Krok do przodu, dwa w tył..

Wstaję o barbarzyńskiej godzinie 4.30
Środek nocy.
Dosypiam w pociągu, nawet nie próbuję czytać.

W parku wiewiórka miga rudą kitą głośno cmokając.
W holu pachnie kawą.. od kiedy w szpitalu pachnie kawą ?
Na korytarzach miękkie kapcie rozpoczynają szurający spacer.
Po gazetkę, po ciasteczko, po kawę..

Czekam.. lekarz zejdzie dopiero po obchodzie.

Otwiera się winda. Wyjeżdża łóżko w obstawie pocieszających i uspokajających pielęgniarek. Dziecko jest tak drobne, że prawie go nie widać.. spocona blond czupryna, grymas bólu.. może mieć najwyżej 10 lat..
Nie mogę oderwać wzroku od wykrzywiającej się w podkówkę buzi.
- Spokojnie chłopczyku - szepce serce - spokojnie mój mały, zaraz ci pomogą.. wstaniesz i pobiegniesz grać w piłkę.. to minie.. wytrzymaj..
Łóżko turkoce coraz dalej.. obraz się rozmywa..

Ciągle mam go pod powiekami. Wynoszę ten obraz ze szpitala, wiozę metrem i pociągiem.. rozmyty łzami.

Czasem już mi się wydaje, że przepłakałam, przecierpiałam, a wystarczy taki moment z buzią cierpiącego dziecka i znowu wiem, że wciąż jestem w drodze. A jeśli dziecko chociaż trochę przypomni mi Młodszego..

Wszystkie slogany o łaskawym czasie, pogodzeniu, pierdoły, że kiedyś będzie lepiej... biorą w łeb.

To tylko teoria..

16 komentarzy:

  1. Masz rację. Czas nie leczy, może trochę przyzwyczaja. Nie wiem kto to wymyślił, te frazesy o leczeniu ran przez czas. Chyba ktoś, kto nigdy nikogo nie stracił.

    Można się skontaktować z Tobą mailowo?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, mój adres jest aktualny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie sytuacje na pewno sa trudne i trudno wtedy myslec ze bedzie lepiej...ale musi byc dobrze...za jakiś czas musi...
    przytulam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie masz nic przeciwko, abym coś do Ciebie napisała? Chciałabym porozmawiać sobie z Tobą:). Czuję taką potrzebę.

    OdpowiedzUsuń
  5. - Tych ran żaden czas nie leczy -

    OdpowiedzUsuń
  6. "ale musi byc dobrze…za jakiś czas musi…"
    Mysle, że nie masz racji moze rzeczywiscie powinno być. Ale tak naprawde tylko Agata i ludzie, ktorzy stracili dziecko, dzieci wiedzą co to znaczy i wiedza jak im cięzko i trudno sie podzwigną i sprawic aby choc troche bylo lepiej.
    Bardzo wszystkim takiej straty nieporównywalnej z niczym współczuje.....

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Lorely :)

    Oczywiście, że nic nie zatrze tamtego czasu. Owszem, człowiek jest w stanie wyprzeć z siebie to, co złe, to, co o złym przypomina. Ale Kiedyś, i tak to wróci, więc nie wiem, czy to dobre wyjście.
    Śmierć bliskich, jest zawsze straszna, nawet wtedy, kiedy ludzie się starzeją. Ale śmierć własnego dziecka, jest czymś niewyobrażalnym dla mnie.
    Przytulam, Lorely :) chciałbym Ci pomoc całym sercem :) I wszystkim tym, co tego doświadczyli, ale, jak ? nie wiem, choć chciałbym.

    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj Fantomasie. Pomóc ? Myślę , że nikt z tak doświadczonych ludzi nie oczekuje niczego, co jest niemożliwe. Wystarczy pozwolić im być.. nie potępiać, nie pocieszać na siłę, nie tłumaczyć niewytłumaczalnego, nie nakazywać żyć... nie rozumiec, a jednak się nie dziwić.. Po prostu być.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tez bardzo wspllczuja osobom ktore znalezli sie w takiej sytuacji. Ale moim zdaniem nie tylko osoby ktore stracily dziecko wiedza co to znaczy, bo kazda strata najblizszej osoby boli tak samo mocno...

    OdpowiedzUsuń
  10. Wierz mi Lorely, że nie staram się rozumieć, czy zrozumieć.
    Śmierć, w jakis sposób, omija mnie. Przynajmniej, jeżeli chodzi o ludzi bliskich. Zawsze, w takich razach, byłem gdzieś daleko, lub oni, byli daleko ode mnie. Nawet nie uczestniczyłem w pogrzebach niektórych i chociaż myślami jesteś z bliskimi, nie możesz ich wesprzeć, tak, jak byś chciał.
    Wiem, nie da się cofnąć czasu, ale ten, ktory jest, też jest ważny. To, że piszesz o tym wszystkim, co było, ale też o tym, co jest teraz, na pewno pomaga osobom, w podobnej sytuacji. Wyrzucasz z siebie część tego bólu, ktory jest w Tobie, a wielu ludzi tego nie potrafi.
    To dzięki Tobie, byc może, jest im lżej. Czytają to, co piszesz, i widzą siebie, widzą własne myśli, słowa, zachowania, to wszystko, co składa się na wspólność przeżyć w takich sytuacjach. Dzięki Tobie pewnie, mogą zrozumieć, że nie są jedynymi. Bo śmierć bliskich, tak odbieramy. Jako coś strasznie indywidualnego i nikt inny, nie jest w stanie tego zrozumieć. A przeciez tak nie jest i zamykanie się w bólu, do niczego dobrego nie prowadzi.

    Bądź Lorely, bądź :) Twoja obecność, jest bardzo potrzebna. Mnie też :)

    Buziaki :) I pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Moim zdaniem - mylisz się. Nie ma porównywalnego bólu, do bólu po stracie własnego dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  12. Byłam dziś u Artura i ze zdumieniem odkryłam, że miałby dziś 17 lat... Czas leci ale jak widać nie leczy...

    OdpowiedzUsuń
  13. mam to samo.. niezmiennie zadziwia mnie ten paradoks.. czas, który mija, chociaż się zatrzymał.. i nie potrafię sobie z tym poradzić..

    OdpowiedzUsuń
  14. stracilam najblizsza mi osobe 6 lat temu, mial 34 lata......... do dzis nie potrafie sie ogarnac ale jestem przekonana, ze Agata cierpi jeszcze bardziej.
    Choc lepiej nie porownywac kazdy ma swoje cierpienie kazdemu sie wydaje ze jego jest najwieksze, najgorsze.... Ale dziecko..... to nigdy nie powinno sie wydarzyc nigdy....

    OdpowiedzUsuń