Cicho gra radio.. Azor co chwila wskakuje na kolana i mrucząc upewnia się, że jestem na pewno. Szczypią mnie ramiona, świeci nos, a czoło przyozdabia czerwony placek.
Słońce potraktowało mnie bardzo ciepło. To był miły weekend.
Mimo poprzedzających go wielkich wątpliwości, rozterek i mniej czy bardziej wydumanych obiekcji.
Po raz pierwszy od śmierci Młodszego, nie spędziłam go na cmentarzu, a pozwoliłam wywieźć się z miasta w celach czysto wczasowych.
Przytulny dom na skraju innego miasta, fascynujący właściciele, przyjaciele.. Całonocne Polaków rozmowy przy trunkach przeróżnych, spacery.. rozgwieżdżone niebo.. Jakiś taki, inny świat.
Jakby coś zwolniło, coś się zatrzymało, coś zanikło.. Spojrzałam z innej perspektywy na siebie, na swoje życie, na Jedynaka.. Wiem, że to dobry człowiek.
I kocha mnie tak, jak prawdopodobnie nikt nigdy nie pokocha.. może i ja też mogłabym go pokochać..
A dzisiaj zwiedzając miasto nie mogliśmy nie wejść do Katedry. I może to klimat tego miejsca.. jego powaga i majestat, ale myśli popłynęły daleko.. tam, nie wiadomo gdzie.. Zaczęłam się zastanawiać, czy to jest w porządku.. ten spokój we mnie.. wyciszenie..
Przecież nie żyje moje dziecko.. jego noska, już nigdy nie przypiecze słońce.. nie pokażę mu tych wszystkich pięknych miejsc..
Czy to w porządku, że czuję się tak bezpiecznie ? Że jest mi tak po prostu dobrze..? Czy to znaczy, że zapomniałam ??
I kiedy tak rozmyślałam, nagle stanęłam oko w oko z obrazem, jakiego miniaturę dałam Młodszemu na tę ostatnią drogę.. i w tej samej chwili poczułam jak idący dotąd gdzieś za mną Jedynak, szuka mojej dłoni i mocno ją ściska..
Może to nadinterpretacja.. może moje chorobliwe niemal doszukiwanie się znaków i przesłań z tamtej strony.. ale poczułam, że właśnie tak powinno być..
Poczułam jakby mi mój syn pomachał tym obrazkiem i zawołał - ucheś mama !! , tak jak wtedy, gdy jako trzyletni berbeć polował na mnie z aparatem fotograficznym, wyskakując w najmniej spodziewanych momentach z różnych zakamarków mieszkania....
Słońce potraktowało mnie bardzo ciepło. To był miły weekend.
Mimo poprzedzających go wielkich wątpliwości, rozterek i mniej czy bardziej wydumanych obiekcji.
Po raz pierwszy od śmierci Młodszego, nie spędziłam go na cmentarzu, a pozwoliłam wywieźć się z miasta w celach czysto wczasowych.
Przytulny dom na skraju innego miasta, fascynujący właściciele, przyjaciele.. Całonocne Polaków rozmowy przy trunkach przeróżnych, spacery.. rozgwieżdżone niebo.. Jakiś taki, inny świat.
Jakby coś zwolniło, coś się zatrzymało, coś zanikło.. Spojrzałam z innej perspektywy na siebie, na swoje życie, na Jedynaka.. Wiem, że to dobry człowiek.
I kocha mnie tak, jak prawdopodobnie nikt nigdy nie pokocha.. może i ja też mogłabym go pokochać..
A dzisiaj zwiedzając miasto nie mogliśmy nie wejść do Katedry. I może to klimat tego miejsca.. jego powaga i majestat, ale myśli popłynęły daleko.. tam, nie wiadomo gdzie.. Zaczęłam się zastanawiać, czy to jest w porządku.. ten spokój we mnie.. wyciszenie..
Przecież nie żyje moje dziecko.. jego noska, już nigdy nie przypiecze słońce.. nie pokażę mu tych wszystkich pięknych miejsc..
Czy to w porządku, że czuję się tak bezpiecznie ? Że jest mi tak po prostu dobrze..? Czy to znaczy, że zapomniałam ??
I kiedy tak rozmyślałam, nagle stanęłam oko w oko z obrazem, jakiego miniaturę dałam Młodszemu na tę ostatnią drogę.. i w tej samej chwili poczułam jak idący dotąd gdzieś za mną Jedynak, szuka mojej dłoni i mocno ją ściska..
Może to nadinterpretacja.. może moje chorobliwe niemal doszukiwanie się znaków i przesłań z tamtej strony.. ale poczułam, że właśnie tak powinno być..
Poczułam jakby mi mój syn pomachał tym obrazkiem i zawołał - ucheś mama !! , tak jak wtedy, gdy jako trzyletni berbeć polował na mnie z aparatem fotograficznym, wyskakując w najmniej spodziewanych momentach z różnych zakamarków mieszkania....
ciesze sie...to nie znaczy ze zapomnisz...to nic zlego zyc dalej...on by sie cieszyl...nadal bedzie przy tobie...
OdpowiedzUsuńDoszukiwanie się znaków świadczy o Twojej niesłabnącej miłości i tęsknocie. Nie mogę zrozumieć i mam nadzieję, że nigdy życie nie pokaże mi co czułaś i czujesz. Ale całym sercem współczuję. Choć to tak niewiele...
