Droga przez sądy

Jak to mawia jedna moja urocza znajoma - nawet po najpiękniejszej nocy, trzeba wciągnąć majtki na dupę i zmierzyć się z resztą życia. Dzisiaj nadszedł ten dzień. Już wcześniej upewniałam się, że akta wróciły po tych swoich odwoławczych wędrówkach i machnęłam ręką, że zaginęło moje podanie o kopię. Pojechałam z samego rana na koniec świata do sądu A.
Niespodzianka. Nie ma akt. Znowu odesłano z apelacją do sądu B. Dowiedziałam się przynajmniej o co chodzi z tym odwołaniem i zażaleniem. Na początek dobre i to. Wróciłam do centrum, do sądu B. Młody człowiek w sekretariacie rozkłada ręce. Nie doszły, nie zarejestrowane, nie ma. Bo to dopiero 4 dni(!!!).
Jeszcze byłam spokojna, chociaz usłyszałam, ze aby akta z sądu A doszły do sądu B, muszą przejsć przez sąd C i prawdopodobnie jeszcze tam tkwią.. No ale miły pan obiecał, że zrobi co się da. Poczekałam. I zrobił. Pochodził, popytał, poszukał i przyniósł. Jeszcze ciepłe, prosto od kuriera. Kolejne podanie i czekanie na zgodę sędziego, którego oczywiście nie było. Na koniec wisienka. Żeby kopie odebrać, trzeba wykupić znaczki skarbowe. Normalka, wiem. Tyle, że w sądzie B nie mają kasy ! i po znaczki trzeba jechać do sądu D.
Na dziś poddałam się. Musiałam wrócić do pracy, co mi się udało przed południem. Jutro najpierw po znaczki, później po dokumenty. W ciągu dwóch godzin powinnam się wyrobić..
Ale żeby nie było, że tak całkiem nic nie załatwiłam, to załatwiłam. Załatwiłam spotkanie z adwokatem, a później jeszcze z sędzią. Powiem sobie brawo, jak dojdą do skutku.

17 komentarzy:

  1. Tego się nie da skomentować cenzuralnie, przepraszam :/

    OdpowiedzUsuń
  2. ~zyta72@poczta.onet.pl11 września 2009 20:26:00 CEST

    co jak co, ale biurokrację to mamy rozwiniętą pierwszorzędnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Sądowa rzeczywistość, którą opisujesz przypomina jakiś groteskowo-schizofreniczny "chocholi taniec".Życzę naprawdę wytrwałości.

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama nie wiem jak to się stało, że udało mi się nie użyć ani jednego niecenzuralnego słowa :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nawet nie wiem,czy to problem biurokracji, raczej niezorganizowania i przekombinowanych procedur

    OdpowiedzUsuń
  6. Skupiłam sie przede wszystkim na tym, że MUSZĘ te dokumenty zdobyć, choćby i po wszystkich sądach w mieście mnie przegonili. Nie mogłam sobie pozwolić na opadanie rąk. Szczerze mówiąc, to po każdym odprawieniu coraz większa głupawka mnie ogarniała, nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na szczęście w całym tym łańcuszku trafiałam na samych życzliwych i uśmiechniętych ludzi. Łącznie z tekstem pewnej pani z sekretariatu sądu,która na pytanie czy mozna mi to wydać zanim zostanie zarejestrowane odpowiedziała - no pewnie, a co pani winna, że tu taki burdel mamy.. Rozbroiła mnie zupełnie :)No i najważniejsze, że w końcu zdobyłam te dokumenty.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda słów... Dobrze, ze trochę wypoczęłąś i naładowałaś akumulatory, masz siłę do nowych rund walki. Nie daj się draniom!

    OdpowiedzUsuń
  9. Sądowa biurokracja przyprawia o mdłości. Wiem już (z komentarza), że zdobyłaś dokumenty. Cieszę się że wytrwałaś i życzę Ci by tej wytrwałoście dalej Ci nie brakowało!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie pomyślałam.. a może rzeczywiście to zasługa udanego urlopu i tych pozytywnie naładowanych akumulatorów, że tak trudno było wyprowadzić mnie z równowagi :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem jeszcze jak się ustosunkowała prokuratura, bo jeszcze nic wpłynęło.. ale ja nie widze jakichś ewidentnych powodów do zmiany zarzutów.. bardzo prawdopodobne więc, że zbliżam się do finału.. Musi starczyć wytrwałości.. nie ma innego wyjścia..

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja 24 czerwca "odfajkowałam" swoją sprawę sądową. Wyrok miał 3 tygodnie na uprawomocnienie się. Do dziś nie dostałam żadnego(!!!) pisma w mojej sprawie... ŚMIAC SIĘ CZY PŁAKAĆ?

    OdpowiedzUsuń
  13. mi daleko jeszcze do etapu uprawomocnień, ale zdaje się, że trzeba jakiś wniosek złożyć.. sami z siebie to Ci niczego nie przyślą..

    OdpowiedzUsuń
  14. ~"profesor" Bartuśewski11 listopada 2009 16:54:00 CET

    Tak to już bywa, jeden wielki cyrk. Człowiekowi może w tym systemie głowę urwać. Ale co mają powiedzieć mieszkańcy mniejszych miejscowości, gdzie sąd A jest w sąsiednim mieście, a sąd B już sporo dalej?

    OdpowiedzUsuń