Leżeliśmy w tym samym szpitalu, na innych piętrach. Oboje z wyrokiem śmierci. Wiedziałam, że on odejdzie pierwszy.. Wyjęłam z szafy czerwony szlafrok.. poszłam.. Tańczyłam na sali pełnej łóżek, a później zapytałam lekarza gdzie on jest. Spał odkryty, z głową tam, gdzie powinny być nogi. Mój mały, drobny chłopczyk. Usiadłam, a on otworzył oczy i zapytał - Jak to.. chcesz ze mną być ? - Tak kochanie, bardzo chcę z tobą być.. - To dobrze mamo, tak trzeba, bo inaczej idą do ziemi takie kokardki..
I obudziłam się. Pełna dziwnych uczuć. Radości, niepokoju, niezrozumienia i żalu, że obudziłam się tak wcześnie, że nie zdążyłam z nim porozmawiać.
Jakie kokardki..? Jakie kokardki synku ???
I obudziłam się. Pełna dziwnych uczuć. Radości, niepokoju, niezrozumienia i żalu, że obudziłam się tak wcześnie, że nie zdążyłam z nim porozmawiać.
Jakie kokardki..? Jakie kokardki synku ???
...kolorowe kokardki pamięci...Trzymaj się :)...pozdrowienia od olencji
OdpowiedzUsuńnie wiem...ale kokardki dla mnie to małe uśmiechy, więc Kochana uśmiechnij się . Tak naprawdę, do nas i do niego;*Edika
OdpowiedzUsuńCzytam ten blog a raczej pamietnik i plcze... Jaki to musi byc straszliwy bol.. Stracic tak bliska, kochana osobe.. Jeszcze dziecko ktore nic nie zawinilo.. Ale ja wierze ze kiedys sie znim spotkasz i ze znowu bedziesz mogla go prztulic i powiedziec jak mocno kochasz...
OdpowiedzUsuń