Zrywy

Zdechła jestem. Przeżuta i wypluta. Pracuję bo muszę. Bo nikt na mnie nie zapracuje. A jak nie pracuję to leżę i użalam się nad sobą. No... nie zawsze. Od czasu do czasu zrywam się i postanawiam wziąć za rogi to pieprzone życie. Kupuję karnet na fitness, zamawiam wizytę u kosmetyczki, dzwonię do kogoś, kto od dawna prosi o chwilę czasu.
I już jestem wyczerpana. Łatwo postanawiać, trudniej w tych postanowieniach trwać.. Bo kiedy to życie które obok się toczy,tak naprawdę nic a nic mnie nie obchodzi.. nie sposób znaleźć drogi do realizacji..
Oddaję karnet koleżance, odwołuję kosmetyczkę, dla kogoś znów jestem bardzo zapracowana.
Wracam do pozycji horyzontalnej i patrząc w sufit wymyślam sobie, czego to bym nie zrobiła, gdyby mi się chciało...
Bo tak najłatwiej ? Może...
Wszystko mi jedno. Do następnego zrywu.
Kiedyś się uda. Może..

14 komentarzy:

  1. Droga Lorely życzę Ci z całego serca, żeby się udało!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko w swoim czasie.. spokojnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko powierzchowne ranki goją się szybko

    OdpowiedzUsuń
  4. Uda się uda. Może bliżej wiosny bedzie ąłtwiej? Depresja zimowa zawsze pogłębia jeszcze bardziej nasze osobiste doły i dramaty... PS. Niestety onet zablokował mi wejście na bloga, musiałam założyć nowy adres. Teraz jestem tu: www.odnajduje-siebie.blog.onet.pl i przepraszam za zamieszanie- zapraszam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Musisz się pozbierać....wiem, że nie jest łatwo..wiem co czujesz...trzeba żyć dalej,...jeśli masz ochotę zajrzyj do mnie ,tam jest odnośnik do mojej autobiografii-zrozumiesz wtedy że doskonale wiem co przechodzisz-straciłam dwóch synów.przytulam cieplutko. www.pamiet-nikt.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. gubię się w tym swoim czasie..:(

    OdpowiedzUsuń
  7. to mądre słowa.. dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  8. Pewnie coś w tym jest.. mam nadzieję, że u Ciebie w porządku..?

    OdpowiedzUsuń
  9. wiem.. znam.. czytam regularnie od dawna.. kiedyś wysłałamdo Ciebie maila..

    OdpowiedzUsuń
  10. ~marzannawojtczak@vp.pl11 listopada 2009 16:54:00 CET

    Witam Panią tak bardzo rozumiem co Pani przeżywa każdego dnia i każdej nocy...znam to uczucie ja też jestem wypluta i przeżuta, ból żre moje wnętrzności, a zamiast serca rana ogromna.Ja straciłam dwie córki jedna miała osiem miesięcy, druga 20 lat, teraz w listopadzie minie rok.Obie chorowały na mukowiscydozę, ciągle zadawałam sobie pytanie dlaczego?, modliłam się prosiłam, błagałam i nic i nikt mi nie pomógł, teraz już nawet nie umiem myśleć czy On w ogóle istnieje! Nie ma dnia nie ma nocy abym nie wracała wspomnieniami do moich dzieci.Nic i nikt nie jest w stanie ukoić tego cholernego żalu i bólu.tak bardzo brakuje mi moich dzieci tym bardziej, że teraz nie mam już dla kogo żyć. Pracuje niestety choć nawet nie chce mi się z domu wychodzić, ale żeby całkiem nie ześwirować zwlekam się z łóżka na siłę.Czasem coś napiszę jak dopada mnie bezsenność i chandra....Pozdrawiam marzanna

    OdpowiedzUsuń
  11. Niczego się nie da zrozumieć jesli chodzi o tak niepotrzebną śmierć malego Artura.Tylko nie malego jestem juz duzy,mówi na takie slowa synek mojej kolezanki.Arturek mial 10 lat i juz tyle mieć będzie az się znowu zobaczycie.Bo tak będzie prawda? W coś musisz wierzyć i niech to będzie to.Slowa nic nie znaczą,nawet pragnienie by morderca zaplacil za zabicie malego dziecka największą karę ,w koncu przecież ani ulgi ani spokoju to nie da.Zaplacić musi,ku przestrodze i dla tych maluchów ktore, nauczone przez rodziców wierzą że na pasach są bezpieczne.Ja już nie placzę jesli dzieje się krzywda malemu dziecku ja się czuję tak jaby mnie ubywalo od środka gdy umiera dziecko.Niebo pelne Aniolków,a matcxyne serce ? matczyna milość i tęsknota za tym wszystkim co jej odebrano gdy kierowca morderca wjechal na przejscie dla pieszych,na którym Arturek mial BYĆ BEZPIECZNY.mYŚL TERAZ O TYM ,ZE MUSISZ ŻYĆ NORMALNIE BO TWÓJ MALY SYNEK TAK WLASNIE BY CHCIAL,ZEBYŚ NIE CIERPIALA.

    OdpowiedzUsuń
  12. Z zasady nie czytuję blogów. Ten jednak przeczytałem z dużym zainteresowaniem i ogromnym współczuciem dla Pani w związku z ogromną tragedią, której Pani doświadczyła. Nie znajduję słow, które mogą wyrazic moje współczucie w tym nieszczęściu. Ból, który Pani przeżywa, mogą zrozumieć tylko ci, którzy przeszli przez podobne doświadczenia. Każdy wpis Pani jest bardzo osobist oraz przepełniony smutkiem i tęsknotą, a przy okazji jest bardzo literacki i poetycki bo pisane jest przez matkę po stracie dziecka. Jest to ogromne uczucie, które nigdy nie przemija, a którego prawdziwe matki uczyc się nie muszą. Ono się rodzi wraz z narodzinami dziecka i zostaje na zawsze.Nie będę się silił na słowa otuchy w stylu: życie toczy się dalej czy trzeba się otrząsnąć itp. Te słowa pocieszenia nie załatwią sprawy. To tylko Pani i Pani siła wewnętrzna oraz wiara może przynieść pogodzenie się z pewnymi faktami. Tak się właśnie złożyło, że wpadł mi dzisiaj w ręce numer Goscia Niedzielnego Tygodnika Katolickiego z 1 listopada 2009 roku. Uwagę moją zwrócił art. "Małych świętych obcowanie" Agaty Puścikowskiej. Istotą rzeczy w tym art. jest umieranie dzieci w warszawskiej onkologii. Pallotyn ks. Paweł Dobrzyński stara się zorganizować hospicjum dla dzieci umierających. Chyba nie ma tak twardego serca na świecie, które by nie poruszyło sie po przeczytaniu tego tekstu. Dzieci to nasz skarb, ale i one czasami odchodza do Pana.Nie, nie jestem duchownym. Nazywam sie Jerzy Małachowski i pisze do Pani z Kanady. Jestem zwyczajnym człowiekiem, który nie jest obojetny na nieszczęście innych. Mój e-mail: maski@sympatico.caPozdrawiam serdecznie.J.M.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dawno tak nie plakalem, ale trzeba sie wziac za siebie i cieszyc sie ze ciagle ktos cie potrzebuje......

    OdpowiedzUsuń