciłam nagle kochanego męża a od roku mój syn walczy, ze śmiertelną choroba jaką jest narkomania. Była wesoła, kochająca się czteroosobowa rodzina a teraz tak jak Ty jestem w domu sama ze starszym synem. Mocno, mocno ściskam i dziękuję za to, że umiesz tak pieknie przelać to co czujesz, bo to dodaje mi otuchy.
OdpowiedzUsuńnie znasz życia,nie wiesz co będzie za minute....dlatego jest to pieknie a zarazem tak przerażające...bo tylko pewne jest to że kiedyś czas przestanie dla Nas istnieć....
OdpowiedzUsuńAdrian dobrze mówi... tylko ten czas jest chyba najtrudniejszy do przetrwania.
OdpowiedzUsuńOni są z nami ,niepokonani przez czas . W każdym oddechu , życia pośpiechu są w Nas.............. A czas nie pomaga tylko ,,szkodzi,,
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba pobyć w ciemności , bo wtedy bardziej czujemy to , co dla innych nie do ogarnięcia .............Życzę , światełka w tym tunelu .Myślę ,że wciąż ,może gdzieś na końcu tli się dla Ciebie ........Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńJestem osobą wierzącą, to pozwala mi dźwigać troski. Twoja tragedia przerasta mozliwości ludzkie, ale wierzę, że dobry Bóg taki miał plan. Zrealizował go, Tobie zostawiając rozpacz, ale każda rozpacz czemuś służy. Modlę się, Agatko, abyś miała siły. Sercem jestem z Tobą.........
OdpowiedzUsuńTo nieprawda, że jego juz nie ma, choć daleko jest stąd... To nieprawda, ze jego już nie ma.. trzymasz jego dłoń... Przytulam.
OdpowiedzUsuńWitaj L., wiem, że do piątku daleko, ale życzę Ci spokojnego tygodnia i smacznej herbaty w kubku z owieczkami...
OdpowiedzUsuń...pomimo tej bezgranicznej pustki i ogarniającej ciemności przesyłam Ci uśmiech,uśmiech pełen radości,uśmiech pełen bezgranicznej miłości,najpiękniejszy uśmiech na świecie.......uśmiech mojego dziecka....
OdpowiedzUsuńKochanie....ta rozpacz...jak ją przegonić? to część Twojego życia.....tak już zostanie....A Artur jest, tuż obok, ja wierzę, ze kiedyś, po drugiej stronie, pierwszy Cię powita...On tam na Ciebie czeka.....
OdpowiedzUsuńnie ma takiego drugiego bloga , przepięknie piszesz ale wolałbym żebyś nie musiała pisać żeby to Młodszy pił z kubeczka w owieczki...
OdpowiedzUsuńNo.... Przegonic się nie da..Łatwiej chyba sie pogodzić, ze jest - zaakceptować....
OdpowiedzUsuńOgarniam Cię ...sercem... Nic innego nie mogę zrobić.Twój bol prawie mnie dotyka.Ale czy Tobie jest dzięki temu lżej? Wiem ,że nie, ale ogarniam Cię ...sercem...
OdpowiedzUsuńZ każdym dniem brakuje coraz bardziej, bo o kazdy dzień dłużej.. czas uświadamia tylko nieodwracalność.. niezmieniennie bolesnie uświadamia..
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię mocno.. wierzę, że Twojemu synowi uda się z tego wyrwać..