OdpowiedzUsuńTo jest w porzadku. Twój synek na górze pewnie wysila się aby pomóc ci tak właśnie spokojnie i bezpiecznie żyć, więc musisz przyjąć to jak prezent od niego, jak pomocną dłoń i nie odrzucać jej ;-)
OdpowiedzUsuńucheś ucheś droga L... wiem, że to wydaje sie niemożliwe, ale MOŻNA odnaleźć spokój i szczęście (okraszone smutkiem, tęsknotą i nostalgią) po śmierci dziecka. Pamietam, ze miałam wyrzuty sumienia, bo jak można czerpać radość, skoro ona tam pod ziemią....Ja mam kilka takich wspomnień z radości wśród smutku, z nieoczerkiwanych znaków, których było wiele... i poczucia, ze jednak wbrew wszystkiemu jestem na własciwych torach. Mi też pomógł w zrozumieniu tego pewien Jedynak.Dziś zazdroszczę Ci, że nie jesteś samotna. I cieszę się, że wreszcie dociera iskierka nadziei..
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się czytając tę notkę.. bardzo się cieszę i wiesz.. to JEST W PORZADKU. Twój synek tez tak uważa, na pewno nie wydawało Ci sie, że pomachał.. . No to co ... ucheś Lorely :)
OdpowiedzUsuńTak, tak właśnie ma być...
OdpowiedzUsuńWitaj. Już wiem, że zagoszczę tutaj na zawszehttp://a-mrozik.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńnigdy nie zapomnę..
OdpowiedzUsuńnikomu nie życzę, żeby zrozumiał..
OdpowiedzUsuńto dziwne, ale przez ułamek sekundy.. kiedy przed tym obrazem ręka Jedynaka zaciskała się na mojej dłoni.. tak własnie poczułam.. że to prezent..
OdpowiedzUsuńTak, wydaje się niemożliwe.. niegodne..niewłaściwe.. ale przecież się dzieje i budzi wyrzuty sumienia....
OdpowiedzUsuńZmiękłam przez ten weekend..:)
OdpowiedzUsuńi niech będzie..
OdpowiedzUsuńWitaj. To samo myślałam, kiedy czytałam Twego bloga. Kiedy czytałam o swoich uczuciach opisywanych Twoimi słowami.. Pomyślałam, że to tak, jakby ktos przygotował gdzieś potworny szablon.. schemat, w którym mieścimy sie wszystkie my.. matki sieroty. Przeżywamy dokładnie to samo..często takich samych używamy słów..tak samo pragniemy uciec i tak samo się poddajemy... I niestety to, że nas tyle jest wcale nie pociesza..
OdpowiedzUsuńTo nie jest nadinterpretacja, to nie doszukiwanie się znaków. Te znaki są prawdziwe. Twój Anielski Syn czuwa i chce żebyś miała szansę na odrobinę szczęścia. Ono będzie zawsze inne niż tych, którzy nie zaznali takiego bólu i cierpienia jak Ty, ale możesz być jeszcze szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się do łez...i ucieszyłam zarazem. Jestem pewna, ze Twoje dziecko pomaga odnaleźć Ci spokój i chce abyś, nie czuła się winna, poszukujac dla siebie odrobiny szczęścia. Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńOn bardzo chciałby, abys była szczęśliwa...
OdpowiedzUsuńMam przyjaciółkę, która też straciła syna. Zaglądałam tu i wiedziałam, że kiedyś osiągniesz ten spokój jak i ona osiągnęła. Życzę Wam szczęścia L.
OdpowiedzUsuńNa razie boje się słowa szczęście.. ale gdzieś głęboko kiełkuje poczucie bezpieczeństwa.. miłe uczucie
OdpowiedzUsuńJa nawet nie szukałam.. jakos tak samo weszło w rece.. chociaz się opędzałam :) Wszyscy widzieli, tylko nie ja..
OdpowiedzUsuńzawsze chciał...
OdpowiedzUsuńDziękuję. Ja też chciałabym , zeby nam się udało. Dziwne.. chciałabym.. chociaż jeszcze kilka dni temu w ogóle nie dopuszczałam do siebie takiej mysli..
OdpowiedzUsuńTy wiesz czego Wam życzę, bo zasługujesz na to....Jestem zawsze z Tobą i wspieram we wszystkim jak tylko umiem, chociaż tu nie piszę, ale tego bez komentarza nie sposób zostawić:)
OdpowiedzUsuńWiem.. ściskam Cię mocno i dziekuję, że jesteś :)
OdpowiedzUsuńZnaki,o których piszesz - ja w nie wierzę. Tak samo jak wierzę w to,że Synek patrzy na Ciebie z nieba i uśmiecha się. Na pewno tak jest. Pozdrawiam Cię cieplutko :***Pees.A to Wy ? Ależ Ty masz długie włosy :)
OdpowiedzUsuńAno mam.. no ale nie wszystkie możemy mieć długie nogi, nie ? ;)
OdpowiedzUsuń:) Podoba mi się,że trzymacie się za ręce,wiesz ? Jak tak obserwuję ludzi,to niewiele małżeństw/par po trzydziestce tak robi. Albo mi się tak wydaje,nie wiem. W każdym razie za rękę dobrze jest pospacerować :)
OdpowiedzUsuńI dobrze !! Miło na Was popatrzeć :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to był znak.. i to dobry znak :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję.. dużo już zła było w moim życiu..
OdpowiedzUsuńMi tez się podobało :) i to, że jakos to tak samo wyszło, naturalnie..:)
OdpowiedzUsuńMasz włosy o jakich zawsze marzyłam. Piękne! Ja na razie cichutko czytam, bo boję się że jeszcze wrócą te smutne dni, ale mocno trzymam kciuki za to żeby tych spokojnych chwil było coraz więcej.
OdpowiedzUsuńPewnie, że wrócą.. powiem więcej, jestem przekonana, że nigdy tak na dobre nie odejdą.. ale jest szansa, że nie będę wtedy sama.. A za komplement dziękuję :)
OdpowiedzUsuń