Ołowiany czas

Dwadzieścia osiem dni w środku lata, przed którymi nie da się uciec...
Bez względu na to, czy akurat szumią fale Bałtyku, czy brzęczą pszczoły nad górską doliną, czy ktoś podaje zimne piwo na krakowskim czy toruńskim rynku..
znów wieczorami walczę o oddech.
To ten czas, kiedy bardziej niż kiedy indziej wiem, że nie przeżyję już niczego, co pozwoliłoby zapomnieć, że mojego dziecka już nie ma.. że  właśnie upływały ostatnie dni... i budzą się demony niemocy
bo jest nie tak... nie tak...




4 komentarze:

  1. nie umiem powiedzieć jak mi przykro..czasem tak bardzo czuję Twój ból, że też walczę o oddech.. :(
    emigrantka

    OdpowiedzUsuń
  2. Już jedenasty rok , podzielony na przedtem i potem ..Tyle lat , miesięcy ,tygodni , dni ,godzin , minut , sekund , niedowierzania że to się naprawdę stało ...?



    Agatko przytulam.............jola....

    OdpowiedzUsuń