OdpowiedzUsuńA ja wierzę, że nadejdzie taki czas, gdy Bóg otrze z naszych oczu wszelką łzę... "Bo po nocy przychodzi dzień - i po burzy spokój..." W każdym płaczu jest taki moment, że trzeba przestać płakać - bo życie biegnie dalej, choćbyśmy nie wiem jak pragnęli je zatrzymać. Wierz mi, że wiem, co mówię - zdarzyło mi się już w życiu opłakiwać zarówno śmierć bliskich, jak i odejście kogoś, kogo kochałam tak bardzo, że kiedy zostawił mnie samą, omal nie umarłam... Ale może dla Ciebie jest jeszcze za wcześnie, by otrzeć łzy. Płacz więc, jeśli przynosi Ci to ulgę. Dopóki przynosi.www.cienistadolina.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńja juz sama nie wiem.. czasem wierzę bo bólu.. bo białości zacisnietych dłoni.. a za chwilę nie mam siły wierzyć w ogóle.. i w nic.. Diabelski młyn..
OdpowiedzUsuńmarne to pocieszenie, dopóki po tej stronie czasu...
OdpowiedzUsuńW nas... Wszystko i nic...
OdpowiedzUsuńdla mnie samej jest to nie ogarnięcia..
OdpowiedzUsuńTo jest własnie to.. na granicy obłędu.. jest, a nie ma..
OdpowiedzUsuńdziękuję
OdpowiedzUsuńJak dziecko się smieje, to cały świat się smieje.. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńta wiara też jest częścią rozpaczy...
OdpowiedzUsuńDziekuję Basiu, za miłe słowa. Planeto.. mozna zaakceptować.. mozna nawet nauczyc sie z tym zyć.. ale nie mozna sie pogodzić..
OdpowiedzUsuńdziekuję.. to bardzo wiele..
OdpowiedzUsuńMoje życie już nie biegnie... zatrzymało się tam, na IOM...
OdpowiedzUsuńBiegnie - tyle, ze bez Twojego udziału.... Twoje zycie nadal biegnie... Jego już nie. Oczywiście w moim pojęciu, bo nie umiem sobie wyobrazić jak wyglada ono dalej. Czy ich zycie to tylko nasza pamięć o Nich, czy moze nasze zycie to tylko krótki wstęp aby się nauczyć zyc prawdziwie...
OdpowiedzUsuńWłasnie.. a może jest odwrotnie.. tysiące pytań, żadnej pewnej odpowiedzi..
OdpowiedzUsuńMoja siostra nie poradziłaby sobie z tym co spotkało Ciebie, ale Ty jesteś silniejsza.
OdpowiedzUsuńMoze na tym polega własnie nasze życie, ze im wiecej chcesz wiedziec i zrozumiec, tym mniej wiesz:)Zastanawia mnie jeden fakt, dlaczego tak bardzo bola te chwile, kiedy robilismy cos źle? Dlaczego te się pamieta?, Dlaczego one powodują ból rozrywający serce, rozrywajacy duszę. Wtedy widzi się kazda zmarnowaną chwilę, nawet jesli była w dobrej intencji...I znów kolejne dlaczego?I tak bez końca... Trudno w tej trabie złapać pion...:)
OdpowiedzUsuńgdzieś kiedyś przeczytałam zdanie - nie próbuj zrozumieć wszystkiego, bo wszystko przestaniesz rozumieć.. chyba coś w tym jest.. Jesli chodzi o tę "złą pamięć", może to nie pamięć, tylko sumienie ? Ono potrafi być bardzo pamiętliwe....;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, kochana - naprawdę. Moja ciotka przeszła wiele poronień, a kiedy wreszcie urodziła wymarzoną córeczkę, ta żyła tylko 14 dni. Wyła jak zwierzę. Ona też nie chciała żyć. Ale czas...czas naprawdę leczy rany. Później urodziła jeszcze troje wspaniałych dzieci - dwóch synów i córeczkę. I myślę, że maleńka Urszulka jest szczęśliwa, widząc, że mama już nie płacze. To nie to, że można "zastąpić" jedno dziecko innym, bo NIE MOŻNA. Ale wierzę, że któregoś dnia i Twoje serce zacznie bić na nowo... Może za rok, a może za dziesięć lat. Rany się zabliźnią, choć blizna pozostanie na zawsze. Bo życie zawsze zwycięża.
OdpowiedzUsuńKażdy sobie "jakoś radzi", chociaż każdy inaczej... i każdy z czym innym..
OdpowiedzUsuńTo nie czas ją uleczył, tylko dzieci..
OdpowiedzUsuńMoże masz rację - pewna zakonnica napisała, że: "Czas nie leczy- paktuje z nami - za złagodzony ból - płacić każe -bólem większym..." - ale dzieci też przychodzą...z czasem... i jeśli się otworzymy na to NOWE ŻYCIE. Pomyśl, co by się z nią stało, gdyby się zupełnie na nie zamknęła. Ale Ty nie jesteś jeszcze na to gotowa - teraz jest Twój czas płaczu. Ale to minie, minie na pewno. Ból pozostanie, ale nauczysz się z nim żyć. Obserwując moją ciocię zrozumiałam, co znaczy "nieludzkie cierpienie" - ale wiem także, że ludzie są silni. Silniejsi, niż im się zdaje. A życie jest silniejsze niż wszystko.
OdpowiedzUsuńNawet wiem co oznacza to "jakoś".
OdpowiedzUsuńOn jest. Oczywiście, że jest tuż obok i cierpliwie czeka, żeby Ci o tym powiedzieć. Kiedyś powie..
OdpowiedzUsuńStrata dziecka to strata części siebie... To rana, która nie zagoi się już do końca życia... Ból nie maleje, tylko z czasem my przyzwyczajamy się do tego bólu... I raz jest gorzej, raz lepiej lecz już nigdy nie będzie dobrze. Rozumiem, przytulam...
OdpowiedzUsuńta pewnosc taka niepewna...
OdpowiedzUsuńtak rzadko jest lepiej...
OdpowiedzUsuńL. nie zostałaś stworzona po to by cierpieć, nikt nie jest tu po to. Wiem, że ciężko, ale warto próbować każdego dnia. Ty nie jestes od Synka dalej tylko bliżej, każdy dzień przybliża Cie do spotkania, do ukojenia bólu i poznania prawdy i odpowiedzi na pytanie czy o Tobie pamięta. Zostało Ci jeszcze trochę życia, staw mu czoło i bez poczucia winy ciesz sie nim. Syn nie odszedl wtedy w lipcu, on tylko zmienił położenie, popatrz czeka na Ciebie na końcu drogi... Im bogatsze będzie Twoje życie tym szybciej minie. Tęsknota zatrzymuje Cie w miejscu, paralizuje i dławi. Sprawia, że dni ciągną się niemiłosiernie a Syna jak nie było tak nie ma.Spróbuj..... Życie wbrew pozorom jest takie krótkie, sama sie dziwiłaś niedawno że to już dwa lata. Ani się obejrzysz a będzie 10, 20 i będziesz przebierała z niecierpliwością nogami ciesząc sie na to spotkanie. Postaraj się byś miała mu wtedy duzo do opowiedzenia...Całuje i sciskam tak mocno, zeby caly bol uszami wyplynal :)i modle sie za Ciebie
OdpowiedzUsuńja to wszystko wiem.. z teorii jestem obkuta na blachę, tylko.. co z tego...
OdpowiedzUsuńTo jest jak obłęd, bo Nie ma a zupełnie jak by Był ... Bo przeciez Jest, przecież Jest a jednak nie Ma ... przytulam mocno
OdpowiedzUsuńa na ćwczenia chodziłaś? wykłady to nie wszystko! :)masz wokół siebie tyle życzliwych osób, chętnych by wyciagnąć Cie z dołka i pomoc żyć. Sprobuj otworzyć się na to co piękne i dobre i bez wyrzutow sumienia po prostu badz szcześliwa bo zasługujesz na to jak jasna cholera! i nie boj sie ze zapomnisz przez to o Synku. Zawsze będziesz miała go w sercu i zawsze pozostaną Ci te zapłakane piątki, tylko dla Ciebie i dla Niego. Ale jesteś z mloda, zeby przeplakac nastepne 40 lat...
OdpowiedzUsuńWiem ............
OdpowiedzUsuńMyślę o Tobie.Zaglądam gdy tylko mogę.Trzymam za Ciebie kciuki, modlę się.
OdpowiedzUsuńwłasnie tak.. dokładnie..
OdpowiedzUsuńDziękuję..
OdpowiedzUsuńTo nie jest tak, że nie mam czasu na zycie.. bo mam.. tylko to tak jest, że czasem w samym środku tego życia, zupełnie niepodziewanie dostaję obuchem w łeb.. i znów potykam się o jego nieobecność.. i tak trudno sie podnieść...
OdpowiedzUsuńJesli zabolalo Cie to co napisalam to przepraszam.Ciezko patrzec na Twoje cierpienie bo jestes pieknym czlowiekiem i bardzo chcialoby sie pomoc. domyslam sie ze wspomnienie Syna dopada Cie często niespodziewanie i odbiera chec do czegokolwiek. Ale nie chce dopuscic do siebie mysli ze bedziesz cierpiala do konca zycia! po prostu nie i juz!
OdpowiedzUsuńBedzie dlugi komentarz. wiem, ze sms -y i komentarze to krotkie przekazy i nieraz mi sie to udaje. Przepraszam z gory za dlugosc. Mam nadzieje, ze jakosc, sens przekazu bedzie konkretny. Ty masz dar pisania, potrafisz w pozornie krotkim fragmencie zawrzec tyle tresci, przekazu. To drugi raz teraz jak tu pisze, a bywam u Ciebie tutaj (od tamtego razu, gdy napisalam komentarz) na biezaco.Teraz jest "tlum" tutaj, ja zle czuje sie w tlumie, ale napisze. Tak czuje, ze jesli ze mna sie podzielono, to i ja czuje, ze chce sie tym dzielic.Nie doswiadczylam straty dziecka i jak juz kiedys napisalam, mysle, czuje, ze to najciezszy krzyz. Dla mnie Krzyz to symbol Cierpienia i Milosci jednoczesnie. Nie o tym teraz... Nie pociesze, bo nie znam slow, ktore moglyby pocieszyc. A Czuciem czuje, ze nie mozliwe jest pocieszenie matki po stracie dziecka.Chyba wcale nie ma pocieszenia, gdy smierc rozdziela bliskich, tak bardzo bliskich. Nie pisze teraz, by sie "wymadrzac", a zdaja sobie sprawe, ze tak to moze byc odebrane. Wiem, ze tak mozesz to Ty odebrac, albo inni czytajacy. Wiem, bo zdarzalo mi sie nie raz nie umiec przekazac tego co istotne. Gdyby byla tu mozliwosc przeslania tego co chce telepatia Czucia, to otrzymalabys ode mnie taki bezblenie odebrany przez Ciebie przekaz, ot tak wprost bezblednnie od mojego "Jestem" do Twojego "Jestem", od Ja do Ja...Jest mozliwosc uzycia slow, innej teraz nie ma. Jako ludzie jestesmy tak rozni i tak podobni, laczy nas Jedno, a roznia doswiadczenia zyciowe, ktore kazdego doswiadczaja indywidualnie. I nikt nawet ta najblizsza nam osoba nie chodzi w przyslowiowych "naszych butach". Tu ta odrebnosc. Podziele sie od siebie, swoim... tym z doswiadczen moich... moze sie przyda...Czy myslisz, ze jesli bys wiedziala, ze On Jest to byloby Ci lzej? Czy wtedy nie byloby tych wyzyn bezgranicznej wiary i tych otchlani przerazenia, niewiary?...jednak bedzie cd. poczta. Nie potrafie w skrocie.
OdpowiedzUsuńWyslalam na "napisz do mnie". I tak nie udalo mi sie przekazac tego, co chcialam... tego wszystkiego.
OdpowiedzUsuńnie wiem, czy Ty wiesz, jak trudno odniesc się do Twoich słow.. bo jak odnieść się do esencji... do samego jadra bólu.. chcę tylko, żebyś wiedziała, ze ja też tu jestem.. wśród setek innych.. ja też całym sercem jestem z Tobą
OdpowiedzUsuńtez sie codziennie o Ciebie modlę właściwie o Twoja rodzine,Bóg pomoże ON zawsze pomaga
OdpowiedzUsuńZabrakło mi słow, wiesz..? Teraz mi zabrakło.. Jak je odnajdę, to do Ciebie napiszę.. Na pewno napiszę
OdpowiedzUsuńSpodziewam się, że trudno.. To że jesteś, jest bardzo ważne, wiesz ?:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Łukaszu.. podobno czasem wystarcza, że ktoś wierzy..
OdpowiedzUsuńCzytam tego bloga już od dwóch lat...od grudnia...nie chciałam nic pisać...uważałam, że to nie na miejscu...nie chciałam komentować twoich postów, bo stwierdziłam, że należy pozwolić ci cierpieć w ciszy...bez sztucznych słów, bez pocieszania, bez oceny, bez krytyki...a jednak chciałam dać znak...chociaż tyle...krótki, zapewne jedyny wpis...że jestem, że czytam, że w tajemnicy w poduszkę uronię łzę...a potem wytrę tą łzę i wrócę...by znów czytać, by znów być...by znów uronić łzę...i w kółko.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że pozwoliłaś mi siebie przywitać.. Cichy Aniele...:)
OdpowiedzUsuńCzas nie ma żadnego wpływu na ból ,ból jakim jest tęsknota za tym czego nigdy już niedoświadczymy.Moja niespełna osiemnastoletnia córka zginęła w wypadku samochodowym rok temu....wraz z Nią nieodwracalnie "zginęła" cząstka mnie bezpowrotnie...
OdpowiedzUsuń'jakoś' to po prostu 'po swojemu', według własnych wytycznych... dobrze, źle, albo raz lepiej, raz gorzej... i każdy daje radę na swój własny sposób, dobrze tylko, jeśli wokół są osoby bliskie, nastawione przyjacielsko, które potrafią dodać otuchy uśmiechem, gestem, słowem, które są tak lojalne, by nie plotkować, nie podsycać atmosfery, nie żerować na czyimś nieszczęściu... osoby, które się troszczą nie tylko o tych, co stracili, ale także tych utraconych... i zapalają niebieski znicz na grobie, ot tak, z własnej woli, jak któraś Znajoma Autorki L. :)przesyłam moc uśmiechów z Wrocławia, Autorce i Adrianowi :)
OdpowiedzUsuńWiem.. ja rozumiem Ciebie, a Ty rozumiesz mnie.. ten ból nie zna czasu...
OdpowiedzUsuńZagladam tu codziennie, dzis juz 11.12, czy .... chcialam napisac 'czy wszystko w porzadku', co za banal, nic nie jest przeciez w porzadku. Mam na mysli to, ze czekam kiedy Pani cos napisze i tym samym da znac,ze jest. Ale dzis piatek wiec nie przeszkadzam dluzej ;)myslami jestem z Pania, sciskam.
OdpowiedzUsuńprzepraszam, patrzylam ciagle na listopad, przepraszam
OdpowiedzUsuńDużo czasu minęło od ostatniej Pani notki, mam nadzieję, że wszystko w porządku i nic złego się nie dzieje...?Jutro Sylwester, a kiedy wybuchną kolorowe fajerwerki, razem z nimi wybuchnie wiele, wiele ludzkich problemów... Z całego serduszka życzę, żeby wybuchły i Pani troski, wybuchły i zniknęły, na zawsze :)Ściskam mocno, Kasia.
OdpowiedzUsuń